Próba porównywania sytuacji Sławomira Nowaka i Aleksieja Nawalnego jest groteskowa.
Podkreślane przez niektórych komentatorów i polityków podobieństwo sytuacji Sławomira Nowaka i represjonowanego rosyjskiego dysydenta, początkowo wydało się tylko niefortunnym publicystycznym uogólnieniem. Obserwujący jednak toczone dyskusje można zauważyć , że teza ta padła na podatny grunt i wiele osób do tak zdefiniowanej sytuacji byłego polityka Platformy podchodzi śmiertelnie poważnie.
Były minister w mediach zaczyna wyrastać na więźnia politycznego, a nie osobę ściganą za dokonanie pospolitych przestępstw, a oskarżenia kierowane przeciw niemu zakrawają na polityczną zemsty.
Tyle że Sławomir Nowak w żadnym razie nie odpowiada definicji więźnia politycznego. Osoby umieszczonej w zakładzie karnym lub areszcie domowym ze względu na swoje przekonania lub poglądy, często idące w parze z krytyką władzy, która trafia do celi na podstawie sfabrykowanych dowodów.
Warto pamiętać, że Nowak od lat nie jest już czynnym politykiem, a większość zarzutów, które sformułowała wobec niego prokuratura, dotyczy czasu, w którym prowadził działalność na własny rachunek, i to poza krajem. Co więcej, gdyby nie aktywność ukraińskich służb antykorupcyjnych, polscy śledczy mieliby niewielkie szanse na postawienie mu zarzutów.
Również szerokość postawionych Nowakowi zarzutów (a jest ich łącznie 11: o popełnienie czynów korupcyjnych, m.in. za przyjmowanie łapówek za przyznawanie kontraktów na budowę i remont dróg na Ukrainie, a także pranie pieniędzy), ich uzasadnienie, a także zatrzymanie innych podejrzanych w tej sprawie raczej nie wskazują, że są wyssane z palca na polityczne zamówienie.
Prokuratura od samego początku podkreślała, że dysponuje bardzo szczegółowym materiałem dowodowym, pochodzącym m.in. z podsłuchów i zeznań innych osób zamieszanych w sprawę. To zdecydowało, że decyzję o tymczasowym aresztowaniu i jego przedłużaniu zaakceptował sąd.
Wbrew publicystycznym opiniom to właśnie on, a nie prokuratura zdecydował o użyciu tak radykalnego środka zabezpieczającego i tak długo. Prokuratura musiała przedstawić jednak wcześniej przekonującą argumentację. A sąd ją rozważyć. Warto też pamiętać, że sędziemu za zaniedbania czy błędy nie tylko w sprawach decyzji aresztowych grożą sankcje dyscyplinarne, trudno więc przypuszczać, aby sprawę Nowaka po prostu zlekceważył.
Oczywiście w Polsce obowiązuje zasada domniemania niewinności, i w jej świetle Sławomir Nowak jest niewinny, dopóki nie udowodni się jego winy. Dobrze, że opuścił areszt tymczasowy, bo tak długie zatrzymanie w nim można było traktować jako nadużycie wobec niego aresztu. Zwłaszcza że prokuratura miała sporo czasu, aby zabezpieczyć przeciwko niemu dowody.
Bezspornie środek ten jest nadużywany, a Polska od lat stoi na czele państw, które z powodu tymczasowych przedłużających się aresztowań przegrywają przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu i muszą płacić odszkodowania. Co może być wyznacznikiem dla skali tego rodzaju niepokojącego zjawiska.
A to, czy Nowak jest w areszcie czy na wolności, nie powinno być żadnym argumentem przemawiającym za jego winą, czy niewinnością. O tym ostatecznie zdecyduje niezawisły sąd, dając mu pełne prawo do obrony w czasie … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS