Już jutro broniący tytułu mistrza Polski Jastrzębski Węgiel zagra z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle w pierwszym meczu finału PlusLigi. Chociaż bilans bezpośrednich spotkań pomiędzy obiema drużynami sugeruje, że Koziołki są faworytami do mistrzowskiego tytułu, to zespół z Górnego Śląska posiada kilka argumentów, które przemawiają na jego korzyść. Chociażby taki, że w poprzednim roku również wydawało się, że grająca świetny sezon ZAKSA pokona Pomarańczowych. Tymczasem Kamil Semeniuk i spółka musieli zadowolić się srebrnymi medalami. Czy tym razem historia się powtórzy?
BILANS WSKAZUJE NA ZAKSĘ
Na papierze to Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jest faworytem tegorocznego finału. Drużyna Koziołków zakończyła fazę zasadniczą PlusLigi na pierwszym miejscu w tabeli. W ostatniej kolejce, decydującej o tym komu przypadnie fotel lidera, Kędzierzynianie rozbili Jastrzębski Węgiel 3:0. Wprawdzie Pomarańczowi zagrali w tym spotkaniu rezerwowym składem, ale wynik poszedł w świat.
Poza tym drużyna z Jastrzębia-Zdroju regularnie zbiera manto w tym sezonie, kiedy przychodzi jej grać z ZAKSĄ. Wprawdzie Jastrzębski Węgiel zwyciężył w Superpucharze Polski, czyli pierwszym meczu obu drużyn w kampanii 2021/2022. Ale kolejne spotkania tych zespołów to seria porażek siatkarzy z Górnego Śląska. W pierwszym meczu ligowym Pomarańczowi przegrali 0:3 w setach, jednak było to w miarę wyrównane widowisko. Później oba zespoły spotkały się w finale Pucharu Polski. Tam ZAKSA ponownie wygrała 3:0, ale podopieczni Andrei Gardiniego tylko w pierwszym secie nawiązali walkę z Kędzierzynianami, którzy zanotowali fenomenalną końcówkę partii. Ostatecznie 20 punktów okazało się rekordową zdobyczą, jaką Jastrzębski Węgiel zdołał ugrać w secie. Kolejne ZAKSA wygrała do 15. (!) i 19. To był nokaut.
Po miesiącu obie drużyny spotkały się w pierwszym półfinale Ligi Mistrzów, a zespołowi włoskiego szkoleniowca wcale nie poszło lepiej. Koziołki zwyciężyły niemalże w identycznym rozmiarze – 25:20, 25:14 i 25:19. Chwilę później przyszła porażka w meczu ligowym, o którym już wspomnieliśmy. W obliczu wielu kontuzji, z którymi borykali się siatkarze z Jastrzębia-Zdroju, Gardini w zasadzie poddał ten mecz bez walki, wystawiając rezerwowy skład. Po części nie dziwimy się Włochowi, bo trzy dni później Jastrzębski Węgiel grał z ZAKSĄ rewanż w Lidze Mistrzów, w którym musiał zwyciężyć 3:0 lub 3:1, by doprowadzić do złotego seta.
Tamto spotkanie zakończyło się wynikiem 3:2 dla kędzierzynian, ale niech nie zwiedzie was te pięć setów. Koziołki potrzebowały dwóch wygranych partii, by zapewnić sobie udział w finale. I momentalnie osiągnęły swój cel, a później zaczęła się zabawa. Trener Gheorghe Cretu zaczął rotować składem, pozwalając dopisać kolejnym zawodnikom w CV grę w półfinale Ligi Mistrzów. Siatkarze Jastrzębskiego Węgla najchętniej już po dwóch przegranych partiach zeszliby z parkietu. Ale mecz musiał trwać, a wygranymi kolejnymi setami Jastrzębie tylko odkładało w czasie nieuniknioną fetę kibiców z Kędzierzyna-Koźla z okazji awansu do finału. Siatkarzom gospodarzy ta luźna atmosfera nieco się udzieliła i tak dopiero w tie-breaku sprężyli się na tyle, by ostatecznie zwyciężyć w całym spotkaniu.
Zatem bilans bezpośrednich spotkań w tym sezonie wynosi 5:1 na korzyść Koziołków. W setach jest 15:4, przy dwie partie, które udało się urwać Pomarańczowym, toczyły się już o pietruszkę. Biorąc pod uwagę to, jak bardzo wyrównanymi składami dysponują obie drużyny, taki rezultat bezpośrednich starć jest dla Jastrzębskiego Węgla jest dramatyczny.
CZY JASTRZĘBSKI WĘGIEL MOŻE ZASKOCZYĆ ZAKSĘ?
Ale czy w zeszłym sezonie wszystko nie układało się podobnie? Przecież to ZAKSA była faworytem ubiegłorocznych finałów PlusLigi. To ZAKSA przystępowała do decydującej serii spotkań jako finalista Ligi Mistrzów. Przed finałem bilans spotkań bezpośrednich z Koziołkami z pewnością nie napawał optymizmem kibiców drużyny z Górnego Śląska. Trójkolorowi zwyciężyli oba spotkania w lidze oraz mecz finałowy Pucharu Polski.
Tymczasem siatkarze Jastrzębskiego Węgla nic nie zrobili sobie ze złych statystyk w meczach bezpośrednich z ZAKSĄ. W finałach PlusLigi zagrali świetny dwumecz, a bohaterem Pomarańczowych został Jakub Bucki, który został wyróżniony tytułem MVP drugiego meczu finałowego. Drugiego i ostatniego, bo siatkarze z Jastrzębia-Zdroju zamknęli rywalizację właśnie w dwóch spotkaniach. Ten dwumecz był najlepszym dowodem na to że statystyki, choć mogą sugerować wynik rywalizacji, ostatecznie nie odbijają piłki na parkiecie.
Z tego względu, choć w tegorocznych finałach wiele argumentów ponownie przemawia za Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, to błędem byłoby całkowite skreślanie Jastrzębskiego Węgla. O przewidywania dotyczące przebiegu spotkań decydujących o mistrzostwie Polski zapytaliśmy ekspertów – Jakuba Bednaruka, obecnego trenera zespołu Enei Czarnych Radom, oraz Aleksandrę Rajewską i Pawła Siezieniewskiego – gospodarzy programu „SIAT-MAT”, który możecie oglądać w Kanale Sportowym.
Bednaruk:- Moim zdaniem, w tym roku nie ma wyraźnego faworyta. Miałem przeczucia co do faworytów w poprzednich latach, ale teraz każdy zespół posiada argumenty, by zwyciężyć w tej rywalizacji. Obie drużyny są doświadczone, wiedzą jak wygrywać duże mecze i potrafią grać pod presją. Są też porównywalne pod względem umiejętności.
Siezieniewski:- Te spotkania nie mają zdecydowanego faworyta. Oczywiście, biorąc pod uwagę to, co w obu drużynach działo się w ostatnim czasie, wydaje się, że ZAKSA posiada więcej argumentów by wywalczyć tytuł. Ale tak samo było w ubiegłorocznym finale, kiedy Trójkolorowi byli murowanym kandydatem do mistrzostwa, bo na wszystkich frontach ta drużyna grała fenomenalny sezon. Pamiętamy, że jednak skończyło się inaczej.
Rajewska:- Obecny sezon jest bardzo specyficzny. Sugerując się wyłącznie ostatnimi starciami ZAKSY z Jastrzębskim Węglem, można łatwo powiedzieć, że Koziołki są faworytem finałów. Ale ja patrzę bardziej na to, co działo się w meczach półfinałowych. Tam widzieliśmy Jastrzębski Węgiel, który wrócił do formy po perypetiach zdrowotnych oraz odsunięciu od pracy trenera Gardiniego. Zatem ZAKSA wygrała pięć ostatnich spotkań z Pomarańczowymi, ale też męczyła się w półfinale z Zawierciem. Z kolei Jastrzębski Węgiel w półfinale gładko ograł dobrze spisującą się Skrę Bełchatów. Na podstawie ostatnich meczów, które grały oba zespoły, ja nie odważyłabym się wskazać faworyta.
W składzie Jastrzębskiego Węgla nie brakuje jakości, a poczynione przed sezonem ruchy transferowe można określić jako ewolucję, nie osłabienie. Wprawdzie z klubu odeszli wspomniany już Bucki, a także rozgrywający Lukas Kampa, przyjmujący Yacine Louati oraz atakujący Mohamed Al Hachdadi. Jednak Jastrzębie sprowadziło godnych następców. Pozycje atakujących zasilili Jan Hadrava i Stephen Boyer. Z kolei nowym przyjmującym został Trevor Clevenot. Wreszcie, za rozgrywanie akcji odpowiada Benjamin Toniutti. Francuz jest powszechnie uznawany za jednego z najlepszych rozgrywających na świecie. Udowodnił to w zeszłym sezonie, kiedy poprowadził do triumfu w Lidze Mistrzów – jakżeby inaczej – Grupę Azoty ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle.
Bednaruk:- Kuba Bucki do końca życia będzie pamiętał te wejścia, które zaliczał w play-offach w poprzednim sezonie. Czy teraz będzie brakowało kogoś takiego? Myślę, że Jastrzębie ma Boyera, który raz może zepsuć akcję i zabić kibica niecelnym atakiem, ale następnie skończy trzy piłki górą. To taki chłopak, który może w ataku wykręcić 80% skuteczności i zdobyć 30 punktów. Może być tak, że odpali w którymś z meczów – mówi nam Bednaruk, po czym dodaje:- Numerem jeden w Jastrzębiu jest Tomasz Fornal. On od dawna był świetnym zawodnikiem, ale obecnie dojrzewa jako facet – prawdziwy lider drużyny. Z pewnością będzie chciał pokazać Śliwce i Semeniukowi, że jest od nich lepszy. Bo nie wiem czy w tej chwili nie jest najlepszym skrzydłowym w Polsce.
POZORNIE WSZYSTKO JEST JAK W ZESZŁYM SEZONIE
Ekipa Jastrzębskiego Węgla nie odstaje od ZAKSY względem jakości czysto siatkarskiej. W dodatku poprzedni sezon pokazał, że Pomarańczowi potrafili ograć faworyzowane Koziołki w decydujących spotkaniach. Jednak jeżeli przyjrzymy się bliżej sytuacji w obu zespołach, to okazuje się, że drużyna, której od kwietnia dowodzi Nicola Giolito, utraciła sporo kluczowych argumentów, które zaważyły na zeszłorocznym sukcesie.
Po pierwsze, rok temu Jastrzębski Węgiel mógł pochwalić się głębią składu, czego ZAKSA nie mogła o sobie powiedzieć. Trener Nikola Grbić, który prowadził Trójkolorowych, stworzył żelazną i perfekcyjnie zgraną szóstkę, która potrafiła rozmontować każdego przeciwnika po drugiej stronie siatki. Tak było dopóki siatkarze z pierwszego składu byli w pełni sił oraz omijały ich kontuzje. Wraz z upływem sezonu oraz natężeniem spotkań, siatkarze z Kędzierzyna-Koźla byli coraz bardziej przemęczeni. 14 marca Trójkolorowi pokonali Jastrzębski Węgiel 3:0 w finale Pucharu Polski. Równo miesiąc później zagrali pierwszy mecz finałowy PlusLigi. Ale w trakcie tego miesiąca ZAKSA rozegrała siedem spotkań – w tym ciężki dwumecz z Zenitem Kazań w półfinale Ligi Mistrzów. Jastrzębski Węgiel za sobą miał tylko cztery mecze.
