FUTBOL || Warmińsko-Mazurski Związek Piłki Nożnej ruszył z kolejnym sezonem kursów na sędziów piłkarskich. Czy warto dołączyć do “gwiżdżącej rodziny”? — Oczywiście. To pozytywna, wzmacniająca szkoła życia — mówi Patryk Grącki, sędzia ze Szczytna.
Sędziów doskonale znanych piłkarzom i kibicom naszego powiatu jest jednak znacznie więcej. Jednym z nich jest Damian Krumplewski. Zaczął “gwizdać” w 2013 roku. Jak przekonuje, w tym czasie sędziowanie pomogło mu nabyć wiele korzystnych cech: i w życiu zawodowym, i w życiu prywatnym. — Nie ma chyba drugiej takiej profesji, która aż tak kształtowałaby charakter. Bo wszystko jest OK, gdy sytuacja na boisku jest klarowna. Gdy jednak pojawiają się wątpliwości, a na podjęcie decyzji jest ledwie ułamek sekundy, są i trudności. Zawodnicy podbiegają, wymachują rękami, rzucają różnymi epitetami… My musimy zachować w tym wszystkim spokój, wytłumaczyć merytorycznie decyzję oraz uspokoić towarzystwo. Nie jest to proste, ale dzięki takim “kryzysom” stajemy się bardziej odporni na stres i później nie sprawia to nam żadnego problemu — mówi Damian, niedawno nominowany w plebiscycie W-MZPN w kategorii “Sędzia Roku”.
— Jeśli czegoś brakuje, to zwłaszcza jednej rzeczy: atmosfery w szatni. Wygrana czy przegrana… To nie miało znaczenia. Zespół zawsze trzymał się razem — przekonują sędziowie.
Kobiety na murawy
Widok sędziujących mężczyzn nikogo nie dziwi. Szeregi sędziowskie Warmii i Mazur stale wzbogacają się jednak o kolejne panie. Czy radzą sobie w tym — przynajmniej stereotypowo — “męskim” świecie?
— Kiedyś wydawało mi się, że nie dadzą sobie rady. Z biegiem czasu widzę jednak w jak dużym byłem błędzie. Są równie dobre, a w studzeniu emocji często nawet lepsze niż faceci — mówi Damian Krumplewski, potwierdzając tym samym stare powiedzenie, iż “kobiety łagodzą obyczaje”.
Jednym z idealnych tego przykładów jest Monika Piekarska. I choć obranej przeszło 3 lata temu drogi nie żałuje, to… początkowo nie wierzyła, że może okazać się to jej wielką pasją.
— Pamiętam chwilę, gdy poszłam obejrzeć mecz, podczas którego jednym z sędziów był mój obecny narzeczony. Te wszystkie teksty z trybun… Wówczas byłam przekonana, że nigdy z własnej woli nie zgodziłabym się wystawić na coś takiego. Ciekawość jednak zwyciężyła i… po roku zapisałam się na kurs — mówi Monika.
— Szybko musiałam się zmierzyć z tym, co wcześniej mnie przerażało. Stojąc przy linii bocznej, od strony trybun, miałam chwile zwątpienia. Pytałam sama siebie czy warto wysłuchiwać tylu nieprawdziwych, “wyszukanych” rzeczy na swój temat. Po pewnym czasie zaczęło mnie to jednak motywować. Budowało to moją pewność siebie, aż w końcu się uodporniłam i mogłam skupić się w nawet na “wyłapywaniu smaczków”. Czyli naprawdę oryginalnych tekstów i zachowań kibiców, którymi później możemy prywatnie dzielić się i żartować w sędziowskim gronie — dodaje, wspominając jednocześnie o zbierającej świetne recenzje akcji pt. “Szacunek dla arbitra”, mającej na celu minimalizowanie i sankcjonowanie zachowań nie stojących w duchu fair play.
fot. Kamil Kierzkowski
— Teraz to zajęcie daje mi mnóstwo satysfakcji i przyjemności. Wzmocniło mnie psychicznie, co przydało mi się wielokrotnie w życiu prywatnym. Strach, który pojawiał się przy podnoszeniu chorągiewki w kontrowersyjnych sytuacjach, już dawno jest tylko wspomnieniem. Sędziowanie pozwoliło mi poznać poza tym duże grono wspaniałych, ciekawych i różnorodnych ludzi. Zarówno wśród arbitrów, jak i zawodników oraz działaczy — dodaje Monika Piekarska.
Droga dla młodych
W sędziowskich szeregach można usłyszeć, że jest to fach dla osób w praktycznie każdej grupie wiekowej. Potwierdzeniem tego jest m.in. Gabriela Dymidziuk, która przygodę z gwizdaniem rozpoczęła jako nastolatka w czasach licealnych.
— Nie żałuję, że zapisałam się wówczas na ten kurs W-MZPN. Sędziowanie nauczyło mnie ciężkiej, sumiennej pracy. Nie ma co kłamać: wówczas bardzo cieszył mnie też zastrzyk gotówki, który miał miejsce po każdym meczu. Dzięki nim w pewnym stopniu mogłam odciążyć rodziców i dysponowałam własnymi, prywatnymi oszczędnościami na własne potrzeby — mówi niedawna lewoskrzydłowa występująca w III lidze. — Każdy sędziowany w czasach szkolnych mecz bardzo mnie cieszył. I to nawet wtedy, gdy trzeba było po nim, mimo zmęczenia, zabrać się od razu do książek.
Czy, po 3 latach sędziowania, podczas “wolnych weekendów” zdarza się jej tęsknić za starymi, kultowymi krzykami typu “sędzia kalosz”? — Takie już się raczej nie pojawiają (śmiech). Trudno wyobrazić mi sobie jednak weekend bez sędziowania. Jeśli takowy się przytrafia, to czuję jakby mi czegoś brakowało. Jakiekolwiek krzyki z trybun już dawno nie robią na mnie wrażenia. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej wierzę w swoje możliwości i skupiam się na pracy. Nie czuję na plecach “ciężkiego oddechu trybun”. Sama zresztą w pewien sposób rozumiem emocjonalne zachowania kibiców, bo… i mi zdarza się przecież występować w tej roli. A gdy gra ulubiona drużyna… czasem trudno się opanować. I to jest jedna z rzeczy, które czynią futbol pięknym — podsumowuje Gabriela Dymidziuk.
Jak zacząć?
By rozpocząć przygodę z gwizdaniem, wystarczy stawić się na jednym z kursów. Odbywają się w Olsztynie (al. Piłsudskiego 69a, w biurze W-MZPN). W trwającym “sezonie” pozostało jeszcze 7 możliwych terminów (11-12 stycznia, 18-19 stycznia, 25-26 stycznia, 1-2 lutego, 8-9 lutego, 15-16 lutego i 22-23 lutego). By dokonać zgłoszenia, wystarczy np. wypełnić krótki formularz zamieszczony na stronie internetowej (wmzpn.pl).
Zajęcia podzielone są na 2 etapy. Pierwszy dzień poświęcony jest zdobywaniu wiedzy teoretycznej. Drugi stanowią kwestie praktyczne, bezpośrednio na boisku pod okiem instruktorów. Egzamin dający “przepustkę” na murawy Warmii i Mazur odbędzie się w marcu. Z wątpliwościami i pytaniami można zgłaszać się ponadto poprzez e-mail ([email protected]).
Kamil Kierzkowski
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS