Organizm już przyjął truciznę
Takie rozstrzygnięcie kolejnego sporu na linii Porozumienie-PiS skłania do złośliwości i żartów: z Porozumienia oraz wyjątkowo giętkiego politycznego kręgosłupa jego lidera. Gowinowcy oświadczyli bowiem, że pozostają w rządzie, choć nie zamierzają wspierać ustawy o TVN i podstawowych elementów architektury Polskiego Ładu – absolutnie kluczowej dla liderów PiS inicjatywy, która w ich planach ma zapewnić rządzącej partii trzecią kadencję.
Pytanie, co na te postulaty Porozumienia odpowie teraz Jarosław Kaczyński. Jak długo będzie godził się na to, by partia Gowina funkcjonowała w Zjednoczonej Prawicy na specjalnych warunkach, zupełnie nieproporcjonalnych do realnego społecznego poparcia tej mikropartii. Trudno uwierzyć, by w kwestii tak kluczowej i tak prestiżowej dla rządu, jak kształt Polskiego Ładu, prawo do decydowania o tym, jak polityka rządu ma ostatecznie wyglądać pozostawiono Gowinowi. Jak można się domyślać, lider Porozumienia zdaje sobie sprawę, że sprawa Polskiego Ładu może okazać się czerwoną linią, której PiS nie pozwoli przekroczyć.
Wbrew stanowisku Porozumienia z soboty, chyba wszyscy w obozie Zjednoczonej Prawicy wiedzą, że sojusz ten jest już w zasadzie politycznie martwy. W jednym z odcinków oryginalnego „MacGyvera”, tytułowemu bohaterowi podano śmiertelną, powoli uwalniającą się w organizmie truciznę. MacGyver ma kilka godzin, by zdobyć antidotum, przez cały odcinek obserwujemy jego zmagania na tym froncie.
Zjednoczona Prawica przypomina dziś bohatera popularnego w latach 90. serialu. Trucizna już dostała się do organizmu koalicji. Działa o wiele wolniej, niż liczyłoby na to wielu niecierpliwych komentatorów i polityków opozycji. Wspólne interesy łączące PiS, Solidarną Polskę, Porozumienie i mikro-partię Bielana cały czas pozostają bardzo silne, a przynajmniej silniejsze, niż rozsadzające ich sojusz siły odśrodkowe.
Jednocześnie, inaczej niż w „MacGyverze”, na horyzoncie nigdzie nie widać antidotum dla rozkładowej trucizny. Szanse tego, że w następnych wyborach – kiedy nie będą – Kaczyński da Gowinowi i lojalnym wobec niego ludziom biorące miejsca na listach, są bliskie zeru. I nic wskazuje by prawdopodobieństwo takiego scenariusza miało się zwiększyć.
Zobacz więcej: Po dymisji Korneckiej rozpad koalicji rządowej coraz bliżej
Najważniejsze to dać się dobrze wyrzucić
W co gra więc Gowin? Po co tkwi w koalicji, w której najpewniej nie ma przyszłości? Z której polityką nie zgadza się w tak fundamentalnych kwestiach jak pomysł na rozkład obciążeń podatkowych dla obywateli, finansowanie samorządów czy ład medialny?
Chodzi o chęć zachowania stołków? Lęk przed polityczną samodzielnością? Brak pomysłu na to, jak prowadzić własną polityczną grę? Czy Gowin ma dziś w ogóle jakiś polityczny plan?
To wiedzą pewnie tylko on i jego najbliżsi współpracownicy. Z pewnością polityk tak doświadczony jak Gowin – ze stażem w obu rządach, zwartych w klinczu dominujących w Polsce partiach – wie, że z rządu i rządzącej koalicji wypchnąć czy dać się wyrzucić jest bardzo łatwo. Sztuka polega na tym, by w sytuacji, gdy taki rozwód jest nieuchronny, ugrać dla siebie jak najwięcej. Innymi słowy: Gowin gra dziś przede wszystkim o to, by dać się dobrze wyrzucić ze Zjednoczonej Prawicy.
Wie, że jego relacje z PiS i Kaczyńskim są maksymalnie napięte. Że PiS nie może po prostu odpuścić Porozumieniu w sprawie Polskiego Ładu i wycofać się z uroczyście ogłaszanych propozycji. Że dla Kaczyńskiego, po tym jak musiał ustąpić Gowinowi w sprawie wyborów pocztowych, ustąpienie liderowi Porozumienia także w sprawie „lex TVN” może być po ludzku psychologicznie niemożliwe. Niemniej jednak, właśnie dlatego w tych wszystkich sprawach Gowin nie ma dziś nic do stracenia i musi stawiać twarde, wręcz zaporowe dla PiS żądania.
Jeśli Kaczyński się ugnie, Gowin ugra punkty jako polityk, zdolny narzucić swoją wolę potężniejszemu partnerowi. Gdyby udało się mu zablokować podwyżkę obciążeń dla przedsiębiorców – i przedstawić to jako swój wyłączny sukces – zbiłby na tym niemały jak na lidera mikropartii kapitał polityczny, zdolny zapewnić komfort szukania nowego koalicjanta na przyszłe wybory. Jeśli Kaczyński z kolei wyrzuci Porozumienie z rządu za obronę TVN albo próby reformy Polskiego Ładu, to nawet lepiej dla Gowina i jego ludzi. Odejdą ze Zjednoczonej Prawicy w aurze obrońców ciężko pracujących na swój dobrobyt, przedsiębiorczych Polaków czy wolnych mediów.
Trudno więc dziwić się ministrowi gospodarki, że woli poczekać jeszcze miesiąc, dwa trzy – a być może do wyborów – by odejść w najbardziej korzystny dla siebie politycznie sposób.
Posłuchaj: Ceny oszalały, ekonomiści łapią się za głowy. Czy inflacja zagraża gospodarce? [PODCAST NEWSWEEKA]
Kiedy oni mają czas zająć się państwem?
Gowin ma jednak jeden wielki problem: lojalności swoich ludzi. Z prawie dwudziestu posłów, których wprowadził do Sejmu w 2019 roku, wiernych mu zostało około dziewięciu. Jak słyszymy, od dawna są oni usilnie przekonywani, by zmienili front. Jeśli Gowin nie zdąży odejść zanim Kaczyński „rozbierze” mu partię, pozostawiając lidera Porozumienia z jednym albo dwoma posłami, to cała gra Gowina z czekaniem na odpowiedni moment na rozwód pójdzie na marne.
Wszystko wskazuje, że rozbiór Porozumienia, odcięcie nadmiernie ambitnego Gowina od jego oficerów i armii, jest tym na co gra Kaczyński. Temu służyły przynajmniej zaakceptowane przez Kaczyńskiego inicjatywy Bielana – najpierw próba podważenia przywództwa Gowina w Porozumieniu, następnie założenie nowej partii, mającej przyciągać do Zjednoczonej Prawicy dziś jeszcze niegotowe zapisać się do samego PiS-u osoby.
Scenariusz, w którym Gowin zostaje w Sejmie sam, można go wyrzucić z rządu, a głosy dwóch-trzech lojalnych mu posłów uzupełnić poparciem sejmowego planktonu, dawałby Kaczyńskiemu względny komfort rządzenia do końca kadencji. Względny, bo PiS czeka jeszcze niejeden konflikt z Solidarną Polską.
Jak widać, prezesi PiS i Porozumienia toczą ze sobą skomplikowaną grę, przypominającą trójwymiarowe szachy, wymagające maksimum uwagi i koncentracji. Pozostaje tylko coraz częściej pojawiające się w odniesieniu do tych rządów pytanie: kiedy partnerzy koalicyjni tak zajęci walkami z samymi sobą, ciągłymi roszadami, podchodami, frondami i zmianami frontu mają właściwie czas wypełniać swoje państwowe obowiązki – za co przecież pobierają pensje od nas wszystkich. Niedawno bardzo hojnie podwyższone.
Czytaj więcej: Ziobro kontra Morawiecki – konflikt jest coraz gorętszy. Kogo wybierze Kaczyński?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS