Po pierwszej połowie nic nie zapowiadało aż takiej katastrofy. Polska od 28. minuty prowadziła z Belgią 1:0, po ładnej akcji i golu Roberta Lewandowskiego. A na przerwę schodziła z wynikiem 1:1. – Pierwsza połowa była obiecująca, w drugiej dostaliśmy gorzką lekcję futbolu – przyznał po meczu Czesław Michniewicz, który w środę wieczorem po pierwszym pytaniu długo i cierpliwie analizował przebieg spotkania.
Michniewicz tłumaczy zmiany
– Chcieliśmy z tego meczu wydobyć jak najwięcej. Wyszliśmy przede wszystkim nastawieniem, by zdobyć tutaj punkty. Belgowie zaczęli mocno, ale my też staraliśmy się grać odważnie. Podchodziliśmy wysokim pressingiem, staraliśmy się budować akcje wielopodaniowe, próbowaliśmy akcji od bramki. To wszystko było oczywiście obarczone ryzykiem. Gdy z takim przeciwnikiem tracisz piłkę na własnej połowie, to może skończyć się bramką. Kilka takich momentów było. Odważnie ruszaliśmy do przodu, a po chwili piłka lądowała w naszy, polu karnym. Na szczęście dla nas przeciwnicy albo nie wykorzystywali tych momentów, albo świetnie bronił Bartek Drągowski – mówił Michniewicz o pierwszej połowie.
Całe nieszczęście zaczęło się jednak w drugiej połowie. – W przerwie dokonaliśmy dwóch zmian. Zszedł Grzegorz Krychowiak, który dostał żółtą kartkę. Obawialiśmy się, że kolejny faul sprawi, że wyleci z boiska. Wiedzieliśmy, że gra będzie kontaktowa, szybka i wszystko będzie obarczone dużym ryzykiem. Stąd decyzja, że zastąpi go Damian Szymański – powiedział Michniewicz.
I dalej tłumaczył: – Zdjęliśmy po przerwie też Tymka Puchacza, który w pierwszej połowie miał bardzo trudne zadanie, Dzielnie wspierał go Sebastian Szymański, ale uznaliśmy, że w drugiej połowie zagra Bartek Bereszyński, który może nie jest tak ofensywnym zawodnikiem jak Puchacz, ale jest stabilny w defensywie.
“Nie chcieliśmy tylko przeszkadzać w tym meczu”
– To przykry wieczór dla nas. Powiedziałem zawodnikom w szatni, że to jest mecz, który na pewno będzie długo w nas siedział, ale musimy zrobić coś, żeby zapamiętać te momenty, w których nieźle sobie radziliśmy. Musimy podążać w tę stronę. Innej drogi nie ma. Może gdybyśmy skupili się na wybijaniu piłki po autach, skończyłoby się trochę inaczej. Ale nie chcieliśmy tylko przeszkadzać w tym meczu – przyznał Michniewicz.
A zapytany o to, czego zabrakło, odparł: – Wielu elementów. Przede wszystkim po bramce na 1:2 chcieliśmy odrobić stratę i coraz mocniej się odkrywaliśmy. Każda strata piłki powodowała, że tej przestrzeni dla Belgów było dużo. Z upływem minut piłkarzom ubywało sił i dynamiki. Kilka prostych błędów napędzało rywali, którzy zdobywali bramki w dobrych dla siebie momentach, bo jak tylko podnosiliśmy głowę, traciliśmy gola. Każda kolejna bramka odbierała nam może nie chęci, a poczucie, że możemy jeszcze coś zmienić w tym meczu.
– Z kolei Belgowie, pamiętając o tym, co stało się w piątek, czyli że przegrali 1:4 z Holandią, chcieli zmazać plamę. Cały czas napędzali swoje akcje. To był mecz, w którym wszystko było dla nas szybkie. Momentami za szybkie – zakończył Michniewicz.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS