A A+ A++

Irańskie media państwowe po raz kolejny oskarżyły Izrael o próbę sabotowania programu rakiet balistycznych. Tym razem zarzucono, że agentom Mossadu albo innym zrekrutowanym przez nich osobom udało się włączyć w łańcuch dostaw podzespołów do irańskich pocisków balistycznych. Dzięki temu możliwe miało być wykorzystanie wadliwych części, skonstruowanych w sposób powodujący eksplozję i tym samym uszkodzenie lub zniszczenie uzbrojenia, zanim uderzyłoby w cel.

Wadliwymi komponentami – pokazanymi w irańskiej telewizji państwowej – miały być „złączki” o niskiej cenie i wątpliwej jakości. Przekaz znad Zatoki Perskiej jest taki, że części te mogłyby zostać wykorzystane w dużej liczbie irańskich pocisków balistycznych lub bezzałogowych statków powietrznych, gdyby nie czujność irańskich służb. Z pewnością Irańczycy będą teraz skrupulatnie badać komponenty, które są instalowane również w tym rodzaju broni, aby uniknąć takiego zagrożenia w przyszłości. Feralne podzespoły mogą mieć duże znaczenie w związku z ich użyciem przez Rosję w wojnie z Ukrainą. Nie mniejsze będzie w przypadku wykorzystywania ich przez Siły Ghods i szyickie proirańskie milicje na Bliskim Wschodzie.

W doniesieniach telewizyjnych opisano rzekomą izraelską operację jako „jedną z największych prób sabotażu”, która kiedykolwiek wystąpiła. Według jednego z urzędników irańskiego ministerstwa obrony cała akcja obcych służb była od samego początku pod stałą kontrolą, więc zagrożenie, że wadliwe komponenty dostaną się do pocisków lub bezzałogowców nie występowało. Na nagraniu wyemitowanym przez państwową telewizję pokazano rzekome części, niektóre z nich wyskakiwały w powietrze, jakby pod wpływem mini-eksplozji.

– Zostały umieszczone w części zwanej złączem, które jest odpowiedzialne za połączenie sieci komputerowej rakiet balistycznych i dronów – powiedział w raporcie korespondent wojskowy państwowej telewizji Junes Szadlo. – Najwyraźniej część zawierała zmodyfikowany zestaw materiałów wybuchowych, który miał wybuchnąć w określonym czasie.

Części pokazane w raporcie telewizyjnym wyglądały na okrągłe złącza elektryczne o charakterze wojskowym. Można je wykorzystać do podłączenia elementów elektronicznych pocisku lub drona i przesyłania zarówno energii elektrycznej, jak i sygnałów. W przeszłości irańscy naukowcy pracowali z podobnymi złączami. Nie wyjaśniono, dlaczego Iran zabiegał o zakup złączy za granicą, ale niektóre irańskie strony internetowe reklamujące takie złącza sugerują, że rosyjskie produkty były najlepsze na rynku.

Według raportów ekspertów rozbierających na części pierwsze drony irańskiej produkcji używane przez Rosję również mają okrągłe złącza. W obliczu międzynarodowych sankcji, którym jest poddawana Moskwa na skutek agresji na Ukrainę, sama ma problemy z dostawami na potrzeby przemysłu zbrojeniowego. Dostawy dla Irańczyków zeszły na drugi plan. Gdy irańscy nabywcy zeszli na niepewny grunt, wówczas pojawiło się miejsce do działania dla potencjalnych wrogów.

Wiceminister obrony, generał brygady Reza Talaei-Nik podkreślił, że pierwszy sygnał o podejrzanym asortymencie przyszedł od osoby cywilnej, która w efekcie pomogła zidentyfikować spisek. Talaei-Nik podkreślił, że osoba ta pracowała jako handlowiec, a jej podejrzenia pojawiły się, gdy zagraniczny dostawca komponentów zaczął uważnie monitorować irański rynek krajowy i dystrybutorów części. Cywil miał powiadomić o sprawie funkcjonariuszy wywiadu w resorcie obrony. Potem wszystko, co się wydarzyło miało pójść bardzo łatwo. Irańczycy mieli zatrzymać sprawców, ale nie podali ilu ich było ani nie opublikowali filmów z operacji.

Fabian Hinz, ekspert do spraw rakiet i pracownik naukowy w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych, który przeanalizował materiał filmowy przedstawiający poszczególne części, powiedział, że okrągłe złącza „są stosowane w prawie każdym typie rakiet balistycznych”.

– Jest całkiem prawdopodobne, że Iran kupuje te złącza z zagranicy – powiedział Hinz. – To nie pierwszy raz, kiedy Iran mówi o manipulowaniu komponentami w celu sabotowania programu rakietowego.

Irański pocisk balistyczny średnego zasięgu Dezful uajwniono w lutym 2019 roku. Według deklaratywnych danych ma zasięg 1000 kilometrów (fot. Rahbar Emamdadi, Mehr News Agency)

Biuro izraelskiego premiera odmówiło komentarza w sprawie zarzutów płynących z Teheranu. Jednak to nie pierwszy raz, gdy dochodzi do prób izraelskiego sabotażu na terytorium islamskiej republiki. Jeśli sięgnąć pamięcią, pierwszą większą dywersją było posłanie Stuxneta do ośrodka nuklearnego w Natanzie. Później Jerozolima prowadziła stały nadzór nad trzema bliźniakami: nuklearnym, rakietowym i bezzałogowców. „Mały Szatan” stosuje na przemian ataki kinetyczne, wymierzone w infrastrukturę, a także celowe zabójstwa inżynierów i osoby zawiadujące tymi programami. Wystarczy przypomnieć bodaj najważniejszy z nich, a mianowicie zamach na Mohsena Fachrizadego – ojca irańskiego programu nuklearnego – przeprowadzony 27 listopada 2020 roku.

Przypomnijmy też atak z 15 kwietnia 2021 roku na dumę irańskiego programu nuklearnego: ośrodek w Natanzie. Ten atak pokazał głęboką infiltrację obiektu przez izraelskie agencje szpiegowskie. Na celowe działanie od środka wskazuje zbiegnięcie się uruchomienia nowych wirówek IR-5 i IR-6 z black-outem, który wystąpił dzień później. Nie ulega wątpliwości, że do zniszczeń doszło w zlokalizowanej pięćdziesiąt metrów pod ziemią części kompleksu. Sprawca musiał działać od środka, utrzymując łączność z mocodawcami.

The Times of Israel poinformował, że w najbliższym czasie odbędą się kolejne izraelsko-amerykańskie ćwiczenia wojskowe. W nadchodzących miesiącach może być ich nawet kilka, ale dla Izraela będą one nie lada wyzwaniem w obliczu wewnętrznych problemów. Manewry skoncentrują się na obronie przeciwrakietowej i wyprowadzeniu skoordynowanego ataku na Iran, w szczególności na infrastrukturę programu nuklearnego. Na potrzeby ćwiczeń Amerykanie mieliby przywieźć do Izraela dużą liczbę baterii przeciwlotniczych Patriot.

W zapowiedzi serii manewrów wojskowych dwóch sojuszników nie ma nic zaskakującego. 23–26 stycznia terytorium Izraela i obszar nad wschodnią częścią Morza Śródziemnego stały się areną największych w historii amerykańsko-izraelskich ćwiczeń wojskowych pod kryptonimem „Juniper Oak 23.2”. Już wtedy podkreślano, że wysiłek ten będzie kontynuowany w przyszłości. Szczegółów na temat najbliższych manewrów jest jednak bardzo mało. Izraelska telewizja Kashet 12 nie udało się rozwiać wielu pojawiających się wątpliwości. Ćwiczenia z pewnością pogłębiać będą współpracę sił zbrojnych obu państw, podtrzymywać gotowość do działania Bliskim Wschodzie i wywierać presję na Islamską Republikę Iranu.

Zobacz też: Indie: Udany test odpalenia pocisku balistycznego z Arihanta

Mohammad Hasan Zarifmanesh. na licencji Creative Commons Attribution 4.0 International

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWybory 2023. Koalicja Obywatelska już rejestruje listy kandydatów na Opolszczyźnie. Jako pierwszy komitet w województwie
Następny artykułVuelta a Espana 2023: etap 8. Roglic na Xorret de Cati, Kuss liderem