Mogą sobie wracać wszystkie ligi krajowe, mogą sobie wracać puchary krajowe, mogą być organizowane takie turnieje jak Klubowe Mistrzostwa Świata, ale tak naprawdę wszyscy czekają tylko na jedno. Liga Mistrzów to sól futbolu i trudno będzie znaleźć kogoś, kto nie zgodzi się z tym stwierdzeniem. Szczególnie jeżeli mowa o fazie pucharowej tych rozgrywek, która tak naprawdę dopiero zaczyna zabawę. Ten etap to już koniec kalkulacji, koniec szans na prześlizgnięcie się i koniec liczenia na słabość rywali. Dopiero teraz zaczną się prawdziwe dramaty, wielkie triumfy, piękne bramki, szalone końcówki, bolesne weryfikacje i… kolejne kompromitacje PSG?
Etap 1/8 finału Ligi Mistrzów zawsze jest etapem dramatów tych największych klubów. Zawsze zdarza się tak, że mamy już na nim starcia największych gigantów. Nawet takich, którzy są głównymi faworytami do sięgnięcia po trofeum. Dla każdego wielkiego gracza na europejskiej arenie, odpadnięcie już na początku fazy pucharowej jest tym, co najgorsze w całym sezonie. Właściciele z chorobliwymi ambicjami, którzy wykładają grube miliony na nowych piłkarzy, trenerów i inne inwestycje wokół klubu, oczekują w zasadzie głównie tego, czyli sukcesu w tych najważniejszych rozgrywkach. Pozostałe sukcesy są tylko dodatkiem.
Katarski sportwashing
Takich przykładów znajdziemy całą masę, a jednym z tych, które jako pierwsze przychodzą na myśl jest Paris Saint-Germain. Kiedy Katarczycy przejmowali władzę w Paryżu, ich głównym celem było coś innego. Wpompowanie setek milionów euro w ten przeciętny wówczas klub było przede wszystkim elementem sportwashingu uprawianego przez emira Tamima i jego wierchuszkę. Rok wcześniej ogłoszono, że Katar zorganizuje mistrzostwa świata w 2022 roku, co było głównym narzędziem do ocieplenia wizerunku tego bliskowschodniego państwa. Drugim było właśnie PSG.
Od tamtej pory klub ze stolicy Francji wyrósł na jeden z największych klubów w Europie. Zdobył rzeszę fanów na całym świecie, ściągnął do siebie największe gwiazdy pokroju Neymara, Mbappe czy nawet Leo Messiego. Przy takich postaciach Katar może się ogrzewać w nieskończoność i nie da się ukryć, że dziś, już po mundialu i latach oswajania nas ze sobą, to małe państewko z Półwyspu Arabskiego wydaje nam się bliższe. Skoro już po tym nieszczęsnym turnieju, skoro Messiemu włożono już tę „firankę” podczas wręczania pucharu, można zapomnieć o tym, co w Katarze najgorsze. Skończyły się publikacje o wykorzystywaniu pracowników, o prawach człowieka czy karaniu homoseksualizmu.
Od dwóch miesięcy Katar kojarzy nam się już głównie z PSG. Modnym paryskim klubem z wielkimi ambicjami i wielkimi gwiazdami na boisku.
Ligi Mistrzów nie da się kupić
Ale skoro już po mistrzostwach świata, to należałoby sobie zadać pytanie – jak długo Katarczycy pozostaną w Paryżu? Czy ten projekt będzie kontynuowany? Czy wobec braku sukcesów w najbliższym czasie szejkowie postanowią się go pozbyć? Może przeniosą się gdzieś indziej? Mówi się sporo, że mają chrapkę na inne europejskie kluby. Liverpool czy Manchester United są wystawione na sprzedaż, więc możliwe, że ludzie z kieszeniami wypchanymi pieniędzmi ze sprzedaży gazu pojawią się właśnie tam.
A może nie zmienią miejsca, a po prostu będą zarządzali drugim wielkim klubem?
Ale co na to UEFA? Jeden właściciel z dwoma klubami w Lidze Mistrzów? Red Bull pokazuje, że się da, więc na pewno da się również w tym przypadku.
Na razie jednak Katarczycy mają w swoich rękach tylko PSG i to spędza im trochę sen z powiek. Jest bowiem coś, czego przybysze z Bliskiego Wschodu bardzo by chcieli, ale nie mogą tego dostać. Łatwiej było dostać mistrzostwa świata, bo wystarczyło dać w łapę komu trzeba w FIFA i załatwione. Z tym drugim jest już znacznie trudniej.
A tym czymś jest Liga Mistrzów.
Od 2011 roku Katarczycy wpompowali w Paris Saint-Germain prawie dwa miliardy euro i zgarnęli dzięki temu sporo trofeów – osiem mistrzostw Francji, sześć Pucharów Francji, dziewięć Superpucharów Francji czy sześć Pucharów Ligi. A ile razy triumfowali w Lidze Mistrzów? Zero.
Kompromitacja za kompromitacją
W zasadzie co roku powtarza się ten sam schemat. Napompowane kasą PSG jest jednym z faworytów do triumfu w Lidze Mistrzów. W fazie grupowej radzi sobie dobrze, choć często zdarzają się zgrzyty i niepotrzebne wpadki. Później zaczynają się schody. Często paryżanom zdarza się trafić na silnego rywala już na początku fazy pucharowej, co już nie raz kończyło się katastrofą i odpadnięciem na tym etapie. Nasser Al-Khelaifi stał się memem, kiedy pokazano jego nietęgą minę po odpadnięciu w 1/8 finału z Barceloną. Neymar stał się memem, kiedy z niedowierzaniem przyglądał się jak jego drużyna zostaje wyeliminowana z rozgrywek przez Manchester United Ole Gunnara Solskjaera.
W ogóle całe PSG stało się w jakiś sposób pośmiewiskiem. Klub, który ma największe gwiazdy światowego futbolu w składzie, ma problem z przejściem 1/8 finału Ligi Mistrzów, nie mówiąc już o zwycięstwie. Na sześć ostatnich edycji tych rozgrywek paryżanie aż czterokrotnie nie potrafili awansować nawet do ćwierćfinału…
Więc jak będzie tym razem? Scenariusz bliźniaczo podobny do poprzednich. Los nie oszczędza katarskich dolarów.
Tym razem na drodze PSG do upragnionego sukcesu stanie Bayern Monachium, czyli po raz kolejny inny faworyt do triumfu w całych rozgrywkach. I znów stało się tak przez opieszałość paryżan w fazie grupowej. Podopieczni Christophe’a Galtiera poczuli się tak pewnie, że nieco przysnęli na ostatniej prostej i zostali wyprzedzeni przez Benfikę. Portugalczycy zajęli pierwsze miejsce w ich grupie i w 1/8 zmierzą się z… Club Brugge.
Neymar i inne problemy
Nie ma co rozpamiętywać, ale gdyby dwumecz z Bayernem zakończyłby się porażką, to będzie można sobie pluć w brodę. Każdy kolejny rok czekania na triumf w Lidze Mistrzów będzie prawdopodobnie równie bolesny, co 12 lat czekania na rozpoczęcie mundialu.
A porażka z monachijczykami jest możliwa, choć w obu drużynach nie jest ostatnio kolorowo. Bayern zmaga się z wieloma kontuzjami, co przełożyło się na ostatnie wyniki – szczególnie te styczniowe. Drużyna Nagelsmanna wciąż jest liderem Bundesligi, ale ma tylko punkt przewagi nad drugim Unionem Berlin. Nadzieja niemieckiej trenerki wciąż jest daleka od dorobienia się pomnika pod Allianz Areną, ale sukces w dwumeczu z PSG może choć trochę odwrócić negatywny trend towarzyszący jego kadencji.
Z perspektywy PSG powinien być to powód do radości, ale jak już wspominaliśmy, paryżanie potrafili odpaść na tym etapie z… Manchesterem United i to mając dwubramkową przewagę po pierwszym meczu. W przypadku katarskiego klubu w sercu Francji nie ma reguły. Pozostaje liczyć na geniusz Leo Messiego czy Kyliana Mbappe, choć obaj zmagali się ostatnio z kontuzjami. Ten pierwszy potrzebuje triumfu w Lidze Mistrzów, aby czasami komuś nie pojawił się w głowie pomysł nieprzyznania mu Złotej Piłki. Drugi jest w sytuacji co najmniej trudnej, bo jemu akurat z wiadomych przyczyn triumf w tych rozgrywkach Złotej Piłki nie da.
Tak więc w PSG nic się nie zmienia. Sytuacja jest trudna. Ryzyko ponownego odpadnięcia w 1/8 finału Ligi Mistrzów bardzo wysokie. A prawie można by było zapomnieć o kolejnym zamieszaniu wokół Neymara, który spiął się ostatnio z kolegami w szatni, a francuskie media trąbią znów o jego możliwym odejściu. Brakuje jeszcze tylko kontuzji i wyjazdu na urodziny siostry, bo przecież oto zbliża się ten moment.
Lata lecą, a w Paryżu po staremu…
Czytaj więcej o Lidze Mistrzów:
Fot. Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS