Od pewnego czasu dość intensywnie zdarza mi się ogrywać przeróżne gry o tematyce samochodowej. Śmiganie pojazdami potrafi być naprawdę przyjemnie relaksujące. Już jazda sama w sobie jest spoko. Istnieje jednak kilka rzeczy, których często mi brakuje w tych tytułach. Czego w takim razie oczekiwałbym od idealnego dla mnie przedstawiciela tegoż gatunku?
Otwarty świat
Z tym konkretnym motywem jestem zazwyczaj częściowo zaspokajany, bo nie brakuje takich gier wyścigowych, w których możemy sobie śmigać po przygotowanym przez twórców obszarze. Jak jest to istotne uświadomił mi ogrywany niedawno Gear Club Unlimited 2. Nie dość, że nie miał otwartego świata, to jeszcze na domiar złego wszelkie trasy wyglądały jak budowane z klocków. Nigdy się nie polubię z takim segmentowym budowaniem tras. Burzy to imersję istniejącego miejsca i wprowadza niepotrzebne poczucie powtarzalności. Podobnie miałem z trasami szutrowymi w DiRT 4. Przez ich losowe generowanie żadna nie była wyjątkowa i człowiek miał wrażenie, że po prostu śmiga w kółko po jakimś generycznym torze.
Generalnie w grach typu RPG, czy Asasynach większy świat dla mnie wcale nie oznacza lepszego. W przypadku samochodówek jednak zawsze z zadowoleniem przyjmuję duże połacie szos, autostrad i bezdroży, po których można śmigać. Większość gier tymczasem ma dość niewielkie dodatkowo ciasno upchnięte powierzchnie, by zmieścić klimat kilku lokacji. Gry z serii Need for Speed tak zwykle robią i nie jest to moim spełnieniem marzeń. Swego czasu ogromne wrażenie wywarł na mnie pierwszy Test Drive Unlimited z wprowadzeniem wyspy Oʻahu. To było coś naprawdę fantastycznego. Potem w dwójce doszła jeszcze cała Ibiza. Ostatecznie zaś najlepiej się w tym odnazało The Crew oddając oczywiście pomniejszone, ale jednak spore tereny USA. Takie tereny oprócz możliwości zwiedzania i samochodowej eksploracji dają również możliwość stworzenia epickich długich wyścigów. Uwielbiam takie trasy jak objechanie całej wyspy Oahu, czy wyścig przez wszystkie stany od San Francisco do Miami. Wprowadzenie szczypty podróży do garnka z wyścigiem na swój urok.
Tak ostatnio sobie analizowałem te gry i dla mnie ideałem obecnie jeszcze niemożliwym technologicznie byłoby oddanie wszystkich dróg naszej ziemi niczym w Microsoft Flight Simulator. Pomyślcie tylko. Konkretna, wyścigowa gra MMO, gdzie moglibyśmy budować trasy w oparciu o znane nam miejsca, czy przejechać się w odległe zakątki globu. Byłoby to wspaniałym doświadczeniem. Szkoda, że najpewniej przyjdzie nam jeszcze poczekać na odpowiedni rozwój technologii, by móc realizować podobne pomysły. W końcu już wspomniany Flight Simulator nie bardzo sobie radził z odwzorowaniem bardziej nietypowych obiektów. A co dopiero gdybyśmy oglądali je z bliska. No i dochodzi jeszcze do tego model jazdy, różne nawierzchnie oraz tym podobne. Tak czy siak, piękne marzenie.
Życie wśród samochodów
Muszę wspomnieć, co w omawianym Test Drive Unlimited 2 jeszcze mnie urzekło. Oprócz śmigania na pięknej wyspie i zbierania wspaniałych pojazdów można było grę uznać jako taki symulator bogatego kolekcjonera. Złośliwy mógłby rzec, iż mu niepotrzebne takie simsowante motywy w grze wyścigowej. Dla mnie jednak nadawały one kolorytu i wprowadzały pewien powiew świeżości. Kupowanie luksusowych posiadłości z widoczkami oraz garażem, gdzie mogliśmy eksponować swoje pojazdy to coś, czego mi bardzo brakuje. Do tego spoko motyw customizacji naszego awatara pod postacią różnych ubrań i podobnych sposobów okazania bogactwa. Bo nie liczyło się tylko jak wyglądał nasz samochód, ale i jak wyglądał kierowca.
W takim poczuciu wyścigowego życia też chętnie przyjmę także wątek fabularny. Zazwyczaj historie w grach wyścigowych jeśli już się pojawią, to są bardzo przyziemne. W sumie ciekawe, czy trafi się kiedyś nam bardziej rozbudowany i ambitny scenariusz. Niemniej fakt, że bohater ma jakieś własne cele, czy relacje z innymi zawodnikami można fajnie rozbudować. Swego czasu TOCA Race Driver mnie zdziwiła takim motywem, że po agresywnie wygranym wyścigu przychodził do mojego biura poszkodowany kierowca i się na nas wściekał. Jest w tym potencjał do dodatkowego poziomu rywalizacji z komputerowym przeciwnikiem. Mogłoby to się później ciekawie odzwierciedlać na trasie.
No i gdyby też tchnąć trochę życia w przeciwników, by nie byli tylko zwykłymi nickami na tabeli wyników. Taki nieco bardziej rozbudowany motyw czarnej listy z Need for Speed: Most Wanted by się nadał. Jakaś osobowość, styl, nastawienie. Minimalnie udawało się coś osiągnąć w charakteryzacji postaci przy grze FlatOut 2. Tam w nieznacznym stopniu przeciwnicy różnili się sposobem prowadzenia pojazdów. Tylko trzeba uważać, bo to nie zawsze wychodzi. Świetnym przykładem jest tu Test Drive Unlimited 2, gdzie stworzone postaci są wybitnie irytujące i tam wręcz byłoby lepiej, gdyby zostały tylko nickami. Ciekawą ekipą oponentów, z którą łączyłoby mnie coś więcej niż, tylko zwykła konieczność zwycięstwa jednak bym nie pogardził.
Prowadzenie zespołu
W tym miejscu warto zaznaczyć, że otwarty świat nie ma sensu w niektórych grach wyścigowych. Gry w stylu Gran Turismo, czy Forza w wersji Motorsport to typ rozgrywki ściśle związany z konkretnymi sportami motorowymi. Jedyna ewentualna opcja to połączenie, gdzie wyścigi torowe są tylko jedną z kilku konkurencji, ale wtedy traci się to skupienie na założeniach prawdziwego sportu. Nie ma potrzeby cudować w tym aspekcie.
Pewien jednakże niewykorzystany potencjał tego typu gier uświadomił mi ogrywany niedawno GRID Legends. Tytuł ten w dużej mierze tematycznie w wątku fabularnym opierał się bardziej na rywalizacji całych zespołów niż poszczególnych kierowców. Niemniej w trybie kariery potem niby zakładaliśmy nasz własny team, ale zasadniczo było to niesamowicie płytkie. Nie wiązało się w sumie z żadną istotną mechaniką, a nasz drugi kierowca był nic nieznaczącym pionkiem. Czyż nie byłoby ciekawe by, oprócz samego ścigania się na torze w naszych barwach zarządzać też i całą resztą związaną z prowadzeniem klubu? Kupowanie samochodów dla całej załogi, zatrudnianie inżynierów, ogólnej obsady i nowych kierowców, którzy nabywaliby umiejętności wraz z czasem i różnymi szkoleniami. Całkiem przystępnie na swoje czasy motyw takich kierowców poruszała gra Juiced, gdzie mogliśmy też wysyłać zatrudnione osoby na wyścigi. Razem z nami lub samotnie reprezentowali naszą ekipę. To też takie rozwinięcie trybu B-Spec z Gran Turismo i połączenie go z głównym trybem gry.
Dorzućmy do tego aspekt zarządzania pieniędzmi, zdobywanie sponsorów, zakup i rozbudowa siedziby zespołu. Trochę rzeczy, by poczuć, iż tworzymy coś własnego. Rywalizacja z innymi zespołami. W tym tkwi naprawdę dobry motyw na całą ogólną konstrukcję gry. Najbliżej chyba było tu WRC 10, gdzie pojawiła się możliwość stworzenia własnego zespołu, zamiast podpisywać kontraktu z tymi już istniejącymi. Gdyby tylko rozbudować to jeszcze bardziej konkretnie w tym kierunku z naciskiem na zarządzanie i rozwój. Dobre studio mogłoby stworzyć coś nowego i świeżego w temacie sportów motorowych.
No i to by były takie trzy główne motywy moich rozmyślań odnośnie gier samochodowych. Będę trzymał kciuki, by w końcu udało się zrealizować grę zbliżoną do tego, czego mi w tych tytułach brakuje. Tak patrząc na nadchodzęce tytuły liczę mocno na Test Drive Unlimited: Solar Crown. Tam jest szansa, że twórcy trafią częściowo w moje potrzeby. A jak tam jest u was? Interesuje was któryś z omawianych przeze mnie motywów?
Którym motywem gry samochodowej bylibyście najbardziej zainteresowani?
1%
1%
1%
Pokaż wyniki
Głosów: 1
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS