A A+ A++

Rok 2021 ma być kluczowy dla polskiego projektu jądrowego – jest on bowiem wskazany w Programie Polskiej Energetyki Jądrowej jako data wyboru partnera technologicznego do budowy atomu nad Wisłą. Nic więc dziwnego, że ostatnie miesiące obfitują w propozycje nawiązania współpracy na polu energetyki jądrowej składane Warszawie przez rozmaite państwa.

Dotychczasowym liderem wyścigu o polski atom są Stany Zjednoczone. Jednakże do grona poważnych oferentów dołączyły także Korea Południowa oraz Francja. Ten ostatni kraj szczególnie intensywnie lobbuje za nawiązaniem współpracy z Polską w kwestii rozwoju programu jądrowego. Nową okazją do rozmów na tym polu jest dzisiejsza wizyta premiera Mateusza Morawieckiego w Paryżu i spotkanie z prezydentem Emmanuelem Macronem. Warto przy jej okazji zastanowić się, jakie plusy i minusy wypływają z potencjalnego zaangażowania Francuzów w polski atom.

Alliance Francaise

Francja to bez wątpienia europejski czempion atomowy. Kraj ten dysponuje prawie 60 reaktorami, które odpowiadają za ok. 75% tamtejszego miksu energetycznego, dzięki czemu tamtejsza energetyka ma jedną z najmniejszych emisyjności w Unii Europejskiej. Francuzi mają opracowaną technologię, szeroki know-how i odpowiednie spółki, by zostać głównym wykonawcą polskiej elektrowni jądrowej. Francuski sektor jądrowy zatrudnia obecnie setki tysięcy pracowników i obejmuje swoim zakresem koncerny energetyczne (koncerny EDF, Framatome, Orano), instytuty naukowe (Komisariat ds. Energii Atomowej CEA), agendy administracyjne (Urząd ds. Dozoru Jądrowego ASN oraz Instytut ds. Ochrony Radiologicznej i Bezpieczeństwa Jądrowego IRSN) oraz producentów urządzeń i dostawców wyspecjalizowanych usług (Agencja ds. Zarządzania Odpadami Radioaktywnymi ANDRA).

Towarem eksportowym Francji w kwestii energetyki jądrowej jest reaktor EPR (European Pressurized Reactor) rozwijany przez koncern EDF. Jest to jednostka trzeciej generacji, budowana w Europie (Hinkley Point C, Olkiluoto) i Azji (Taishan – tam EPRy już działają).

Bardzo ważnym atutem Francji jest możliwość dofinansowania inwestycji w polski atom. Mówił o niej w wywiadzie z Energetyka24 ambasador Francji w Polsce Frédéric Billet. „Jeśli chodzi o finansowanie, Francja dysponuje agencją zajmującą się obsługą kredytową działań eksportowych, zwaną BPI France. Zgodnie z porozumieniami zawartymi z OECD, ta agencja może dofinansować do 85% francuskiego udziału w kontrakcie eksportowym. Ten sam mechanizm pozwala także na sfinansowanie udziału strony polskiej w wysokości 30% udziału francuskiego. Ponadto Francja stworzyła w 2015 roku bank publiczny SFIL, który może refinansować te kredyty w imieniu i pod nadzorem francuskiego państwa. Jest to wyjątkowy mechanizm, który umożliwia zapewnienie sporych środków finansowych przy bardzo konkurencyjnej stopie odsetkowej. Francuskie firmy przemysłowe mają duże doświadczenie w stosowaniu z tego mechanizmu, ponieważ już korzystały z niego na całym świecie w realizacji wielkich projektów eksportowych, w tym w sektorze energetyki jądrowej. Sądzimy, że sfinansowanie wielkiego projektu energetycznego z wykorzystaniem energii jądrowej w kraju członkowskim, jakim jest Polska, jest podejściem zgodnym z celami europejskimi, które Francja podziela, jeśli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne i obniżanie śladu węglowego” – stwierdził dyplomata.

Warto zaznaczyć, że o trwających rozmowach ze spółkami z Francji mówił w ubiegłym tygodniu wicepremier Jarosław Gowin.

Kogut czy Orzeł?

Czy zatem Francja może liczyć na wejście w polski projekt jądrowy? Na drodze do tego stoi kilka przeszkód. Podstawową z nich jest dość jednoznaczna orientacja rządu w Warszawie na współpracę jądrową z Amerykanami.

Ramy polsko-amerykańskich relacji jądrowych kształtuje oficjalnie podpisana w październiku 2020 roku umowa międzyrządowa, lecz koszulka lidera w wyścigu po polski atom powędrowała do USA już jakiś czas temu. Wskazują na to długotrwałe i intensywne rozmowy zarówno między administracjami, jak i między spółkami, będące niekiedy dość jasnym sygnałem zaawansowania dialogu.

Trudno uznać za przypadek to, że dwa dni przed wizytą premiera Morawieckiego we Francji minister Piotr Naimski spotkał się w Warszawie z prezesem Westinghouse Patrickiem Fragmanem. Westinghouse przygotowuje techniczną część oferty USA dla Polski. W tle tego procesu trwają rozmowy dotyczące szczegółów m.in. finansowania – według nieoficjalnych informacji wciąż nierozwiązanym problemem na tym polu ma być kwestia odpowiedzialności finansowej za ewentualne opóźnienia projektu. Jednakże na korzyść Stanów Zjednoczonych grają w tym względzie czynniki geopolityczne – współpraca jądrowa byłaby dodatkową (i długoterminową) płaszczyzną do zacieśniania relacji i budowania współpracy w strategicznych obszarach.

Nastawiony proamerykańsko minister Naimski, będący spiritus movens polskiego programu jądrowego, pcha przedsięwzięcie do przodu, pomimo oporu ze strony części rządu (tj. frakcji skupionej wokół premiera, która jest sceptycznie nastawiona do budowy elektrowni jądrowej). Niezdecydowanie Zjednoczonej Prawicy w kwestii atomu zaczyna powoli urastać do roli obstrukcji – pojawiają się m.in. pytania o losy przejęcia spółki PGE EJ1, która miała być wykupiona z Polskiej Grupy Energetycznej i posłużyć jako fundament do powstania nowego podmiotu, będącego polsko-amerykańskim joint venture i właściwym realizatorem projektu jądrowego. Transakcja ta miała być sfinalizowana na początku 2021 roku – ale tak się nie stało. Tymczasem Ministerstwo Klimatu i Środowiska alarmuje, że w programie polskiego atomu notowane są już teraz opóźnienia leżące po stronie inwestora (czyli właśnie PGE EJ1).

Jak w tym wszystkim wyglądać może rola Francji? Francuskie spółki raczej nie mogą liczyć na największy kawałek polskiego atomowego tortu, czyli dostawy technologii reaktorowych dla planowanych 6-9 GW mocy jądrowych, które mają powstać nad Wisłą. Jest jednak szansa, że Francuzi będą „młodszym partnerem” przy projekcie i będą świadczyć określone usługi w jego ramach, co byłoby szansą na wywarcie presji negocjacyjnej na stronę amerykańską. Co ważne, takiej możliwości nie wykluczył ambasador Billet mówiąc, że „jeśli Polska wybierze inną technologię, niż nasz EPR, możliwe jest, że niektóre podmioty powiązane z francuską energetyką jądrową zechcą włączyć się w taki projekt, podobnie jak to miało miejsce na Węgrzech dla inwestycji Paks 2”. Francuska oferta może być zatem dla polski korzystna nawet jeśli nie zostanie wybrana jako główna.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOlszewka: Elementy drzwi i płyt w piecu CO
Następny artykułŁobżenica: W szybkim tempie postępują prace przy termomodernizacji budynku Urzędu Miejskiego