Różnica w natężeniu gry oraz szerszy skład Jastrzębskiego Węgla miały ogromny wpływ na przebieg finałowego starcia. Ale ZAKSA wyciągnęła wnioski z zeszłorocznej kampanii. Ci goście zyskali bezcenne doświadczenie na temat tego, jak do końca skutecznie walczyć na dwóch frontach.
Bednaruk:- W poprzednim sezonie ZAKSA grała krótką ławką i fizycznie padła. Te rezerwy teraz bardzo im pomogły w meczu z Zawierciem. W zeszłym roku siła fizyczna Jastrzębia okazała się decydującym czynnikiem. W tym roku Jastrzębski Węgiel nie posiada takiego argumentu. Clevenot bardzo powoli powraca do zdrowia i nie wiem, czy w tym sezonie jeszcze powróci do ważnego grania. Pomarańczowi mają dwóch przyjmujących, którymi grają cały czas. Jastrzębie stosuje manewr, który trudno zauważyć w ZAKSIE, mianowicie podwójną zmianę. Oni nie mają szerokiej ławki. To sytuacja trochę podobna do tej, którą obserwowaliśmy w półfinale Serie A pomiędzy Trento i Lube. Pierwsi cały czas grają tą samą szóstką. Z kolei w Lube na ławce posiada trzech siatkarzy, którzy po wejściu utrzymują ten sam poziom gry drużyny. Więc ławka jest istotna przy długim graniu.
Z kolei Ola Rajewska, z którą przed miesiącem nieco szerzej omówiliśmy sytuację Trójkolorowych, powiedziała nam wówczas:
– W porównaniu do poprzedniego sezonu jedną z kluczowych różnic w ZAKSIE stanowi zdrowie. Ostatnio rozmawiałam z Łukaszem Kaczmarkiem, który powiedział, że cała drużyna jest w stu procentach przygotowana do walki. W poprzednim sezonie u zawodników pod koniec było widać zmęczenie, Paweł Zatorski w półfinałach był kontuzjowany. Natomiast jeżeli w obecnym sezonie po drodze nie wydarzy się nic złego, moim zdaniem ZAKSA może wywalczyć komplet tytułów.
MIAŁ BYĆ „OSTATNI TANIEC”, A ZAKSA WCIĄŻ NA PARKIECIE. CZY PONOWNIE ZWYCIĘŻY W LIDZE MISTRZÓW?
Dziś współprowadząca programu „SIAT-MAT” również zwraca uwagę na głębię składu Koziołków:- ZAKSA ostatnio wyciągnęła asa z rękawa, popisując się zagrywką pod tytułem „ławka rezerwowych”. Wojciech Żaliński wszedł na parkiet w meczu z Zawierciem i odmienił losy spotkania. To coś nowego jeżeli chodzi o ZAKSĘ i jestem ciekawa, czy będzie funkcjonowało w meczach finałowych.
W kwestii zdrowia zawodników, sytuacja Jastrzębskiego Węgla na przestrzeni całego sezonu prezentowała się znacznie gorzej. Włodarze zespołu z Górnego Śląska na papierze również posiadali dość szeroki skład, którym można było rotować w kolejnych spotkaniach. Problem polegał na tym, że siatkarzy Pomarańczowych dopadła plaga kontuzji oraz koronawirus. Już w listopadzie trener Gardini nie mógł korzystać z usług Stephena Boyera, Wojciecha Szweda, Rafała Szymury i Szymona Bińka. W dalszej części sezonu z gry wypadli wspomniany przez Jakuba Bednaruka Clevenot, a także Dawid Dryja i Jurij Gładyr.
Na szczęście dla Pomarańczowych, wydaje się że najgorszy moment sezonu mają za sobą. Drużyna w czterech spotkaniach nie straciła nawet jednego seta.
– Jastrzębie zdążyło się już odrodzić. Mówi się, że każdy sportowiec musi przeżyć kryzys, ale ważne by przyszedł on w odpowiednim momencie. Otwartym pozostaje pytanie, czy dla Jastrzębia to był dobry moment, czy może w najważniejszej chwili sezonu zadyszka dopadnie ZAKSĘ. Choć osobiście wydaje mi się, że kędzierzynianie w tym sezonie już mieli moment zawahania formy, ale wystąpił on dużo wcześniej – mówi Ola Rajewska.
GARDINI NIE DOCZEKAŁ DO FINAŁU
Ale to nie znaczy, że kryzys w zespole z Jastrzębia-Zdroju nie został zażegnany bez ofiar. Koniec marca i pierwsza połowa kwietnia to nie był najlepszy okres dla drużyny Pomarańczowych. Najpierw przyszły wspomniany trzy porażki z rzędu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, w tym dwie w półfinale Ligi Mistrzów. Następnie Jastrzębski Węgiel wymęczył zwycięstwo 3:2 z Treflem Gdańsk w zaległym meczu 19. kolejki PlusLigi. Ale już cztery dni później to gdańszczanie okazali się lepsi, wygrywając w takim samym stosunku, lecz w ważniejszym spotkaniu, bo którym był pierwszy mecz ćwierćfinałowy. Winny takiemu obrotowi spraw został uznany Andrea Gardini. Dzień po porażce z Treflem, Jastrzębski Węgiel poinformował o odsunięciu Włocha od zespołu.
Siezieniewski:- To była trudna i niespodziewana decyzja. Jak większość obserwatorów, również byłem zaskoczony tym, że zdecydowano się na zmianę trenera w takim momencie sezonu. Aczkolwiek ciężko mi ocenić to, co działo się wewnątrz drużyny Jastrzębskiego Węgla, i na ile te wszystkie perturbacje, które zespół przechodził, były pokłosiem nietrafionych decyzji trenera Gardiniego. Jastrzębski Węgiel wówczas znajdował się w kryzysie, ale na taki stan rzeczy złożył się szereg czynników. Widocznie prezes Adam Gorol uznał, że to decyzja o zmianie szkoleniowca będzie pozytywnym bodźcem dla drużyny.
– Takie jest życie trenerów, że często zmieniają się na stanowiskach. Niewiele jest wyjątków od reguły, takich jak Angelo Lorenzetti, który od kilku lat pracuje w Itasie Trentino. Ale ważne jest, by te roszady były skuteczne. Ja nie znam od środka sytuacji z odsunięciem trenera Gardiniego, ale trudno na podstawie jednego spotkania decydować o tym, czy odsuwać trenera, czy też nie – mówi nam Bednaruk, który zwraca też uwagę na to, że o losach tytułu może zdecydować rutyna szkoleniowców:– Trudno będzie zaskoczyć Cretu. Rumun posiada dużo większe doświadczenie od Nicoli Giolito, który do tej pory odpowiadał za przygotowanie fizyczne Jastrzębia. Zatem upatrywałbym na ławce różnicy w doświadczeniu, która może zaważyć o sukcesie jednej lub drugiej drużyny.
Właśnie, kilka słów należy poświęcić następcy Gardiniego. Jest nim Nicola Giolito – człowiek, który nie posiada wielkiego doświadczenia w roli pierwszego szkoleniowca. W trakcie kariery trenerskiej zwykle był asystentem i/lub trenerem przygotowania motorycznego w poszczególnych sztabach. I tym zajmował się również w Jastrzębskim Węglu.
Wyniki pod odejściu Gardiniego uległy momentalnej poprawie. Wcale nie wykluczamy tego, że wpłynął na to osławiony efekt nowej miotły oraz nieco świeższe spojrzenie na zespół. Ale warto zauważyć, że stan kadrowy Pomarańczowych na przestrzeni miesiąca również się polepszył.
Co ciekawe, według słów prezesa Adama Gorola, trener Gardini nie został zwolniony, a odsunięty od zespołu. To oznacza, że w teorii może powrócić na stołek trenerski.
– Trochę współczuję trenerowi Gardiniemu, bo co on ma zrobić w takiej sytuacji? Jest związany kontraktem na przyszły sezon, ale po takiej decyzji prezesa nie wyobrażam sobie, by pozostał na stanowisku. Takim powrotem straciłby autorytet w szatni – mówi nam Ola Rajewska, po czym dodaje:- To była zaskakująca decyzja, choć teraz mówimy o niej dobrze, bo Jastrzębski Węgiel idzie jak burza. Ale takie wyniki nie są tylko zasługą zwolnienia czy też odsunięcia trenera Gardiniego, tylko ogólnego wstrząsu w drużynie. Prezes Gorol mówił, że rozmawiano zarówno z trenerem jak i z zawodnikami. Więc z jednej strony były problemy zdrowotne, a z drugiej – mentalne. Z perspektywy czasu wygląda na to, że taki wstrząs zadziałał na drużynę pozytywnie.
MECZ CIEKAWYCH POJEDYNKÓW
Zatem na ławce trenerskiej – przynajmniej na papierze – występuje spora różnica na korzyść ZAKSY. Ale ostatecznie wszystko sprowadza się do bohaterów, których ujrzymy na parkiecie. A tam, zgodnie ze słowami Jakuba Bednaruka, po obu stronach siatki będzie sporo jakości. Do tego stopnia, że kiedy analizujemy składy drużyn pozycja po pozycji, trudno wybrać nam rywalizację, która będzie najbardziej interesująca.
Z pewnością warto będzie śledzić poczynania Marcina Janusza i Benjamina Toniuttiego. Francuz, który w poprzednim sezonie reprezentował barwy ZAKSY, był jednym z największych hitów transferowych przed obecnymi rozgrywkami. Nie dość, że ekipa mistrzów Polski pozyskiwała świetnego rozgrywającego, to jeszcze osłabiała bezpośredniego konkurenta do tytułu. W miejsce Francuza przyszedł Janusz. Dwudziestosiedmioletni zawodnik przez lata zapracował sobie na status solidnego ligowca. Ale dajcie spokój – przed sezonem niewielu kibiców wskazałoby go do pierwszej trójki najlepszych rozgrywających PlusLigi. Za to wielu umieściłoby Toniuttiego wśród czołowych rozgrywających nie tylko w lidze, co w ogóle – na świecie. Tymczasem okazało się, że Polak jak ulał pasuje do szybkiej gry kędzierzynian, a drużyna z nim na parkiecie w ogóle nie straciła swojej jakości.
Bednaruk: – Janusz z pewnością dobrze wpasował się w zespół. Odnoszę też wrażenie, że w porównaniu do poprzedniego sezonu, słabiej prezentuje się Toniutti. Chociaż z drugiej strony, Francuz wie jak wyrywać ważne mecze. On grał już finały i spotkania o medale, a to będzie istotne. Podam przykład – w ćwierćfinałach oglądaliśmy rywalizację PGE Skry Bełchatów z Indykpol AZS-em Olsztyn. Jan Firlej z Olsztyna miał za sobą świetny sezon, ale w decydujących setach to Grzegorz Łomacz grał mądrą siatkówkę. Mało skomplikowaną, ale skuteczną. Dzięki temu Skra przeszła dalej.
Z kolei Paweł Siezieniewski zwraca uwagę na to, że takich rywalizacji będzie więcej i każda z nich zapowiada się interesująco:
– Na linii atakujących będziemy mieli pojedynek Kaczmarek-Hadrava. Czech w ostatnim czasie pokazywał się z bardzo dobrej strony. Są również pary przyjmujących – w ZAKSIE będą to Kamil Semeniuk i Olek Śliwka, a po drugiej stronie Rafał Szymura oraz Tomasz Fornal. Wszyscy zostali powołani do kadry Polski i każdy będzie chciał pokazać, że może odgrywać znaczącą rolę również w reprezentacji.
– Czekam na rywalizację Kamila Semeniuka z Tomaszem Fornalem. Wydaje mi się, że to dwóch najlepszych siatkarzy w tym sezonie PlusLigi. Porównywałam sobie zawodników obu drużyn na podstawie ligowych rankingów. Tam na przykład w rankingu MVP prowadzi Tomasz Fornal, który ma o jeden tytuł więcej od Łukasza Kaczmarka. Ale już w bloku numerem jeden jest Norbert Huber, a Łukasz Wiśniewski z Jastrzębia zajmuje piąte miejsce. W większości przypadków zawodnicy tych drużyn mają bardzo zbliżone statystyki – mówi Ola Rajewska.
Ostatecznie, choć na sukces jednej lub drugiej drużyny złoży się szereg czynników, to decydującym będzie czysta, siatkarska jakość, którą ZAKSA i Jastrzębski Węgiel wypracowały w trakcie sezonu.
– Po tylu meczach, które oba zespoły rozegrały pomiędzy sobą, nie są w stanie czymkolwiek siebie zaskoczyć. Możesz próbować innej taktyki czy ustawienia, ale kiedy na tablicy wyników jest 20:20 i dochodzi presja, zawsze powrócisz do swoich ulubionych zagrań – twierdzi Bednaruk.
Z kolei Ola Rajewska zwraca uwagę na to, że po finałach PlusLigi Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle rozegra jeszcze jeden mecz. Być może nawet ważniejszy. 22 maja Koziołki będą bronić tytułu najlepszej drużyny Starego Kontynentu. Chociaż w zeszłym sezonie ZAKSA odczuła napięty terminarz akurat podczas finałów PlusLigi, to do finału Ligi Mistrzów mogła zyskać nieco świeżości, gdyż spotkania dzieliły dwa tygodnie przerwy.
Rajewska:- W finałach trzeba postawić wszystko na jedną szalę. A tego ZAKSA nie może zrobić, bo jedenaście dni po trzecim meczu zagra w finale Ligi Mistrzów. Jeżeli tytuł nie rozstrzygnie się w trzech spotkaniach, zawodnicy będą mieli jeszcze mniej odpoczynku. Z tego względu jestem ciekawa jak obecny wicemistrz Polski rozłoży siły.
Zatem oba zespoły mają po swojej stronie argumenty, które pozwalają im myśleć o końcowym sukcesie. Kibice ZAKSY z pewnością większą wagę przywiązują do bezpośredniego bilansu spotkań z Jastrzębskim Węglem. Zwracają uwagę na to, że Koziołki drugi raz z rzędu zagrają w finale Ligi Mistrzów oraz ufają Gheorghe Cretu – doświadczonemu szkoleniowcowi, który godnie zastąpił Nikolę Grbicia. Z kolei fani Pomarańczowych będą szukać analogii do zeszłego sezonu, w którym wszystko szło po myśli kędzierzynian, aż do momentu, kiedy zmierzyli się z Jastrzębskim Węglem w finale. A jak do spotkania może podejść reszta kibiców siatkówki?
Oddajmy głos Pawłowi Siezieniewskiemu: – Chciałbym, żeby to była siatkarska wojna, która zadowoli wszystkich koneserów tej dyscypliny. Szczególnie mając na uwadze ostatnie spotkania tych drużyn, które ZAKSA wygrywała bez trudów. Liczę na to, że to będą zupełnie inne mecze, bo drużyna z Jastrzębia pokazała w półfinałach, że jest w bardzo dobrej dyspozycji. Dla postronnego kibica najgorszym scenariuszem byłby taki, w którym jedna z drużyn – nieważne która – przejedzie się po przeciwniku. Tak, jak było to we wcześniejszych spotkaniach tych zespołów. Dlatego wszyscy liczymy na to, by zobaczyć wyrównaną rywalizację.
SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix
Czytaj też:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS