A A+ A++

Obserwatorom wydarzeń na świecie umknęły dwa z nich, które miały w ubiegłym tygodniu a zwiastować mogą zarówno wyłonienie się nowego ogniska konfliktu regionalnego, jak i powstanie wspólnoty interesów rosyjsko-chińskich, po to aby w kolejnym regionie świata zredukować wpływy kolektywnego Zachodu.

Chodzi o konsultacje między Etiopią a Chinami i bliskowschodnią podróż rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Sergieja Ławrowa. Konsultacje chińsko – etiopskie, państw, których współpraca określana jest mianem strategicznej i które odbyły się w trybie online, związane były przede wszystkim z kryzysem wokół Tamy Wielkiego Odrodzenia, gigantycznej inwestycji Addis Abeby polegającej na budowy tamy, elektorowi i zbiornika wodnego, którego napełnienia (V faza) planowane na tegoroczną porę deszczową może, zdaniem sąsiadów, przede wszystkim Sudanu i Egiptu, doprowadzić do kataklizmu ekologicznego, żywnościowego i społecznego w państwach znajdujących się w dolnym biegu Nilu. W konsultacjach wzięli udział minister Redwan Hussein ze strony Etiopii oraz chiński wiceminister spraw zagranicznych Deng Li. Na początku marca miało inne ważne wydarzenie, a mianowicie podpisanie między Etiopią a Chinami, memorandum w sprawie ochrony chińskich inwestycji realizowanych w Etiopii w ramach inicjatywy Pasa i Szlaku. Chińska oficjalna agencja Xinhua napisała przy okazji o „silnym partnerstwie” z Etiopią, a obydwa wydarzenia należy uznać za sukces dyplomacji tego kraju, który w ten sposób odpowiedział na zawarte na początku marca, w trakcie wizyty szefa egipskich sił zbrojnych generała Mohameda Farida w Chartumie, porozumienie wojskowe między Egiptem a Sudanem. Etiopia widząc zbliżenie między tymi państwami na tle wspólnego przeciwdziałania budowie Tamy Wielkiego Odrodzenia próbowała początkowo skłonić Turcję aby ta stanęła po jej stronie w tym regionalnym sporze, który może przerodzić się nawet w wojnę. Jednak Ankara dążąc od pewnego czasu do normalizacji stosunków z Kairem, czego świadectwem jest choćby zamknięcie znajdujących się w Turcji przedstawicielstw Bractwa Muzułmańskiego, opozycyjnego wobec rządu Egiptu, odrzuciła tę propozycję. Addis Abeba zwróciła się więc do Pekinu i zawarte porozumienia trzeba uznać za wzmocnienie jej pozycji w regionalnym sporze. Jak informuje portal Al. Monitor specjalizujący się w tematyce Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, etiopski minister Munir Adam, po zawarciu porozumień z Chinami, napisał tweeta w którym argumentował, że ma ono na celu ochronę wielkich projektów inwestycyjnych w Etiopii, w których uczestniczą Chińczycy. Nie ma wątpliwości, że jednym z nich jest sporna tama i zbiornik retencyjny. Ta rozpoczęta w 2011 roku, warta 4,5 mld dolarów inwestycja, która popierają wszystkie etiopskie partie polityczne, już stała się powodem istotnych napięć w regionie i przesunięć na lokalnej mapie geopolitycznej. Jak wiadomo zarządzanie zasobami wody we współczesnym świecie ma coraz większe znaczenie geostrategiczne, tym bardziej w rogu Afryki. Etiopia po napełnieniu zbiornika mogącego pomieścić 74 mld m³ wody i uruchomieniu zbudowanej elektrowni wodnej stać się może nie tylko znaczącym regionalnym eksporterem energii elektrycznej, ale również państwem kontrolującym poziom wody w Nilu, co zwłaszcza w latach suszy ma olbrzymie znaczenie polityczne w sąsiednich krajach, przede wszystkim w Sudanie i w Egipcie. Sytuacja rolnictwa w Egipcie, kraju który już jest jednym z największych światowych importerów zboża, a co za tym idzie stan nastrojów politycznych w tym kraju, bezpośrednio związane są z poziomem wody w Nilu.

Inwestycja już ożywiła lokalną rywalizację między Egiptem a Etiopią o dominację w Rogu Afryki a także doprowadziła do nowych regionalnych koalicji i przymierzy. Oficjalnie ministrowie odpowiedzialni za gospodarkę wodną zainteresowanych krajów rozmawiają pod patronatem Unii Afrykańskiej na temat zasad funkcjonowania tamy, ale kolejne rundy negocjacji niewiele do tej pory dały. Oczekiwano, że Addis Abeba nie zdecyduje się na napełnienie zbiornika wodnego przed osiągnięciem porozumienia, jednak rząd Partii Dobrobytu Abiy Ahmeda zdecydował się na politykę faktów dokonanych. Inwestycja ta jest zresztą częścią szerszego planu, którego celem jest wzrost regionalnego znaczenia Etiopii i osłabienie pozycji Egiptu. Innymi elementami tej polityki jest podjęcie przez Addis Abebę w 2018 roku próby pojednania z dotychczasowym „arcy-rywalem” Erytreą oraz budowa potrójnego aliansu, w skład którego obok Etiopii i Erytrei miałaby wejść również Somalia. Etiopskie elity, państwa nie mającego dostępu do morza, zaczęły nawet myśleć o budowie floty wojennej, która mogłaby stacjonować w specjalnie pozyskanej w tym celu bazie w Dżibuti i umożliwiać wywieranie wpływu na żeglugę przez Cieśninę Adeńską.

