Fakty są takie, że uczniowie zza wschodniej granicy mają lepsze wyniki niż Polacy. Niejednokrotnie zdobyli maksymalną liczbę punktów. Mówi się, że powodem jest łatwiejsza matura na Białorusi i Ukrainie, honorowana przez UAM tak, jak polski egzamin dojrzałości.
Polski rząd w 2005 roku podpisał porozumienie z Gabinetem Ministrów Ukrainy o wzajemnym uznawaniu akademickim dokumentów o wykształceniu. W tym roku UAM traktował ukraińską maturę równoważnie do polskiej.
Relacje młodych ukraińskich blogerów, którzy edukowali się w Polsce i w swojej ojczyźnie pokazują, że wątpliwości, co do jakości zagranicznych matur mogą być uzasadnione. Po pierwsze pod kątem poziomu…
Na Ukrainie kilka lat temu nie zdać matury było niemożliwe, ponieważ certyfikat dawało się każdemu, kto przyszedł na egzamin, nawet jeżeli tam nic nie napisałeś. Teraz tylko wprowadzili jakieś minimalne progi
– mówi blogerka.
Kolejną sprawą podnoszoną w kontekście zamieszania z rekrutacją jest rzetelność dokumentów.
Jako była uczennica zwykłej ukraińskiej szkoły wiem, jak wygląda korupcja w ukraińskich szkołach. Wiem, że każde świadectwo i każdą ocenę można kupić. Wyprzedzając wasze pytania, czy można kupić wynik matury? Z takimi ploteczkami to się nie spotykałam (mówione ironicznie)
– twierdzi kolejna blogerka.
Wątpliwości nie rozwiewa odpowiedź władz UAM. Rektor UAM prof. Bogumiła Kaniewska wydała oświadczenie, w którym zapewnia, że rekrutacja przebiega zgodnie z prawem. Oświadczenie to można także odczytywać jako próbę zamknięcia ust mediom aluzjami do dyskryminacji uczniów żydowskich w czasie XX-lecia międzywojennego, czy w latach późniejszych.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS