W Miejskiej Bibliotece Publicznej nadal nie ma ani lekcji bibliotecznych, ani warsztatów, choć chętnie brały w nich udział setki osób. Pracownicy czują się oszukani wysokością podwyżek. – Obietnice magistratu były inne – uważają i nazywają się “dziadami częstochowskiej kultury”.
Protest w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Częstochowie trwa od września. Pracownicy nie robią nic ponad swoje obowiązki. – A szkoda, bo nasze propozycje cieszyły się dużym zainteresowaniem, zwłaszcza, że dla uczestników zawsze były nieodpłatne – mówią.
Spór z władzami miasta ma podłoże płacowe.
Gdy protest się zaczynał, w całej podległej magistratowi instytucji tylko cztery osoby ścisłego kierownictwa zarabiały ponad najniższą krajową.
Reszta pracowników, niezależnie, czy były to osoby z kierunkowym wyższym wykształceniem i wieloletnim doświadczeniem zawodowym, czy sprzątaczka lub portier, zarobki mieli tak samo mizerne. Jak liczyła Karolina Ficenes, w nowym roku, po obowiązkowej podwyżce płacy minimalnej zarobki ponad nią miałaby już tylko dyrektorka.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS