Reprezentacja Polski po ciężkim do oglądania meczu zrobiła swoje w Tiranie i w praktyce jest pewna występu w barażach o udział w katarskim mundialu. Piotr Czachowski docenia elementy, które biało-czerwoni poprawili w swojej grze, ale dostrzega też wiele niedociągnięć i spore rezerwy. – Nie można powiedzieć, że Sousa już zrobił dużo z naszą kadrą, ale też nie można powiedzieć, że niewiele. Jest gdzieś pośrodku – uważa w rozmowie z nami były piłkarz m.in. Udinese i Legii Warszawa, 45-krotny reprezentant Polski, a obecnie ceniony ekspert telewizyjny i trener młodzieży w MKS-ie Piaseczno.
Jakie odczucia po wczorajszym meczu? Zgadzał się tylko wynik czy coś więcej?
Wypełniliśmy swoje zadanie, a to najważniejsze. Po meczu z Anglią mówiłem, że drużyna może złapać wiatr w żagle i tak się stało. Mieliśmy wszystko pod kontrolą, a dodatkowo mental drużyny został ustawiony na wyższym poziomie, z czego bardzo się cieszę. Polska drużyna pokazała, że potrafi zagrać naprawdę dobrze w defensywie, o co mogliśmy być niespokojni, patrząc po poprzednich spotkaniach. Bednarek i Glik plus bardzo pewnie prezentujący się Dawidowicz absolutnie stanęli na wysokości zadania. Rywal de facto nie stworzył sobie żadnej sytuacji i Szczęsny miał niewiele do pracy. Najmocniej możemy pamiętać groźną stratę Krychowiaka z pierwszych minut, z której na szczęście Albańczycy nie skorzystali. Gospodarze nie potrafili uwidocznić swoich atutów w ofensywie, co mnie jednak trochę zastanawiało. Wiadomo było, że remis także bardziej nam pasował niż im, to oni byli zmuszeni do atakowania. Nie podjęli tej rękawicy. Oczywiście to również nasza zasługa, wracamy do tematu dobrej postawy w obronie. Mecz raczej kontrolowaliśmy, a Paulo Sousa po raz kolejny udowodnił, że świetnie czyta grę i jego zmiany wiele wnoszą. Klich znakomicie dośrodkował do Świderskiego i mogliśmy się cieszyć.
Gdy Klich miał piłkę przy nodze, przeszło panu przez myśl, że może dośrodkować czy raczej spodziewał się pan rozegrania do boku lub przez obrońców?
Kluczowa przy tym golu była gra bez piłki, nad którą generalnie ciągle musimy pracować. Gdyby jej w tej akcji nie było na prawej stronie, któryś z obrońców zapewne szybko by do Klicha doskoczył i utrudnił mu zadanie. Sama wrzutka szokiem nie jest, Klich pokazał już w Premier League, że prawą nogę ma znakomicie wyważoną i umie świetnie dograć na dalszy słupek. Świderski idealnie to wykończył. W tych dwóch październikowych meczach wygrał wszystko, co mógł. Dzięki jego bramce w zasadzie witamy się z barażami, ale to dopiero początek wyzwania.
Postaw na siebie w Fuksiarz.pl!
Też miał pan wrażenie, że pierwsza połowa była jeszcze mocno szarpana z obu stron i dopiero po przerwie zarysowała się nasza przewaga i wyższość?
Na pewno długo było dość nerwowo. Mogliśmy się przekonać, jak specyficzna jest albańska publiczność. Sam tego kiedyś doświadczyłem, jako reprezentant kraju grałem w Tiranie. I tutaj brawa, że wszystko potem bez większych problemów utrzymaliśmy według swojego planu. Szczęsny – poza jedną interwencją z końcówki, gdy Broja strzelał z ostrego kąta – był bramkarzem bezrobotnym. Cieszę się, że Kamil Glik w końcu postawił kropkę nad „i” co do jego dalszej przydatności w reprezentacji. My mogliśmy o tym wiedzieć wcześniej, Paulo Sousa przed eliminacjami chyba takiego przekonania nie miał, skoro zaczął pracę od posadzenia Glika na ławce w Budapeszcie. Kamil swoje lata już ma, ale bez niego reprezentacja nie byłaby takim monolitem w defensywie jak wczoraj w Tiranie.
Z przodu nie funkcjonowaliśmy już tak dobrze.
Nawet Robertowi Lewandowskiemu nie każdy mecz w reprezentacji będzie wychodził.
Chyba ogólnie przeżywa nieco słabszy okres, co pokazywała również widoczna frustracja w meczu z San Marino.
Nie oczekujmy od Roberta, że za każdym razem będzie zdobywał bramki. W większości przypadków to robi, ale musiał przyjść moment, w którym strzelił ktoś inny. Nie chcę mówić, że Robert wpadł w jakiś dołek, nie zgodzę się z takimi tezami. To jest supersnajper, na kogoś jego pokroju będziemy czekali przez długie lata. Zagrał nieco słabiej – bo nie słabo – ale też pracował dla innych i tworzył im przestrzenie w ataku. Dobrze funkcjonował w zespole. No i cieszmy się, że mamy wybór w ataku, że nie jesteśmy skazani wyłącznie na gole Lewandowskiego.
Za jego plecami tworzy się kłopot bogactwa. Świderski i Buksa ugruntowują swoją pozycję, a przecież jest już zdrowy i strzelający Piątek, do gry wrócił też Milik. Pięciu napastników Sousa chyba nie powoła.
Wytworzyła się super rywalizacja, która zapowiada się fascynująco i na której kadra może tylko skorzystać. Każdy z tych zawodników będzie miał olbrzymią motywację, żeby jak najlepiej grać w klubie. Fajnie, bo wygląda na to, że przed barażami selekcjoner w tym temacie doświadczy pozytywnego bólu głowy.
Zgadza się pan z wczorajszą tezą Wojciecha Kowalczyka, że Lewandowski często ciągnie kadrę w trudnych momentach, natomiast kadra nie jest w stanie go pociągnąć, gdy to on przeżywa trudny moment?
Tak. W jaki sposób koledzy mogą mu pomóc w takich chwilach? Stworzeniem stuprocentowej sytuacji bez jego udziału. To się raczej nie dzieje. W największym stopniu dotyczy to naszej gry na bokach, Robert dostaje mało dobrych dośrodkowań, mamy tu pewne problemy. Widać, że Puchacz na co dzień nie gra w klubie. Wczoraj wystąpił głównie dlatego, że innego lewonożnego zawodnika na tę pozycję nie mieliśmy. Ma pewne braki, nadal stać go na zdecydowanie więcej. Najpierw jednak musi to pokazywać w Unionie Berlin i tam wywalczyć sobie miejsce. W każdym razie, Robert powinien czuć większy pożytek z naszych poczynań na skrzydłach, dziś w ten sposób tworzy się najwięcej sytuacji w piłce. To jeden z elementów do poprawy.
Wiele się o tym dyskutuje po meczu z Albanią: widać progres reprezentacji pod wodzą Paulo Sousy czy nie za bardzo?
Trzeba patrzeć na chłodno. To mimo wszystko była tylko Albania – drużyna będąca daleko za nami w rankingu FIFA, do tego mocno osłabiona. Spójrzmy, z kim do tej pory zachowywaliśmy czyste konto. Nie byłbym hurraoptymistą. Na pewno są postępy mentalne, miło widzieć, że biało-czerwoni potrafią się zjednoczyć w trudnych momentach na boisku. Wiążącą odpowiedź co do naszego postępu dadzą nam baraże. Odnosząc się do wyjściowego 3:3 z Węgrami i porównując do chwili obecnej, nasze dwa ostatnie mecze powinny tę reprezentację podbudować. Jest lepiej, ale tylko minimalnie. Za chwilę zmierzymy się z trudniejszym przeciwnikiem i przy stanie na dziś, to mogą być płotki nie do przeskoczenia. Pozostaje wierzyć, że do tego czasu rozwiniemy się jeszcze w każdym aspekcie i nasza krzywa będzie rosła, prowadząc nas do nieba, a nie do piekła. Z pewnością Sousa dysponuje materiałem odpowiedniej jakości.
Cashback 50% do 500 zł w Fuksiarz.pl
Generalnie jak pan odbiera dotychczasowe poczynania Sousy, również te pozaboiskowe, związane z jego rzadką obecnością w Polsce?
Jeżeli selekcjoner dostaje tak duże pieniądze, to jego absolutnym obowiązkiem jest oglądanie meczów w Polsce i to jak najwięcej. Nie chodzi tylko o tu i teraz. Liderzy kadry w osobach Lewandowskiego, Glika czy Krychowiaka są coraz starsi, czas płynie nieubłaganie, więc musimy myśleć o przyszłości, a ci młodzi są głównie w Ekstraklasie. Musimy zawczasu przyszykować następców, żebyśmy nie mieli potem większej dziury w kadrze.
Ostrzeżeniem powinna być dla nas męska reprezentacja w piłce ręcznej. Mieliśmy super ekipę, ale niestety szkoleniowcy nie zauważyli, że znaleźliśmy się w dołku, przeoczyli pewne sprawy i od kilku lat nie potrafimy nawiązać do tamtych chwil. Nie chciałbym, żebyśmy to samo przerabiali w futbolu i ta odpowiedzialność spoczywa na barkach obecnego sztabu szkoleniowego kadry. Nie można wychodzić z założenia, że Sousa ma już swoją reprezentację, dokonał selekcji, a jakby co to technologia jest dziś na tyle rozwinięta, że i tak każdy mecz sobie odtworzy. Co innego coś takiego, a co innego obecność na stadionie, gdy masz pełny obraz gry. Zgadzam się, że selekcjoner powinien częściej bywać w Polsce i mieć szerszy pogląd na polską ligę, co będzie ważne za jakiś czas.
A jak pan odbiera jego pracę w kwestiach czysto sportowych?
Sportowo wyznacznikiem zawsze są wyniki i osiąganie zamierzonych celów, czyli na wydanie pełnej opinii musimy poczekać do marca, gdy rozegramy baraże. Tak jak mówiłem, po meczach z Anglią i Albanią wydaje się, że jakiś progres jest, ale prawdziwa ocena nastąpi dopiero za kilka miesięcy. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że dostaniemy rywali znacznie trudniejszych niż Albania czy Węgry. Wystarczy spojrzeć, kto aktualnie zajmuje drugie miejsce w swojej grupie. Sporo może zależeć od szczęścia. Nie chciałbym, żebyśmy trafili na reprezentację trochę powyżej poziomu europejskiego średniaka, czyli na przykład Szwecję czy Szwajcarię. Z Anglią i Hiszpanią potrafiliśmy zagrać przyczajeni, tutaj niekoniecznie to przejdzie. Odpadnięcie u siebie w barażu byłoby katastrofą, a Sousa zacząłby być biczowany w mediach. Jako naród mamy prawo oczekiwać, żeby nasza reprezentacja zawsze grała na mistrzostwach świata lub Europy. Bierze już w nich udział tyle drużyn, że ewentualna nieobecność byłaby powodem do wstydu. Jeśli jednak Sousa zrealizuje zadanie – a tego mu życzę – wszystko, co złe na początku, pójdzie w zapomnienie.
Nie ma pan wrażenia, że wielu już na początku zapisało się do spolaryzowanych obozów w kwestii Paulo Sousy? Jedni z góry są do niego nastawieni pozytywnie, bo ma być kimś z lepszego świata, kto więcej widział i więcej wie, dlatego wybaczą mu bardzo dużo. Inni od razu patrzą negatywnie, bo jest obcokrajowcem, zabiera pracę polskiemu trenerowi, a jeśli coś opiniuje lub krytykuje, to pewnie sugeruje tubylcom, że mieszkają w drewnianych chatkach. Brakuje środka.
Coś w tym jest, ma pan rację. Nie jestem zwolennikiem poglądu, że reprezentację Polski musi prowadzić Polak. Najważniejsze, żeby był to człowiek kompetentny, z odpowiednią wiedzą, którą będzie przekazywał naszym zawodnikom. Sousa na pewno taką wiedzę posiada, choć początek jego pracy zupełnie nam tego nie pokazywał. Można było odnieść wrażenie, że Portugalczyk nie do końca wiedział, co dany zawodnik sobą reprezentuje, na jakiej pozycji najlepiej go wystawić i tak dalej. Nadal zresztą jego wybory dotyczące wyjściowego składu często są nietrafione, natomiast trzeba mu oddać, że super czyta grę – przewyższa w tym elemencie Adama Nawałkę i Jerzego Brzęczka – i przeważnie dokonuje udanych zmian. Pozostaje dążyć do tego, żeby kiedyś nie musiał ratować sytuacji w ten sposób. Ogólnie nie można powiedzieć, że Sousa już zrobił dużo z naszą kadrą, ale też nie można powiedzieć, że niewiele. Jest gdzieś pośrodku.
Jak pan reaguje na pomysł Sousy, by odbywały się zgrupowania dla ligowców i ligowych trenerów?
Też jestem trenerem, biorę udział w różnych konferencjach i szkoleniach. Uważam, że każde spotkanie z każdym trenerem może wiele dać i takie wydarzenia są bardzo potrzebne. To jeden z elementów potrzebnych do odbudowy pozycji naszej piłki. Nie tak dawno byliśmy w pierwszej dziesiątce rankingu FIFA, byliśmy rozstawieni, a potem się cofnęliśmy. Teraz trzeba nadrabiać.
rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK
CZYTAJ TAKŻE:
Fot. FotoPyK
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS