A A+ A++

Bardzo dobre sygnały pojawiły się po festiwalu filmowym w Gdyni. Czytamy o obrazach bardzo oryginalnych, lepiej wyreżyserowanych, lepszych aktorsko, doskonalszych technicznie. Posłuchajcie, co w rozmowie z RMF FM mówi na ten temat przewodniczący Jury Konkursu Głównego, wybitny reżyser Lech Majewski. Pytany także o własną twórczość.

W wywiadzie udzielonym Bogdanowi Zalewskiemu autor “Doliny Bogów” twierdzi, że pojawiło się nowe pokolenie filmowców.

Z rozmowy dowiecie się, kogo spośród naszych młodych twórców wyróżnił wszechstronny i oryginalny kreator filmowych wizji. Czy dostrzegł artystę, który podąża drogą bliską jego filozofii, wrażliwości, estetyce?

A jak najbardziej nieudolny reżyser światowej niesławy – koronawirus – popsuł wszystkie tegoroczne scenariusze? Nie chodzi tylko o organizację gdyńskiego festiwalu. To oczywiste, że tak wyglądała i nie mogła być dużo lepsza. Co w “pandemicznym” repertuarze zdarzeń pojawi się w przyszłym roku?

Bogdan Zalewski był również ciekaw, jak globalna plaga może wpłynąć na plany artystyczne Lecha Majewskiego. Jest przecież twórcą – w pełnym tego słowa znaczeniu – światowym. W jakim stopniu autor “Angelusa” czuje się spętany pandemicznymi ograniczeniami?

Czy wyobraża sobie stworzenie filmowego obrazu tak spektakularnego jak “Dolina Bogów”? Dziennikarz RMF FM zwrócił uwagę, że siła wyrazu tego filmu polega w dużym stopniu na mocy pierwotnego krajobrazu, barokowym przepychu wnętrz, efektach wizualnych, które zapierają dech w piersiach, oraz na epickim rozmachu. Jeśli to dzieło można uznać za wielkie (a taka jest opinia autora wywiadu), to także dlatego, że ma w sobie tę wielkość dosłowną.

“Dolinę Bogów” szeroka widownia może już obejrzeć dzięki premierze DVD. Jest jednak grupa krytyków, która omija ten film szerokim łukiem. Zalewski, którego obraz dosłownie wcisnął w fotel (w zaciszu domowego kina), pytał więc Majewskiego, jak reaguje na tak wiele niepochlebnych opinii. Jak czuje się wśród ludzi, którzy chcą uchodzić za wyrocznie w światku X Muzy, którzy pragną odgrywać rolę samozwańczych dyktatorów polskiego kina? Dziennikarz RMF FM pytał Artystę jako zwykły widz, bez większych ambicji, poza prywatnym poszukiwaniem dzieł, które uczą czegoś ważnego i dążą do autentycznego Poznania. (Czy Gnozy? Posłuchajcie, bo ciekawa pada odpowiedź).

A czym w takich wizjach jak “Młyn i krzyż” jest Piękno (wielką literą pisane, bo nie boi się wyzwań w postaci brzydoty oraz konfrontacji z okrucieństwem)? Jakie jest źródło scen, które na długo pozostają w pamięci?

Bogdan Zalewski przywołuje jako przykład nonsensowne zachowanie jednego z bohaterów “Doliny Bogów” – copywritera i pisarza Johna Ecasa. Wspina się on na skałę z mnóstwem garnków przywiązanych do nóg. Przypomina kota, któremu złośliwa chuliganeria przymocowała wianek z puszek do ogona. Jednak to on sam jest dla siebie tym okrutnikiem. Współczesny absurdalny Edyp? Przypomina się słynny esej Alberta Camusa “Mit Syzyfa”. Kończy go zdanie: “Sama walka … wystarczy, by napełnić serce człowieka. Trzeba sobie wyobrazić Syzyfa szczęśliwego”. Francuski pisarz i myśliciel głosił bohaterstwo człowieka, skazanego na daremność poszukiwania sensu w świecie- bez Boga, wartości oraz prawdy. Kim jest Syzyf-Ecas Majewskiego? Jakie jest źródło obrazu bohatera, który nie ma w sobie za grosz absurdalego bohaterstwa w stylu Alberta Camusa? Copywriter z “Doliny Bogów”, autor reklamowych sloganów, rzemieślnik słowa z ambicjami pisarskimi, planujący powieść o krezusie, swoim potężnym pryncypale, bywa często śmieszny, żałosny… nasz. Jeśli przypomina postać ze świata kultury XX wieku, to nie Meursaulta z Camusowskiej powieści “Obcy”, który ciągnie za sobą osobne zdarzenia, by na końcu związały się w zbrodnię. To raczej żenujący mężczyzna z surrealistycznego “Psa andaluzyjskiego” Luisa Buñuela, który ciągnie liny z przywiązanymi do nich fortepianami, z gnijącymi truchłami osłów, kamiennymi tablicami z Dziesięcioma Przykazaniami, dwiema dyniami i dwoma zdziwionymi kapłanami.

