Gdy szefowa “Stołka” przekazała wynik sierpniowego głosowania PT Czytelniczek i Czytelników na lokal, który mam opisać na początku września, zrobiło mi się słabo. Charlotte?! O Dobra Pani, dlaczego mi to robisz? To mało było wyrzekań i gróźb, gdy musiałem zmierzyć się z barem P.?! Nieprzespane noce, niedopite drinki, przekrwione oczy i spocone dłonie. Po co mi po raz kolejny przechodzić przez to samo?
– Nowak, nie ma odwrotu, bierz się w garść – usłyszałem w odpowiedzi. Instynkt samozachowawczy zaszeptał mi w tej samej chwili, by zamiast Charlotty na Zbawiksie zająć się Charlottą w dawnym Domu Partii na rogu Alej Jerozolimskich i Nowego Światu. Uff, to było jakieś rozwiązanie.
Maciej Nowak jadł w Charlotte. Śniadania od rana do wieczora
Ten monumentalny gmach, wybudowany na przełomie lat 40. i 50. XX wieku, był siedzibą Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i obiektem nieustającej niechęci mieszkanek i mieszkańców PRL-u. Mój mistrz, prof. Zbigniew Raszewski, snuł nawet wizje, że w odwecie gmach zostanie spalony przez warszawski lud, i martwił się, że rozwścieczony czerwony kur zagrozi zbiorom mieszczącego się po sąsiedzku Muzeum Narodowego. Dzisiaj emocje tego typu wygasły i młodsze pokolenie może doceniać surową, monumentalną urodę architektury zaprojektowanej przez grupę Tygrysy, którą tworzyli Wacław Kłyszewski, Jerzy Mokrzyński i Eugeniusz Wierzbicki. To klasycyzujący modernizm rodem z lat 30., spójny stylistycznie z wznoszącym się po drugiej stronie Nowego Światu jeszcze przedwojennym Bankiem Gospodarstwa Krajowego.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS