Polska zrobiła pierwszy krok, by wreszcie mieć własną elektrownię atomową o ostatecznie wybrała amerykańskiego wykonawcę. Droga do atomu jednak będzie długa i bardzo wyboista. Nie tylko ze względu na wyzwania technologiczne i ogromne, szacowane na 150- 200 miliardów złotych koszty inwestycji. Należy spodziewać się, że na owej drodze pojawi się mnóstwo przeszkód i pułapek, a stawiać je i zakładać będą Unia Europejska i jej główni właściciele, czyli Niemcy i Francja.
CZYTAJ TEŻ:
— Mocny list otwarty w „Le Monde”! „Przez błędy w obliczu rosyjskiej agresji Francja straciła historyczną okazję, by umocnić pozycję
— Unia wymusi używanie samochodów elektrycznych? Ziobro komentuje słowa Hołowczyca: Zakaz silników spalinowych to ślepy tor
— To koreańska elektrownia atomowa może być pierwszą w Polsce, która zacznie działać. „Sojusz polsko-koreański to cenne uzupełnienie innych sojuszy”
Opozycja przeciwko atomowi
Niewykluczone też, że unijne działania blokujące atomową inwestycję wspierać też będzie dożywotnia polska opozycja, czego zajawką były słowa Leszka Millera, którego bardziej interesuje co zrobi Unia, niż to czy powstanie elektrownia zasilająca 4 miliony gospodarstw i czy Polska zbuduje swą niezależność energetyczną. Pretekstem do ewentualnej blokady budowy miałby być tryb wyboru amerykańskiej firmy Westinghouse, która ma elektrownię stawiać.
To niewątpliwie wywoła pytania, dlaczego w sytuacji, w której staramy się inwestować głównie z obszaru UE, wybór następuje dalej spoza Unii.
— powiedział Miller w Polsat News.
Jeżeli nic się nie zmieni, to nasz kraj będzie miał bardzo poważne problemy idące w takim bardzo skrajnym wymiarze, do blokady tej inwestycji przez KE.
Tych słów nie traktowałbym tylko jako zrzędzenia starego działacza komuny i junty Jaruzelskiego, ale też jako zapowiedź tego, co prawdopodobnie będzie się działo. W podobnych duchu już wypowiadali się były prezydent Bronisław Komorowski (z tym, że akurat on to raczej rzeczywiście zrzędził) i inni politycy opozycji.
Po bardzo skromnych słowach aprobaty jakie pojawiły się po oficjalnym ogłoszeniu wyboru amerykańskiej firmy i tego, że przystępujemy do dzieła, opozycja już zaczęła podnosić kwestię tego, że nie wybrano europejskiego wykonawcy i to może zagrozić naszym stosunkom z Unią. Europejskiego wykonawcę, czyli francuskiej, niemal wyłącznie państwowej – w 80 procentach, firmy Electricite de France (EDF). Jej prezesa osobiście ustanawia premier Francji.
Ostatnie lata EDF to historia ciągłej męki z inwestycjami, awariami, dotrzymaniem zobowiązań wobec związków zawodowych i pracowników na emeryturze. Zapisów o sukcesach firmy w ostatnich latach nie ma. Najlepiej odzwierciedlają to giełdowe notowania EDF. Jej wartość wynosi mniej więcej 1/8 tego co 15 lat temu, a realnie, zważywszy na inflację, znacznie mniej.
Francuski monopolista
O żadnej konkurencyjności europejskich wykonawców nie ma mowy, bo EDF to jedyna firma z Unii, która byłaby w stanie elektrownię atomową w Polsce postawić. I to tylko teoretycznie. Innych nie ma. Piszę o teoretycznych możliwościach, bo praktyka pokazuje jaki mozół i skandale finansowe towarzyszą rozbudowywaniu i modernizowaniu przez EDF brytyjskiej elektrowni atomowej Hinkley Point. Wiecznie opóźnienia, (ostatnie ogłoszone w maju tego roku), wieczne podnoszenie kosztów. Rozpoczęty w w 2012 roku proces inwestycyjny miał zakończyć się w tym roku. Nowy termin to rok 2027, a to co miało kosztować 16 miliardów funtów będzie kosztować co najmniej 25, o ile nie dojdzie do kolejnych opóźnień.
Dla EDF budowa elektrowni w Polsce byłaby wielką gratką i raczej nie ma wątpliwości, że Paryż będzie w Brukseli interweniować. Francuski tygodnik ekonomiczny „La Tribune” już pisze o niewdzięczności Polski, która otrzymała najwięcej pieniędzy z Unii, a teraz nie dba o europejskie firmy.
To (wybór amerykańskiego Westinghouse – przyp. red.) wzmacnia w Europie krytykę pod adresem Polski, która nie gra kartą europejską, podczas gdy od wejścia do Unii Europejskiej w 2004 roku korzysta z kolosalnej pomocy Brukseli dla swojego rozwoju.
Trzeba jednak uczciwie zaznaczyć, że tygodnik przyznaje, iż nie chodzi tylko o projekt energetyczny, ale też związane z nim kwestie bezpieczeństwa. Tygodnik cytuje wypowiedź wysokiego, anonimowego urzędnika amerykańskiej administracji
Nie chodzi tylko o komercyjny projekt energetyczny, chodzi o to, jak zdefiniujemy to, co nazwałbym współzależnym bezpieczeństwem na nadchodzące dziesięciolecia”
— powiedział urzędnik.
Jestem zdania, że opozycja zrobi wiele, by projekt budowy elektrowni atomowej zdyskredytować. Zainteresowane tym będą Francja i Niemcy (a po co jakimś tam Polakom tyle prądu). Uruchomiona zostanie Komisja Europejska, która na rozkaz Paryża i Berlina będzie chciała zablokować finansowanie inwestycji, o czym wspominał Miller, i wszelkie lobbystyczne i agenturalne organizacje ekologiczne.
Nadzwyczajna sytuacja
Polska nie może się na to oglądać. Należy odrzucić wszelkie gadanie o koniecznym, unijnym trybie przetargowym, który w istocie sprowadzać miałby się do wyboru firmy francuskiej. Tylko to bowiem zadowoliłoby unijczyków. Sytuacja jest nadzwyczajna, więc unijne procedury można pominąć. Jeśli wojna na Ukrainie i wielki kryzysy energetyczny, na który Unia przez całe lata pracowała, nie są sytuacją nadzwyczajną, to niby co miałoby nią być? Sytuacja jest też zerojedynkowa. Albo z budowania elektrowni atomowej w Polsce będą cieszyć się Francuzi, albo Amerykanie. Opowieści o tym, że należy grać w jednej europejskiej drużynie (zapewniam Państwa, że ten wątek będzie podnoszony do znudzenia) nie mają żadnego sensu. Polska jest w Unii, co podobno nadal daje jakieś korzyści ekonomiczne i w NATO. Które z tych członkostw jest ważniejsze? O które bardziej trzeba dbać? NATO to Ameryka a nie Francja i Niemcy, czy Bruksela, choć w niej siedzibę swą ma. (Gdybym był Polską, to w ramach miłosnych stosunków z Unią rozpocząłbym dyplomatyczną ofensywę o przeniesienie siedziby Paktu z Brukseli do Warszawy. To nic nie kosztuje, a wrzask podniósłby się rozkoszny).
Tak, czy owak jeśli alternatywa jest taka: czy zadowolić Unię, czy Sojusz Północnoatlantycki to wybór jest oczywisty – NATO. I to powinien być argument przecinający wszelkie ględzenie o odwróceniu się od unijnych partnerów. Niech się mury pną do góry!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS