A A+ A++

Okręty podwodne we współczesnym konflikcie morskim są orężem groźnym i wszech­stron­nym. Zwłaszcza na Morzu Bałtyckim, gdzie dobrze wyszkolona załoga jest w stanie skutecznie uprzykrzać życie przeciwnikowi. Wiedzą o tym Szwedzi, Duńczycy, Niemcy, Rosjanie, jednak najwyraźniej nie do końca zdają sobie z tego sprawę Polacy. Według pojawiających się nieoficjalnych informacji program „Orka”, mający na celu pozyskanie nowych okrętów podwodnych dla MW RP, znów znalazł się na zakręcie. Po ewentualnym zarzuceniu postępowania będący się w fatalnej kondycji Dywizjon Okrętów Podwodnych będzie mógł szykować się do ostatniego opuszczenia bandery.

Na początku maja podczas konferencji Defence 24 Days komandor Piotr Skóra z Szefostwa Techniki Morskiej Agencji Uzbrojenia przekazał, że w czerwcu ma się zakończyć procedura analizy rynku w ramach programu „Orka”. Następnie postępowanie miało przejść do fazy przetargowej, co otwierałoby drogę do pozyskania nowych jednostek. Również kwestią tygodni miało być opublikowanie listy zakwalifikowanych do ostatniego etapu przedsiębiorstw.

W ten sposób minął cały czerwiec, zaś lipiec nieubłaganie dobiega końca, a Agencja Uzbrojenia nie przekazała obiecanych w maju informacji na temat postępowania. W zamian zaczynają pojawiać się doniesienia mówiące, że polscy marynarze będą musieli jeszcze trochę poczekać na nowe okręty podwodne (o ile w ogóle je dostaną).

Dlaczego? Otóż 23 lipca odbyło się posiedzenie Rady Modernizacji Technicznej, podczas którego omówione miały być dalsze kroki w sprawie realizacji programu „Orka” oraz wyniki analiz i rekomendacje przedłożone przez Agencję Uzbrojenia.

Rada jest organem decyzyjnym w sprawie realizacji programów modernizacyjnych. W jej skład wchodzą między innymi przedstawiciele AU, Sztabu Generalnego i Departamentu Polityki Zbrojeniowej. Uprzednio przekazywane informacje o przyszłości programu „Orka” i ogólny entuzjazm w środowisku eksperckim sugerowały, że zielone światło dla postępowania jest w zasadzie formalnością.

Problem wynikł, kiedy ze strony resortu obrony nie pojawiały się żadne komunikaty o wynikach posiedzenia RMT. Ich miejsce zaczęły szybko zajmować nieoficjalne – i bardzo pesymistyczne – informacje. Co gorsza, fatalne dla Dywizjonu Okrętów Podwodnych doniesienia przekazywali też eksperci związani ze środowiskiem Marynarki Wojennej.

Rzekomo wszyscy członkowie RMT spoza Agencji Uzbrojenia zajęli negatywne stanowisko na temat pozyskania okrętów podwodnych. Co ciekawe, rekomendacje przedłożone przez AU nie zostały odrzucone wprost, a program trafił do „zamrażarki” poprzez redefinicję wymagań.

Jeśli to się potwierdzi, w zasadzie oznacza to koniec historii Dywizjonu Okrętów Podwodnych, sięgającej początków istnienia Marynarki Wojennej II RP. Obecnie naszym jedynym okrętem podwodnym jest ORP Orzeł (291), radzieckiego projektu 877E (w kodzie NATO: Kilo). Jednostkę przyjęto do służby 1986 roku, jednak ostatnie lata eksploatacji nie należały do najszczęśliwszych. Okręt ulegał częstym awariom, przez co długie lata spędzał w stoczni. W 2017 roku doszło do pożaru na jednostce.

Okręt podwodny ORP Kondor, wycofany ze służby 20 grudnia 2017 roku jako pierwsza jednostka typu 207.
(Ministerstwo Obrony Narodowej via Wikimedia Commons)

Przez kolejne lata usiłowano przywrócić okręt do gotowości bojowej. Ostatecznie dopiero w marcu bieżącego roku Orzeł przeszedł odbiory podwodne i powrócił do standardowej działal­ności operacyjnej. Wszystko przy pomocy załogi i specjalistów z stoczni. Nie zmienia to faktu, że jest już u kresu żywotności i pilnie wymaga pozyskania następcy. W 2021 roku wycofano ze służby dwa ostatnie okręty podwodne typu 207, szerzej znanych jako typ Kobben: OORP Bielik i Sęp. Wcześniej wycofano OORP Kondor i Sokół, odpowiednio w 2017 i 2018 roku. Tym samym cały ciężar szkolenia kadr przeszedł na Orła, a część załóg służących na Kobbenach odeszła na emerytury lub została roz­dys­po­no­wana między inne okręty.

Poważnie ograniczyło to personel sił podwodnych, którego wyszkolenie jest kosztowne i zajmuje bardzo dużo czasu. Wprawdzie na terenie Akademii Marynarki Wojennej znajduje się okręt Jastrząb-Kobben służący za symulator, jednak pozwala tylko w małym stopniu utrzymywać nawyki drogocennego personelu. Warto podkreślić, że program „Orka” realizowany jest od 2012 roku, zaś przymiarki do pozyskania fabrycznie nowych okrętów podobnych trwają od 1997 (sic!) roku.

Na ile wierzyć oświadczeniom?

Sztab Generalny milczy na temat „Orki”, z kolei Ministerstwo Obrony Narodowej i Agencja Uzbrojenia przekazały dwa lakoniczne komunikaty. Oba mówią, że wcześniejsze informacje nie są prawdziwe, a proces pozyskania nowych okrętów podwodnych jest kontynuowany. Oba komunikaty dolały oliwy do ognia, ponieważ nie odnosiły się bezpośrednio do stawianych przez środowisko zarzutów. Obie instytucje nie odnoszą się również do stawianych im pytań.

Nasza redakcja skierowała do Agencji Uzbrojenia i Szefostwa Techniki Morskiej prośbę o komentarz i sprostowanie pojawiających się informacji. Na ten moment nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi (podobnie jak w przypadku zapytania w sprawie nowych KTO Rosomak sprzed kilku tygodni).

Oczywiście cieszy fakt, że inne przedsięwzięcia ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa morskiego Polski są sukcesywnie realizowane, tak jak fregaty Miecznik, niszczyciele min Kormoran oraz nowe okręty rozpoznawcze, jednak okręty podwodne są równie ważnym elementem układanki. Pozostaje więc czekać na konkrety ze strony MON-u.

Okręty podwodne pilnie potrzebne

Polska drogą morską zaspokaja w zasadzie całość zapotrzebowania na gaz i ropę naftową. Ropa sprowadzana jest zbiornikowcami z Arabii Saudyjskiej i Norwegii, zaś LNG – ze Stanów Zjednoczonych i Kataru oraz przez gazociąg Baltic Pipe. Maksymalna przepustowość gazociągu wynosić ma 10 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie, czyli 60% rocznego zapotrzebowania.

Są to surowce, bez których trudno wyobrazić sobie codzienne funkcjonowanie. Na wypadek sytuacji kryzysowych konieczne jest zabezpieczenie dostaw tych surowców w celu zapewnienia ciągłości funkcjonowania państwa. Dodajmy, że drogą morską sprowadzana jest duża część towarów, zaś porty morskie odpowiadają za ponad 10% wpływów do budżetu państwa – w 2022 roku przełożyło się to na 58 miliardów złotych.

Również powoli powstaje morska farma wiatrowa wraz z elektrownią jądrową. Obie inwestycje w przyszłości będą potrzebować ochrony ze strony morza, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę rosyjskie sabotaże podmorskiej infrastruktury krytycznej.

Warto podkreślić, że okręty podwodne przeznaczone są nie tylko do zwalczania okrętów nawodnych i podwodnych, służą również do prowadzenia szeroko pojętych działań rozpoznawczych i dywersyjnych. Okręt podwodny jest w stanie skrycie monitorować ruchy przeciwnika i transportować grupy dywersyjne, nie wspominając już o możliwości skrytego minowania podejść na przykład do rosyjskiego portu wojennego w obwodzie królewieckim.

Uzbrojenie pozyskiwane dla innych rodzajów sił zbrojnych, jak czołgi i armatohaubice samobieżne, jest dostarczane do naszego kraju drogą morską. Wojska amerykańskie stacjonujące w Polsce dostarczają uzbrojenie drogą morską. Głęboko smuci fakt, że wraz z pozyskiwaniem uzbrojenia zapomina się, iż paliwo, które napędza czołgi i śmigłowce, dostarczane jest w zdecydowanej większości drogą morską i to właśnie Marynarka Wojenna odpowiada za ciągłość dostaw w sytuacjach kryzysowych.

Bez odpowiednich narzędzi nie będzie ona w stanie wykonywać powierzonych zadań. Czas budowy okrętu podwodnego to około dekady, w związku z czym decyzje o kupnie okrętów podwodnych muszą zostać podjęte jak najszybciej.

Łukasz Golowanow & Maciej Hypś, Konflikty.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrezydent Krakowa wystosował specjalny apel do mieszkańców
Następny artykułАрмія РФ скинула КАБ на Іллінку в Донецькій області, загинула жінка