Egipt na te posunięcia odpowiedział z jednej strony zacieśnieniem regionalnej współpracy z Arabią Saudyjską i wejściem do powołanej w styczniu tego roku rady Arabsko – Afrykańskiej, z drugiej zaś sojuszem z władzami Sudanu. Innym przejawem budowania przez Kair lokalnych sojuszy jest wsparcie przez Egipt niepodległościowych nurtów w Somalilandzie, chcącej się uniezależnić prowincji Somalii.

Generał Gamal Mazloum, z egipskiej Akademii Wojskowej im. Nassera powiedział portalowi Al. Monitor, że Etiopia obawia się uderzenia wojskowego ze strony Egiptu i Sudanu, którego celem może stać się tama zlokalizowana niecałe 15 km od granicy etiopsko – sudańskiej. Dotychczasowe rozmowy utknęły w martwym punkcie, a w trakcie wizyty prezydenta Egiptu Abd al-Fattaha as-Sisi, która miała miejsce na początku marca, powiedział on, mając na myśli napełnianie sztucznego zbiornika przy Tamie Wielkiego odrodzenia, że „Etiopia chce działać metoda faktów dokonanych i zmonopolizować zasoby wody Nilu”. Zabrzmiało to groźnie zwłaszcza w sytuacji, kiedy na granicy sudańsko – etiopskiej już trwają sporadyczne starcia lokalnych oddziałów. Ich teatrem stała się sporna prowincja Al Fashara, pierwotnie na podstawie porozumienia z 1902 roku przyznana Sudanowi, ale w ostatnich latach w związku z wojna domową i zamętem w tym kraju zajęta przez Etiopię. Teraz w związku z wojną między rządem premiera Abiy Ahmeda a lokalnymi władzami w zbuntowanej etiopskiej prowincji Tigray, sytuacja się odwróciła i siły zbrojne Sudanu zajęły sporne tereny. Dziennik The Washington Post powołujący się na swe źródła w ONZ pisze, że obecnie obie strony ściągają posiłki wojskowe i już obecnie można mówić o co najmniej 16 punktach w których toczą się walki, zginęło w nich co najmniej kilkunastu żołnierzy po obu stronach. Napięcie na sudańsko – etiopskiej granicy jest tak duże, że w każdej chwili może eskalować w regularną wojnę.

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na zeszłotygodniową podróż Sergieja Ławrowa na Bliski Wschód. Obserwatorzy zwrócili uwagę, że był on pierwszym reprezentantem obcego rządu, który spotkał się z saudyjskim następcą tronu Muhammad bin Salmanem po tym jak Waszyngton otwarcie oskarżył go o bezpośrednia odpowiedzialność za zamordowanie dziennikarza Jamala Khashoggi, a administracja Joe Bidena już wcześniej zapowiadała ochłodzenie w relacjach z Rijadem. Ławrow rozmawiał również w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, oraz telefonicznie z ministrem spraw zagranicznych Egiptu Samihem Szukri. Oficjalnie głównym tematem rozmów była sytuacja w Libii i stosunek państw arabskich wobec reżimu w Syrii, jednak nie można wykluczyć, że poruszono również kwestie napięć Egiptu i Sudanu z Etiopią. Zresztą oficjalny komunikat po rozmowach w Arabii Saudyjskiej wspominał o kwestiach związanych z bezpieczeństwem żeglugi w Zatoce Perskiej, sytuacji w Jemenie i bezpieczeństwa Kanału Sueskiego. Moskwa, której udało się doprowadzić do zmiany stanowiska ZEA i Egiptu w sprawie członkostwa Syrii w Lidze Arabskiej, jest bardzo zadowolona z bliskowschodniej podróży Ławrowa. Rosja może rozmawiać w regionie z każdym i nie jest postrzegana jako państwo faworyzujące jakąkolwiek stronę w sporach politycznych. Utrzymuje również dobre relacje z władzami Sudanu, o czym świadczy choćby ostatnio zawarta umowa o budowie rosyjskiej bazy wojskowej nad Morzem Czerwonym. Mamy zatem do czynienia z sytuacją, kiedy Moskwa utrzymuje bliskie relacje z egipsko – sudańską stroną konfliktu o etiopską tamę, a Pekin jest strategicznym partnerem drugiej. Może to oczywiście sprzyjać zaognieniu sytuacji, ale bardziej spodziewać się trzeba wspólnego działania obydwu stolic na rzecz uregulowania sporu. Zarówno Moskwa jak i Pekin mogą być zainteresowane w pokazaniu światu, iż są one w stanie, współpracując, stabilizować sytuację regionalną a nieobecność kolektywnego Zachodu nie jest dla tego przeszkodą. Możemy też mieć do czynienia z sytuacją, kiedy zarówno Rosja jak i Chiny będą starały nie angażować się w regionalny spór, obawiając się, że w jego wyniku mogą więcej stracić niźli zyskać. Ale to też będzie czytelny sygnał dla świata na temat natury rosyjsko – chińskiego partnerstwa, które w takim ujęciu ma bardziej transakcyjny niźli strategiczny charakter.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZmarła Jolanta Brach-Czaina. Przewodniczka po (nie)zwykłość istnienia
Następny artykułProcesory Intel Comet Lake Refresh przetestowane. Jak wypada odświeżona 10. generacja?