Dobre pytanie, nie? Czy musimy osiągnąć sukces w życiu przed trzydziestką bo inaczej jesteśmy bezwartościowi? Czy też może gra się toczy O COŚ ZUPEŁNIE INNEGO?
Bardzo, bardzo, bardzo drażni mnie narzucanie komukolwiek tego, w oparciu o co powinien czuć się dobrze lub źle w życiu. Jak ktoś chce być prezesem Warner Bros, to niech sobie będzie. A jak ktoś chce wycinać z drewna małe zwierzaczki i robić z nich dioramy, to niech sobie wycina i robi.
Są wielkie marzenia, są małe marzenia. To fakt. Nie wszystko na świecie będzie równe kalibrem. Ale wszystko co dotyczy satysfakcji z życia będzie równe sobie nawzajem emocjonalną wartością i tyle.
Zobacz – dam własny przykład.
Według większości “tradycyjnych, polskich wartości” jestem chodzącą niedojdą – facet przed trzydziestką (o-oł), BEZ STAŁEGO ZATRUDNIENIA (hello :D), nie mający swojego mieszkania (ajajaj), bez żony (o kurdełe), i do tego nadal bawi się w gry komputerowe, jeździ na larpy i czyta fantastykę (kaplica).
No dramat, nie? 😀
Ja wiem, sam się czasem załamuję jak mijam lustro 😀
Dzięki Bogu mam chociaż samochód, bo już w ogóle byłby katafalk.
Tylko że… no to nie do końca tak.
Bo ja to wszystko mam tak, jak chciałem. Poświęciłem 10 lat pracy zawodowej by nie mieć stałego klienta, stałego zatrudnienia, jednego obowiązku. Przestudiowałem temat od deski do deski by podjąć decyzję o niekupowaniu mieszkania.
Ja wiem co robię.
Po prostu moje kryteria “ogarniania” życia są inne niż większości społeczeństwa. I Wasze też mogą być.
I nikomu nic do tego.
Swoją drogą – z okazji premiery mojego Małgorzata Zmaczyńska zaprosiła mnie do swojego i pomysł na ten tekst powstał w stu procentach z .
Jeśli macie ochotę na półtorej godziny mojego ultra szczerego opowiadania właśnie na takie wątki – .
To jedyny zewnętrzny materiał, na który zgodziłem się przy okazji tej premiery 🙂
OK, ale lecimy dalej.
Teraz zaczynają się schody.
Bo, zobaczcie: skoro wychodzi na to, że średnio mnie obchodzi to jak konkretnie chcecie “ogarnąć” swoje życie… to co ja tu właściwie robię? Czemu od lat prowadzę bloga w tej tematyce? Czemu wypuściłem ?
Aaaa, bo widzisz.
Wierzę, że jest jeszcze jeden poziom ogarniania.
Poziom głębiej.
Nie, nie obchodzi mnie czy chcesz mieć mieszkanie czy stałą pracę.
Ale, na litość, CHOLERNIE mnie obchodzi, czy potrafisz nie sabotować własnych dni przez pomylone, nieprzekminione podejście do problemów.
NIESAMOWICIE mnie obchodzi, czy potrafisz lepiej ogarniać swoje emocje w trudnych chwilach, bo skoro chwila I TAK JEST TRUDNA to po co ją dodatkowo polewać benzyną i podpalać, skoro można inaczej?
NAPRAWDĘ zależy mi, byśmy potrafili wszyscy interpretować wydarzenia pod siebie i pod własne potrzeby, a nie tak, jak ktoś nam narzucił.
TO jest moja definicja ogarniętego życia.
Ogarniając swoje emocje, problemy, trudne chwile, czas i kasę, i ogólny światopogląd w życiu będzie Ci przyjemniej osiągnąć… cokolwiek tam sobie tylko chcesz. Awans. Wycieczkę. Nic konkretnego.
Nic mi do tego.
To jak sobie samodzielnie interpretujesz własne zasady “ogarniętego” życia to jest tylko i wyłącznie Twój biznes i jedyne czego mogę Ci życzyć, to aby się spełniły. Rodzina, dzieci, dom, świat, cokolwiek tam chcesz. Niech się po prostu spełni.
Ale.
Niezależnie od tego, co ma Ci się spełnić, będzie skuteczniej i sprawniej dążyć do tego przy pomocy ogarniętego podejścia do życia.
I dokładnie w tym celu .
Kurs: “Ogarnięte życie” – co to?
Znacie mnie i wiecie, że od lat “zbieram” różne praktyczne podejścia do życia. Skończyłem w tym celu studia biznesowe. Skończyłem w tym celu studia psychologiczne. Przetestowałem w praktyce cały współczesny stoicyzm. Podokładałem do mojej coraz bardziej abstrakcyjnej układanki egzystencjonalizm, eudajmonię, Alana Wattsa… jeju, no wszystko podokładałem.
W efekcie powstał taki fajny, szwajcarski wręcz mechanizm elegancko tykający i pozwalający mi nieźle ogarniać wieloetatową karierę, spore aspiracje, wymagający elastyczności kalendarz i nawet nienajgorsze życie prywatne.
A potem to wszystko szlag trafił, bo w szybkim tempie oberwałem kilkoma atrakcjami. Zawaliło mi się zdrowie, krótko później zawaliła mi się sytuacja zawodowa, krótko później zawaliły mi się różne relacje prywatne, więcej niż jedna, a same najbliższe.
Zewnętrzne ciśnienia doprowadziły do sytuacji, że przez bite dwa miesiące nawet na sekundę nie wyszedłem z trybu “PEŁNE EMERGENCY, PRÓBUJEMY PRZETRWAĆ, PANIE KAPITANIE HELPUNKU”.
Zaraz będzie pół roku od apogeum tamtych wydarzeń.
I wiesz co?
Nigdy nie czułem się lepiej. Nigdy nie czułem się spokojniej. Nigdy nie robiłem więcej i zarazem nigdy nie towarzyszyło mi tak głębokie poczucie, że w sumie to się trochę ochrzaniam. Nigdy szybciej nie zmierzałem ku swoim marzeniom i nigdy nie miałem więcej uwagi na codzienność, taką najfajniejszą, powszednią, pozbawioną atrakcji a pełną zmian pogody i pogaduch z bliskimi.
Z całego tego mojego super systemu ostało się to, co najważniejsze i – moi drodzy – pierwszy raz w życiu stworzyłem pod kątem ogarniania życia cokolwiek naprawdę autorskiego. Tak funkcjonującego “” nie spotkałem wcześniej. Nie wiem, czy jest dla każdego.
To znaczy, inaczej – ja WIEM że nie jest dla każdego.
Ale jeśli interesuje Cię to w jaki sposób podchodzę do problemów, porażek, potknięć, sytuacji losowych, innych ludzi, dylematów czy wątpliwości… no to nagrałem o tym kurs. Krok po kroku. Wycieczka po mojej głowie.
Dziwnie mi tam kogokolwiek wpuszczać, bo raczej zachowuję takie opowieści dla najbliższych przyjaciół, ale z drugiej strony widzę to tak: w toku trudnych wydarzeń powstała naprawdę niegłupia wartość. Chyba bym oszalał, gdybym nie zrobił z nią tak, by mogła też pomóc innym ludziom. By mogła pomóc Wam lepiej nawigować przez trudy i po prostu częściej zachowywać pogodę ducha:)
Łapcie zatem – i patrzcie, czy to coś dla Was.
Ja nie zachęcam do kupna, ja tylko zapraszam do rzucenia okiem.
Sami podejmiecie decyzję, czy Was to interesuje, czy nie.
A wszystkim, którzy o ten kurs nieubłaganie prosili od maja – dziękuję. Serio. Bez Waszego zwracania uwagi i regularnych “szturchnięć” pewnie bym zrezygnował i zachował tak jak zwykle: zamilkł, bo gdy chodzi o mnie samego, to ja nie lubię gadać. Ale przełamuję się i działamy. Dzięki Wam.
Piony dla każdego z osobna, bo jesteście uparte bestie 😀
Ciao ,
Photo by on
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS