Przejęcie Condora, największego niemieckiego przewoźnika czarterowego, przez Polską Grupę Lotniczą poruszyło branżę. Takiej konsolidacji na europejskim rynku raczej się nie spodziewano.
Nie została podana wartość tej transakcji. Niemieckie media szacują ją na ponad 2 miliardy złotych. Zaznaczają jednak, że w tę kwotę wchodzi spłata pomocy, którą Condor uzyskał od niemieckiego rządu (380 mln euro), a której nie wykorzystał w całości.
CZYTAJ: LOT przejmuje niemiecką linię lotniczą Condor
Po przyłączeniu nowego przewoźnika powstanie grupa złożona z trzech linii lotniczych – LOT-u, Condora i Nordiki. W grupie znajdą się też spółki serwisowe LOT Aircraft Maintenance Services, LS Airport Services i LC Technics. W 2019 r. te trzy linie przewiozły 19,7 mln pasażerów. Mają 140 samolotów, co w rankingu największych przewoźników europejskich stawia grupę na 12 miejscu pod względem wielkości.
W opiniach o tej transakcji przeważają oceny pozytywne, chociaż wymieniane są i ryzyka. – PGL należą się gratulacje za odwagę nabycia znanej zagranicznej linii lotniczej. Taka sytuacja w historii polskiego lotnictwa komunikacyjnego nie miała jeszcze miejsca – mówi Dominik Boniecki, analityk rynku lotniczego. W jego ocenie Condor jest dobrze zarządzanym przewoźnikiem z silną marką w segmencie przewozów turystów. Ma również dogodne sloty na wielu lotniskach. – PLL LOT i Condor mają jednak odmienne modele biznesowe. LOT to przewoźnik tradycyjny, sieciowy, z główną bazą w porcie im. Chopina w Warszawie. To tutaj polska linia odnotowuje największe przychody ze sprzedaży. Tymczasem Condor wyspecjalizował się w obsłudze ruchu turystycznego w Niemczech. LOT i Condor operują w odmiennym otoczeniu rynkowym, na pokładach ich samolotów podróżują pasażerowie o różnych profilach, co wymusza odmienny sposób zarządzania każdym przewoźnikiem. Brak kompatybilności dostrzegam także w strukturze floty, co będzie przeszkodą w osiągnięciu synergii. Różnice występują też w kulturze korporacyjnej obydwu przedsiębiorstw — zauważa Boniecki.
I tak ma pozostać. – Condor i LOT to są i będą dwie oddzielne linie lotnicze. Z pewnością jednak te linie będą się wspierały – mówi „Rzeczpospolitej” prezes PGL i LOT Rafał Milczarski. – Przeprowadzimy przegląd wszystkich procesów i dobrych praktyk, żeby udoskonalić standardy działalności. Nie mam też wątpliwości, że wiele się od siebie nauczymy. Zarówno w Condorze, jak i w Locie są dziedziny, w których każda ze spółek może wnieść jakąś wartość.
– Jest to bez wątpienia dobry ruch i miejmy nadzieję, że transakcja zostanie ostatecznie skonsumowana. Ale trzeba pamiętać, że Condor w tej chwili korzysta z ochrony przed wierzycielami, a na przetrwanie dostał kredyt ze środków publicznych – przypomina ekspert rynku lotniczego Sebastian Gościniarek. Ale wymienia i pozytywy. – Condor dysponuje 56 samolotami długo- i średniodystansowymi, co przy obecnych problemach LOT-u z flotą daje pewną elastyczność. To nie oznacza oczywiście, że LOT natychmiast zabierze Condorowi samoloty – zastrzega. Wśród korzyści wymienia to, że Condor lata z dziewięciu lotnisk w Niemczech i ma tam cenne sloty. Jako jednocześnie wadę i zaletę ocenia wielkość zatrudnienia w Condorze – pięć tysięcy ludzi. – Wśród nich jest personel pokładowy i są piloci, więc i tu pojawia się możliwość większej elastyczności w wykorzystywaniu personelu pokładowego – uważa.
Największym pesymistą jest Dominik Sipiński z firmy monitorującej rynek lotniczy ch-aviation. Jego zdaniem w pierwszej fazie między liniami nie będzie żadnej synergii. Docelowo Condor może przejąć i rozwinąć połączenia wakacyjne LOT-u z Polski i re … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS