Czy na bezpieczeństwie Polski warto oszczędzać, zwłaszcza w takim momencie? Część polskiej opozycji najwyraźniej uważa, że tak. „Gazeta Wyborcza” informuje, że ugrupowania opozycyjne (z wyjątkiem PSL), których przedstawiciele uczestniczyli w zeszłotygodniowej konferencji nt. bezpieczeństwa, chciałyby po ewentualnym przejęciu władzy w Polsce ograniczyć lub zerwać część kontraktów zawartych przez szefa MON i wicepremiera Mariusza Błaszczaka.
CZYTAJ TAKŻE:
-Minister Błaszczak: Wojska Obrony Terytorialnej to formacja ludzi, którzy są patriotami. To kontynuowanie tradycji Armii Krajowej
-Opozycja orędownikiem NATO? Szef MON przypomina: Dziś ci, którzy organizowali konferencję nazywali prezydenta Kaczyńskiego rusofobem
Opozycja wycofa się z zakupów min. Błaszczaka?
Jak pisze na łamach „GW” Paweł Wroński, część opozycji uważa, że „rozdęte zakupy” dokonywane przez ministra obrony narodowej mają na celu wywołanie kryzysu finansowego po ewentualnej porażce Zjednoczonej Prawicy w najbliższych wyborach parlamentarnych.
Wroński wskazuje, że Mariusz Błaszczak podczas ćwiczeń Niedźwiedź‘22 na poligonie w Nowej Dębie „po raz kolejny zaatakował opozycję”, podkreślając, że podczas gdy rząd Zjednoczonej Prawicy dokonuje modernizacji Sił Zbrojnych RP, a także zwiększa ich liczebność, za rządów koalicji PO-PSL likwidowano jednostki wojskowe, a na armię nie wydawano nawet kwoty pieniędzy zadeklarowanej w budżecie. Minister Obrony Narodowej i wicepremier w rządzie Mateusza Morawieckiego nawiązał w ten sposób do konferencji dot. bezpieczeństwa zorganizowanej przez byłych prezydentów: Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego.
Na konferencji, której celem – jak deklarowali Komorowski i Kwaśniewski – było zjednoczenie liderów ugrupowań opozycyjnych wokół kwestii bezpieczeństwa Polski, zamiast przedstawić własne propozycje, głównie krytykowano działania polskiego rządu, na przykład zakupy zbrojeniowe. Według polityków opozycji, są one chaotyczne i drogie, a przedstawiciele prawie wszystkich partii wskazywali na konieczność przeglądu części kontraktów zawieranych przez wicepremiera Błaszczaka.
W większości są to zakupy „z półki”, z pominięciem polskiego przemysłu obronnego, bez przedstawienia kosztorysów i projekcji kosztów użytkowania sprzętu. Dodatkowo zakupy uzbrojenia i wyposażenia w dolarach amerykańskich są narażone na ogromne ryzyko kursowe. Zdaniem niektórych ekspertów decyzje podejmowane są w wąskim kręgu polityczno-propagandowym i po części mają służyć umocnieniu personalnemu Mariusza Błaszczaka w partii i w rządzie
— czytamy w artykule Wrońskiego.
Nieco inne od większości opozycji stanowisko zaprezentował wówczas prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, który stwierdził, że opozycja powinna raczej zadeklarować chęć utrzymania kontraktów zbrojeniowych zadeklarowanych przez PiS, mimo iż obecny rząd po dojściu do władzy, mimo iż PiS zerwało w 2015 r. kontrakty zawierane przez poprzedników, takie jak ten na Caracale.
Najostrzej wypowiedział się były dowódca generalny Sił Zbrojnych gen. Mirosław Różański – ekspert partii Polska 2050, który wprost stwierdził, że niektóre kontrakty trzeba będzie zmniejszyć, a niektóre wręcz zerwać. To on wskazywał, że większość zakupów odbywa się z pominięciem opinii wojskowych
— podkreśla Wroński.
Kampania wyborcza czy… chęć wywołania kryzysu po ewentualnej przegranej?
Jak to w „Gazecie Wyborczej” bywa, w tekście i tym razem nie zabrakło powoływania się na tzw. maile Dworczyka jako na potwierdzone, zweryfikowane informacje.
Do jesieni 2022 roku poza zakupem samolotów dla VIP MON nie przeprowadził skutecznie żadnego z opracowanych za czasów PiS większych programów zbrojeniowych. Na jesienie tego roku mają do polski przyjechać pierwsze dwie z ośmiu zamówionych baterii Patriot, oraz jeden dywizjon HIMARS kupiony – jak wskazywały maile ministra Michała Dworczyka – przed wizytą amerykańskiego prezydenta
— pisze autor.
Co ciekawe, okazuje się, że wokół zakupów zbrojeniowych ministra Błaszczaka opozycja tworzy już nawet teorie spiskowe. Otóż, w ocenie niektórych parlamentarzystów opozycji PiS chce po ewentualnej porażce wyborczej doprowadzić państwo polskie do kryzysu finansowego.
Opozycja zawraca uwagę, że większość płatności przypadnie na lata 2026-27, czyli w czasie zbliżających się wyborów. – W ten sposób można doprowadzić do zarżnięcia finansowego państwa, a następnie oskarżyć rządzących na przykład o ograniczenie polityki socjalnej – mówi jeden z polityków PO
— czytamy.
Z których zakupów chciałby zrezygnować ewentualny przyszły rząd złożony z dzisiejszych ugrupowań opozycyjnych z Platformą Obywatelską na czele? Politycy wskazują tu na koreańskie armatohaubice K-9, samoloty FA-50, ograniczenie liczebności HIMARSów oraz liczby śmigłowców AH-64.
Na koniec dowiadujemy się, że opozycja raczej nie liczy na dialog z obecnymi władzami lub samym szefem MON.
Bo hasło uczynienia Polski potęgą militarną jest jednym z głównych elementów propagandowych w zbliżających się wyborach. – My wydajemy rekordowe sumy na obronność, dlatego że to jest inwestycja w bezpieczeństwo naszego kraju, Polski. Będziemy konsekwentni, będziemy wzmacniać polskie Siły Zbrojne – mówił minister Błaszczak na poligonie w Nowej Dębie
— wskazuje Wroński.
Ciekawe, czy dziennikarz „GW” lub jego informatorzy z Platformy Obywatelskiej wzięli w ogóle pod uwagę fakt, że od siedmiu miesięcy nasz wschodni sąsiad – Ukraina broni się przed rosyjską agresją, a Polska jest krajem frontowym, a wybory parlamentarne czekają nas dopiero za rok. Może więc w szybkich zakupach i modernizacji chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo? Może czas, aby politycy opozycji przestali mierzyć ministra Błaszczaka i PiS swoją miarą?
aja/Wyborcza.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS