“Fotografia jest główną siłą wyjaśniającą człowieka człowiekowi”. /Edward Steichen/
Cóż za piękne dla fotografii czasy nastały! Codziennie powstają miliardy zdjęć. W mgnieniu oka możemy dzielić się nimi z bliskimi i z resztą świata. Idąc tropem Annie Leibovitz, wszyscy mamy ” najlepsze” aparaty. Dlaczego najlepsze? Bo zawsze mamy je przy sobie. Przecież każdy ma smartfona lub telefon z aparatem. Co nam po wspaniałym Nikonie czy obrzydliwie drogiej Leice, kiedy przy sobie mamy relatywnie tanie maleństwo mieszczące się w kieszeni? Czy namawiam zatem do fotografowania telefonem? Nie. A przynajmniej nie na skalę taką, z jaką mamy do czynienia. Po pierwsze telefon na pewno nigdy nie zastąpi lustrzanki lub bezlusterkowca. Mimo, że rozdzielczości matryc w smartfonie sięga już 16, a nawet 48 milionów pikseli. To tak, jak czytniki e-booków nie zastąpiły tradycyjnych książek papierowych. Do technikaliów jeszcze wrócę, ale jest i drugi powód. Ważniejszy.
Te miliardy zdjęć publikowanych w mediach społecznościowych w 95 procentach nie mają żadnej wartości, nazwijmy to twórczej. Ot, fotki z gatunku “u cioci na imieninach”: fatalnie skadrowane, bez prawideł kompozycji, reguł perspektywy, gry świateł i cieni. Kicz. Amatorszczyzna. Chociaż – na pozór – perfekcyjne technicznie. Na kilka tysięcy takich zdjęć zdarza się jedno wyjątkowe, które zapamiętamy, lub przynajmniej powiemy – “fajna fota”. Bo nie jest wcale tak, że nie można smartfonem zrobić dobrego zdjęcia – jak najbardziej można. Do tego potrzebny jest jednak pewien poziom wiedzy fotograficznej, umiejętność patrzenia obiektywem i sporo umiejętności wynikających z doświadczenia. Algorytmy współczesnego smartfona zwalniają z tych obowiązków. Dlatego te 95 procent w jakiś sposób zabija sztukę fotografii. Ale… czy fotografia w ogóle jest sztuką?
Kiedy podczas posiedzenia Akademii Paryskiej w 1839 roku Francois Arago ogłosił światu, że można uchwycić obraz widziany w camera obscura, francuski malarz Paul Delaroche wykrzyknął – “Dziś umarło malarstwo!”. Dagerotypia, wynaleziona przez Louisa Jacquesa Mande Daguerre, dała możliwość zarejestrowania bardzo szczegółowego widoku na małej posrebrzanej miedzianej płytce, tak jakby w małym lustrze “zatrzymano czas”. W tym samym roku w Anglii, Henry Fox Talbot ogłosił swój proces kalotypii. Proces Talbota, oparty był na technologii negatywowo-pozytywowej na papierze. Dzięki czemu zarejestrowany obraz można było powielać wielokrotnie, niczym grafiki. Natomiast dagerotyp był unikalnym jedynym obrazem, a zarazem obiektem. Od tego czasu fotografia oscylowała pomiędzy wyjątkowością, a wielością. Współcześnie, unikalny lub limitowany obraz fotograficzny znanego artysty może stać się dziełem sztuki, ale jednocześnie łatwość posługiwania się fotografią cyfrową i możliwość nieskończonej replikacji, ponownie stawia pytanie: czy fotografia jest sztuką?
Niektórzy krytycy i historycy sztuki uważają, że sztuka jako pojęcie nie jest możliwe do zdefiniowania, ponieważ granice sztuki w sposób ciągły są redefiniowane. W każdym też momencie jest możliwe, że pojawi się dzieło, które w przyjętej i zamkniętej definicji sztuki nie będzie możliwe do umieszczenia w odpowiednich “ramach”. Sztuka sama spełnia również rozmaite funkcje. Zaczynając od estetycznych, poprzez: społeczne, dydaktyczne, terapeutyczne… Natomiast funkcje sztuki nie stanowią o istocie samej sztuki. Władysław Tatarkiewicz – wielki polski filozof, historyk filozofii, estetyk, etyk oraz historyk sztuki – sformułował inną definicję słowa “sztuka”, pisał: “sztuka jest odtwarzaniem rzeczy, bądź konstruowaniem form, bądź wyrażaniem przeżyć – jeśli wytwór tego odtwarzania, konstruowania, wyrażania jest zdolny zachwycać bądź wzruszać, bądź wstrząsać”. Istotą definicji w przypadku Tatarkiewicza jest jej uniwersalizm, który jest aktualny zarówno w odniesieniu do minionych epok, jak i do sztuki współczesnej. W tej definicji mieści się również fotografia, która ma zaledwie 180 lat.
Malarz i fotograf Zdzisław Beksiński, w liście do krytyka fotografii i fotografa, Jerzego Lewczyńskiego napisał: “fotografia jako taka nie może być sztuką i to leży w samej jej istocie. W ogóle zamiar wykonania artystycznego zdjęcia kryje sprzeczność i jest największą bzdurą jaką można sobie wyobrazić. Zapamiętaj Jurek co Ci powiem, bo jestem dziś pod wpływem alkoholu w nastroju wieszczym. Fotografia nie jest sztuką! Pic! Gówno! Lipa! Cześć!”. Beksiński odwołał się (chyba) do początków fotografii, kiedy ówcześni krytycy uważali, że fotografia powstająca dzięki zastosowaniu technologii i techniki, a nie dzięki pracy twórczej człowieka nie może być uznawane za dzieło sztuki. Jako dowód podawano twierdzenie, że nawet amator fotografii, jest w stanie wykonać poprawne obrazy. Natomiast amator malarstwa, który nie ma pojęcia jak malować, nie byłby w stanie wytworzyć akceptowalnego obrazu. Z tego też powodu fotografia rzekomo nie może się równać z kreatywnością malarstwa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS