Mówi się, że od miłości do nienawiści jest tylko jeden krok. Coś na ten temat może powiedzieć Szymon Hołownia, który od kilkunastu dni mierzy się z potężnym ostrzałem ze strony obozu liberalno-lewicowego. Dotychczasową neutralność, czy wręcz życzliwość, zastąpiła otwarta nienawiść. Co się stało? Wystarczyło zagrać na nosie Donalda Tuska i odrzucić propozycję wspólnej listy.
Kochany Donaldzie, nie chcę być Twoim giermkiem
3 lutego mijają dokładnie dwa tygodnie od momentu, gdy Donald Tusk publicznie zażądał od Szymona Hołowni, by ten się określił co do startu w jesiennych wyborach. Lider PO na spotkaniu z wyborcami w Lublinie wyłożył sprawę jasno – mam dość czekania i oczekuję jasnej deklaracji, czy idziemy razem, czy jednak osobno. Oczywiście, wybrzmiała mocno sugestia, że pożądany scenariusz, to ten pierwszy. Odpowiedź przyszła szybko, bo następnego dnia na kongresie Polski 2050 w Łodzi. Jak się okazało, nie taka, jakiej Donald Tusk by oczekiwał. Uśmiechnięty Hołownia nie tylko odrzucił propozycję wspólnego startu, ale samego szefa PO potraktował z przymrużeniem oka, zwracając się do niego „Kochany Donaldzie”. Na reakcje zagorzałych fanów Platformy nie trzeba było długo czekać. Internet wręcz zapłonął. Do boju ruszyły konta zupełnie anonimowe, jak i ludzie z imienia i nazwiska. W pierwszym szeregu do rozprawy z Polską 2050 stanął nie kto inny, jak sam Tomasz Lis.
Płonące zdjęcia Hołowni
Same te dwa tweety Tomasza Lisa zebrały łącznie ponad 5,000 „polubień” na Twitterze. Nie muszę chyba dodawać, że to nie jedyna aktywność byłego naczelnego „Newsweeka” wymierzona w ruch Szymona Hołowni na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni. Byłego naczelnego „Newsweeka” wsparł cały zastęp kont ze stajni „Silni Razem”. Doszło nawet do tego, że jeden z fanów Platformy Obywatelskiej figurujący na Twitterze jako „Europejski Głos Rozsądku” pochwalił się spaleniem zdjęcia Szymona Hołowni. Wszystko w wulgarnej oprawie i sygnowane hashtagiem #SilniRazem.
Tego ścieku – bo trudno to inaczej nazwać – jest w internecie znacznie więcej. Wystarczy wpisać frazę „Hołownia” na Twitterze i już wyskakuje pełen repertuar wyzwisk. Część z nich znalazła się na łamach „Gazety Wyborczej” w charakterze „listu od czytelników”. Medium z Czerskiej zdążyło już za to przeprosić. Co prawda czytelników, a nie polityków od Hołowni, ale dobre i to.
Kiedy koniec grillowania Hołowni?
Warto przy tym całym zamieszaniu pamiętać, że mówimy o dwóch siłach, które cały czas deklarują, że po wygranych wyborach razem będą współtworzyć rząd. Więcej – już teraz siedzą przy jednym stole i układają listy wyborcze do Senatu. Po prostu Hołownia gra w grę „chcę być języczkiem u wagi i mieć jak największą autonomię”, a Tuskowi zależy na jak największej kontroli. Przy ewentualnej wygranej opozycji Hołownia będzie mieć po prostu łatkę tego, którego „warto przypilnować”. Gorzej będzie w przypadku klęski. Jeśli jesienne wybory opozycja przegra, to ustawianie Hołowni w roli „zdrajcy” i „grabarza wspólnej listy” będzie trwałe. To zwyczajnie wygodne – przesunie niezadowolenie z klęski z Platformy Obywatelskiej na Polskę 2050. Nie chciałeś Szymonie być moim giermkiem, to będziesz moim kozłem ofiarnym…
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS