A A+ A++

Maria Seweryn: To jest owiane trochę tajemnicą. Dużo w tym moich domysłów, przeczuć, intuicji i rozumienia artystek, które mogłyby się połączyć i zaprzyjaźnić, ale myślę, że one były po prostu bardzo różne, ale były bezkompromisowymi i szczerymi osobami. Połączyła je miłość i to nie koniecznie seksualna, chociaż zdjęcia nasuwają takie podejrzenia, że może coś więcej było między nimi, ale tego nie wiemy, to osnute jest tajemnicą. Myślę, że to była przyjaźń. One też występowały razem. Spotkały się na scenie. Występowały jako dwie artystki.

Katarzyna Janowska: Edith Piaf podarowała nawet piosenkę Marlene Dietrich…

Maria Seweryn: Tak i też bardzo się nią opiekowała w trudnych chwilach, była świadkiem na ślubie Edith Piaf i myślę, że bez Marleny Dietrich, Piaf niekoniecznie by sobie poradziła.

Katarzyna Janowska: Edith Piaf, już jako wielka europejska gwiazda, pojechała podbić Stany Zjednoczone, okazało się, że nie jest to takie proste. Jej koncerty nie bardzo się podobały. Ten jej minimalistyczny styl, że tylko ona w czarnej sukience i jej głos, Amerykanów, którzy kochają fajerwerki, nie przekonywał. W końcu wynajęła wielką salę, wydała mnóstwo pieniędzy, a pieniądze jej się nigdy nie trzymały, zrobiła wspaniały koncert, który rzucił Amerykanów na kolana. Na tym koncercie była Marlena Dietrich, która, znana ze swojej powściągliwości, poszła za kulisy i zachwyciła się, padając niemal przed Piaf na kolana i tak się zaczęła ich przyjaźń. (…)

Katarzyna Janowska: Janku, mierzysz się z ikonami muzyki, piosenki Edith Piaf zna cały świat, mamy je wszyscy w uchu. Co było kluczowe dla ciebie w wymyśleniu tego, jak tę muzykę otworzyć, pokazać, żeby nie robić kalki, żeby dodać coś swojego, a nie stracić tego, co było siłą tych piosenek.

Jan Młynarski: Dla mnie kluczowe było to, żeby zachować wszystkie klasyczne prawidła sztuki tych piosenek, ale żeby jednak wyraźnie dać odbiorcy znać, że nie są to piosenki mi obojętne, że nie zależy mi tylko na tym, żeby to po prostu odegrać. Tylko mam wiarę, że tu jest dużo do dodania od siebie. Dużo do dopowiedzenia. Tekst nie jest super skomplikowany, ale daje możliwości spotkania z ikonami pod warunkiem, że się nie zdeprymujesz za bardzo. U mnie, w domu rodzinnym, było dużo francuskiej piosenki i nie musiałem się jakoś specjalnie przygotowywać. Chodziło o to, żeby znaleźć pomysł na to, jak te bardzo klasyczne, ważne dla ludzi piosenki, otworzyć na nowo. Myślę, że to się udało.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł10-miesięczna wnuczka pisarza zmarła po… przedawkowaniu. „Ameryka nie radzi sobie z kryzysem opioidowym”
Następny artykułI Makroregionalny Konkurs Smyczkowy w Międzyrzeczu