Zbyt dowolne skojarzenie? Arbitralna asocjacja? Nieuprawniony interpretacyjny rym? Całkiem możliwe. Jak zatem tłumaczyć zagadkowe sceny, niejednoznaczne rzeczy, tajemnicze postacie, sekretne powinowactwa między osobnymi wątkami w dziełach Lecha Majewskiego? Jakie jest źródło takich wizji? Jak autor “Pokoju saren” rozumie  symbol i jego rolę w naszej “antysymbolicznej” epoce końca Boga i metafizyki, w erze “po człowieku”? Czy możliwa jest dzisiaj sztuka w stylu Starych Mistrzów, ukazujących świat w metafizycznym zwierciadle, na obrazach, które nie są płaską deską, a wizją pełną skrytych treści?

Czym jest dzisiaj wiara, jeśli istnieje? Czy światem kieruje zły Demiurg? A może nikt, bo wszystko porusza się samoistnie, mechanicznie, jak w werku starego zegara? A jeśli świat to boski Młyn? I co to znaczy?

Czy ostatecznie zatriumfuje herezja z jej dziwacznymi odmianami jak w artystycznej sekcie z “Angelusa”? Co reżyser sądzi o takiej formie duchowości? A może w czasach totalnego kryzysu tradycyjnej religijności pozostaje nam tylko prywatna mitologia rodzinna jak w operze “Pokój saren”? Czy ukrytym wzorem, symbolicznym modelem, matrycą metafizyczną może być zagadkowa małżeńska wizja sprzed wieków? Zaślubiny we wnętrzu wypełnionym rzeczami o podwójnym statusie, rzeczywistymi w dwojaki sposób.

A może zbawieniem może być tylko kult sztuki, literackie bałwochwalstwo? Co to znaczy być dzisiaj poetą? Lech Majewski jest przecież także autorem zbiorów wierszy. A czy od czasu nakręcenia słynnego “Wojaczka” zmieniła się jego wizja “poety przeklętego”? Czy możliwi są dzisiaj poètes maudits?

To wybrane tematy z rozmowy ze znakomitym polskim artystą światowego formatu; twórcą działającym na wielu polach (filmu, video-artu, rzeźby, opery, prozy, poezji, hermeneutyki malarstwa); członkiem Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej.

Kiedy Bogdan Zalewski prowadził wywiad przez komunikator, do drzwi zadzwonił kurier z paczką nowych filmów do oceny. “To ten sam rytuał co roku, przed Oscarami” – tłumaczył Lech Majewski.

Rytuały – świeckie i święte, wzniosłe i niskie, zbawcze i przeklęte; mity – upadłe i wieczne,  prawdy jawne i ukryte, w symbole zaklęte. Jak je czytać, jak przeżywać, jak je przeżyć naprawdę? Jednym z ważnych przewodników jest Lech Majewski – autor “Ogrodu rozkoszy ziemskich”, niezwykłego dzieła, filmowej adaptacji powieści “Metafizyka”. Film jest filmem w filmie, obrazem w obrazach, inspirowanym postacią Anny Boczkowskiej, niezwykłej polskiej historyk sztuki, oryginalnej badaczki alchemicznej, hermetycznej symboliki – między innymi ukrytej w dziełach Hieronymusa Boscha.

W części centralnej tryptyku Boscha “Ogród rozkoszy ziemskich” w lewym dolnym rogu jest realistycznie ujęty wizerunek mężczyzny wskazującego palcem jedną z fantastycznych postaci. Ponoć to miniaturowy autoportret Artysty, dosłownie podpowiadającego, od czego należy zacząć czytać ciąg namalowanych tajemniczych sekwencji: nagich ludzi płci obojga, zwierząt, roślin, owoców, ptactwa, ich hybryd. Ten obraz trzeba bowiem czytać, a nie tylko oglądać. Jak pismo. Jak ikony, które się pisze, a nie tylko maluje.

Lech Majewski swoje filmy pisze. Czytajmy je, choćbyśmy mieli tylko dukać, jak uczniak w oślej ławce.

Opracowanie:
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKolejne zatrucie tlenkiem węgla w Brzegu. Zagrożenie wraca każdej zimy
Następny artykułWojsko otrzymało nowe samochody terenowe. “Trwały proces modernizacji”