Kiedy w grudniu na świątecznym obiedzie oznajmiłam rodzicom, że jednak w nowym roku nie wyprowadzę się z domu, bo nie starczy mi pensji na godne życie, rozpłakałam się. To mnie upokarza i irytuje. Pracuję jako nauczycielka nauczania początkowego, ceny wynajmu w Warszawie wzrosły w tym roku kolejny raz. Jeśli wynajmę kawalerkę, nie pójdę już nawet do kina czy teatru. Od tamtego obiadu czuję się wyraźnie gorzej. Rodzice uważają, że przesadzam i na wszystko jest czas, więc widać muszę jeszcze poczekać. Zarzucają, że w głowie mi się poprzewracało — mówi Sara (33 l.).
— Doceniam, że mam pracę, którą naprawdę uwielbiam, dzieciaki dają mi dużo energii, chodzę z przyjaciółmi na siatkówkę, dwa razy w miesiącu jestem w teatrze. Zaczęłam nawet randkować po dłuższej przerwie. Jednak czuję, że coś jest nie tak, ulatuje ze mnie radość życia. Rodzice niby rozumieją, że na razie mieszkamy razem, ale ostatnio wychwalali obrotnego syna przyjaciół, który “już w wieku 25 lat kupił własne mieszkanie”. Tyle że on pracuje w amerykańskiej korporacji od drugiego roku studiów i przynajmniej stać go na… kredyt.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS