Z raportu Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że negatywne konsekwencje epidemii koronawirusa były w kwietnia bardzo silne, także dlatego, że nałożyły się na spowolnienie naszej gospodarki obserwowane od początku tego roku.
Mamy w tej chwili regres we wszystkich dziedzinach, poczynając od rynku pracy, poprzez produkcję przemysłową i budowlano-montażową, wyniki firm, po sprzedaż detaliczną. Według wstępnego szacunku w pierwszych trzech miesiącach roku dynamika wzrostu naszej gospodarki obniżyła się z 3,4 do 1,9 proc., a w drugim kwartale spodziewany jest silny spadek PKB.
ZOBACZ: Wirus zabija usługi. Wielkie straty małego biznesu
Mniej miejsc pracy
Kwiecień przyniósł pierwsze, a zarazem bardzo wyraźne sygnały końca eldorado na polskim rynku pracy. Daleko nam jednak od dramatu, jaki rozgrywa się w tej sferze w Stanach Zjednoczonych, a także w wielu krajach europejskich. Stopa bezrobocia zwiększyła się z bardzo niskiego poziomu 5,4 proc., notowanego w marcu, do 5,8 proc. w kwietniu. To poziom najwyższy od marca 2019 r., ale wciąż niski.
Prognozy niemal wszystkich ekonomistów i ośrodków analitycznych zakładają, że do końca roku sytuacja będzie się wyraźnie pogarszać. Pesymiści spodziewają się dwucyfrowego poziomu bezrobocia, które może sięgnąć nawet 10-14 proc. Według prognoz Komisji Europejskiej, która posługuje się odmienną metodologią liczenia, stopa bezrobocia w Polsce zwiększy się z 3,3 do 7,5 proc., a więc ponad dwukrotnie.
W kwietniu liczba bezrobotnych zwiększyła się z 909 tysięcy do prawie 966 tysięcy. Pracujących w sektorze przedsiębiorstw ubyło w porównaniu z marcem aż 153 tysiące (a to tylko dane z przedsiębiorstw liczących powyżej 9 pracowników). W porównaniu z kwietniem 2019 roku zatrudnienie w firmach było niższe o 133 tysiące osób, co oznacza spadek o 2,1 proc.
To dane najgorsze w historii. Wraz z odmrażaniem gospodarki te liczby w najbliższych miesiącach powinny być nieco mniej dramatyczne, jednak należy pamiętać, że zastosowane przez rząd mechanizmy chroniące miejsca pracy mają ograniczony horyzont działania, więc możemy mieć do czynienia z “drugą falą” zwolnień w drugiej połowie roku.
Przemysł pod kreską
W kwietniu miało miejsce załamanie koniunktury w przemyśle. Produkcja była mniejsza niż przed rokiem aż o 24,6 proc., co oznacza spadek największy w historii. Załamanie dotyczyło wszystkich sektorów przemysłu, a w przypadku dóbr inwestycyjnych i trwałych artykułów konsumpcyjnych produkcja była o około połowę skromniejsza niż rok wcześniej. O prawie 17 proc. zmniejszyły się przewozy ładunków, a w transporcie pasażerskim spadek przekroczył 73 proc. W okresie styczeń-marzec uzyskaliśmy wysokie dodatnie saldo w handlu zagranicznym, ale eksport zwiększył się o zaledwie 0,6 proc., a import o 0,4 proc.
W pierwszym kwartale firmy odczuły skutki spowolnienia gospodarczego, choć jeszcze w niewielkim stopniu było to wynikiem epidemii. Przychody przedsiębiorstw były wyższe niż przed rokiem o 4,3 proc. ale koszty działalności zwiększyły się mocniej, bo o 5,7 proc., co pogorszyło wskaźniki rentowności. Teraz są one na poziomie zbliżonym do notowanego w 2009 roku, czyli w apogeum poprzedniego globalnego kryzysu finansowego. Spadek rentowności jest obserwowany już od ponad dwóch lat, a konsekwencje wynikające z epidemii koronawirusa tę tendencję prawdopodobnie pogłębią w następnych kwartałach.
Zanotowano także bardzo wyraźny spadek dynamiki nakładów inwestycyjnych z 22,8 proc. w pierwszym kwartale 2019 roku do zaledwie 4,3 proc. obecnie. Wynik finansowy netto firm wyniósł 18,6 miliarda złotych i obniżył się aż o 28,6 proc. Zysk netto wykazało w pierwszym kwartale nieco ponad dwie trzecie firm, które łącznie zarobiły 39 miliardów złotych. Ale jednocześnie jedna trzecia przedsiębiorstw poniosła straty, których łączna wartość sięgnęła 20,5 miliarda złotych.
ZOBACZ: Dobry początek roku dla polskiej gospodarki. “Ale recesji nie unikniemy”
Spadek płacy realnej
Załamała się dynamika wynagrodzeń. W kwietniu średnia płaca w sektorze przedsiębiorstw była wyższa niż przed rokiem jedynie o 1,9 proc., podczas gdy jeszcze w pierwszych miesiącach roku wzrost przekraczał 7 proc., a w lutym sięgał nawet 7,7 proc. Kwietniowy wynik jest najgorszy od czerwca 2013 roku, a jego negatywną wymowę pogarsza wpływ inflacji.
W ujęciu realnym przeciętne wynagrodzenie spadło o 1,3 proc., a taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy od stycznia 2013 roku. W połączeniu z pogorszeniem się sytuacji na rynku pracy i związanym z tym wzrostem obaw konsumentów o swoją sytuację materialną, fatalnie wpływa to na popyt. W kwietniu sprzedaż detaliczna była niższa niż przed rokiem aż o 22,9 proc. Taka skala spadku jest bezprecedensowa.
Podobnie jak tąpnięcie wskaźników nastrojów konsumentów. Konsumpcja indywidualna była zaś głównym motorem wysokiej dynamiki polskiej gospodarki w okresie boomu oraz buforem pozwalającym przetrwać jej w dobrej kondycji w czasach załamań. Tym razem czynnik ten może nie zadziałać, lub mieć o wiele mniejsze niż wcześniej znaczenie, a więc może słabiej łagodzić konsekwencje załamania zamówień eksportowych.
Tekst powstał przy współpracy z portalem comparric.pl
Twoja przeglądarka nie wspiera odtwarzacza wideo…
Roman Przasnyski
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS