Minęły cztery lata od zaprzysiężenia Mirosława Karolczuka na burmistrza i rady miejskiej w obecnym składzie. Na urzędowym Facebooku obraz czterech lat rządów burmistrza i ugrupowania Nasze Miasto prezentowany jest jako okres rozkwitu Augustowa. Rzeczywistość jest dużo mniej kolorowa. Niewykorzystane szanse, konflikty, intrygi oraz korzystanie z mienia gminy przez radnych, to tylko niektóre z wielu zarzutów.
19 listopada minęły cztery lata od dnia, w którym Mirosław Karolczuk rozpoczął urzędowanie na fotelu burmistrza Augustowa. Dotychczasowe kadencje samorządowców były czteroletnie, dlatego jest to idealny moment na podsumowania. Na inauguracyjnej sesji Filip Chodkiewicz mówił, że życzyłby sobie, żeby legitymacje partyjne pozostawały za drzwiami urzędu. Mówił również o plemiennej wojnie polsko-polskiej, manifestował chęć współpracy.
Szybko okazało się, że są to puste frazesy, a wojna polsko-polska w wydaniu turbo ma dopiero nadejść. Burmistrz Karolczuk rozpoczął działalność od rozliczeń. Krótko po zaprzysiężeniu zwołał konferencję prasową, na której oskarżył swego poprzednika o sprawy kryminalne. Insynuował łamanie przepisów przy procedurach przetargowych, do których miało dojść w okresie rządów Wojciecha Walulika. Organy ścigania nie potwierdziły tych pomówień.
Doszło też do rozliczeń kadrowych. Z pracą pożegnali się m.in. ówczesna kierownik wydziału gospodarki komunalnej, a także prezes miejskiej spółki MPEC „GIGA”. Oboje blisko współpracowali z byłym burmistrzem i startowali do samorządu z jego komitetu. Był to zwiastun dalszych zmian personalnych, które dotknęły oświatę, gdzie funkcji dyrektorskich nie zajmują już osoby kojarzone z Dariuszem Szkiłądziem.
Niespotykane w historii samorządu zawirowania dotknęły augustowską radę miejską. Zaledwie pół roku po wyborze doszło do przewrotu w prezydium rady miejskiej. Przewodniczący Marcin Kleczkowski i wiceprzewodniczący Adam Sieńko pożegnali się ze swoimi funkcjami, bo „nie siedzieli obok siebie za stołem prezydialnym”. Zawiązała się koalicja ugrupowania Nasze Miasto i banitów z klubu PiS.
-Kadencję burmistrza Mirosława Karolczuka podzieliłbym na dwa etapy. Pierwsze półrocze jego urzędowania dawało nadzieję na dobrą współpracę z radą miejską i pozytywne zmiany w mieście. Natomiast wszystko się posypało po przewrocie w lipcu 2019 roku, kiedy powstała koalicja Naszego Miasta oraz banitów z PiS. Banici oszukali swoich wyborców, ponieważ dzisiaj reprezentują interesy zupełnie innego komitetu. Są manipulowani i sterowani przez Nasze Miasto, zostali kupieni za diety i funkcje przewodniczących komisji. Po tych roszadach burmistrz Karolczuk stracił twarz, którą prezentował w trakcie wyborów -uważa Adam Sieńko.
-Przywołane zdarzenia przełożyły się później na bolszewicki atak na wszystkie komisje, które głosują zgodnie z wolą pana Tomasza Dobkowskiego i Mirosława Karolczuka. Opozycja jest pacyfikowana, chociaż na radnych opozycji oddano więcej głosów w wyborach niż na radnych koalicji rządzącej.
*To tylko zalążek artykułu. Cały artykuł będzie można przeczytać w najnowszym numerze “Przeglądu Powiatowego”, dostępnym do kupienia w sklepach od wtorku 22 listopada. Użytkownicy premium już dzisiaj mogą przeczytać cały tekst: tutaj. Również inne teksty można przeczytać w zakładce: premium.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS