Kopanie CD Projekt RED jest dziś w modzie. Serwisy prześcigają się w kolejnych nagłówkach szkalujących grę i polską firmę, gracze temu przyklaskują i jest to zdecydowanie jeden z najpopularniejszych tematów w okresie ogórkowym, jaki jest koniec grudnia. Nie da się jednak ukryć, że wersja Cyberpunk 2077 na konsole nie powinna trafić na rynek w takim stanie jakim trafiła. Ale zacznijmy od początku.
Brzydkie kaczątko
Z wersją na zwykłe PS4 spędziłem kilka godzin i napiszę to od razu prosto z mostu. Cyberpunk 2077 na starsze konsole, zwłaszcza jeśli nie jesteśmy użytkownikami PS4 Pro i XOne X, jest momentami drogą przez mękę niewartą zachodu, choć znam i takich (część Zax), którzy tytuł ukończyli właśnie na tej platformie. Tytuł w tej wersji w żadnym wypadku nie jest na ten moment godzien polecenia, bo można sobie zepsuć doświadczenie z jedną z najlepszych fabularnych produkcji 2020 roku. Na potrzeby testu wybrałem ścieżkę punka i już w jednej z pierwszych scen gra nie doczytała mi tekstur w klubie. To zresztą jeden z największych problemów tej wersji gry. Wchodząc do bardziej otwartych lokacji dysk HDD potrzebuje nawet kilku sekund by doczytać tekstury obiektów, podłoża, oświetlenie czy NPC-ów. Fakt, że kilka dni temu masterowałem Ghost of Tsushima, który wyciska z PS4 ósme soki jeszcze mocniej potęgował wrażenie graficznych ułomności konsolowego Cyberpunka.
Ruch na ulicach jest niewielki i tyczy się to zarówno ludzi jak i aut. Pustka podczas jazdy po Night City jest bardzo odczuwalna, czasami ma się wrażenie, jakbyśmy trafili do jakiejś chińskiej metropolii objętej kwarantanną. Obraz jest bardzo niewyraźny, ale tu o dziwo pomaga wyłączenie niektórych filtrów graficznych domyślnie ustawionych. Niestety największą zmorą tej wersji są ogromne spadki animacji nawet w okolice 15 klatek na sekundę. Scena pościgu w deszczu to prawdziwy slideshow w dodatku z doczytującymi się na naszych oczach obiektami w tle. Ba, dwa razy ekran zamroziło mi nawet na kilkanaście sekund, po czym akcja znów ruszyła do przodu.
Grając w Cyberpunka 2077 na zwykłym PS4 podświadomie próbowałem unikać też większych zadym i strzelanin, bo spadki animacji były na tyle uciążliwe, że ciężko było nie tylko precyzyjnie celować, ale również czerpać z tych wymian ognia radość. Tytuł ma też problemy z doczytywaniem tekstur, które pojawiają się na naszych oczach, więc widok NPC-a bez twarzy to w przypadku wersji na PS4 norma. Oczywiście nie jest tak, że produkcja przez cały czas boryka się z takimi problemami. Były naprawdę długie sekcje, w których tytuł działał dobrze i można było śledzić świetnie napisaną fabułę i dialogi, zaliczać kolejne zadania i cieszyć się grą. Niestety w niektórych scenach fabularnych również pojawiały się błędy, które wpływały na immersję. Choćby wtedy, gdy znikał pistolet przystawiony jednej z postaci do głowy. Gorzej, gdy podczas jednej z misji postać fabularna, która miała popchnąć fabułę do przodu, po prostu nie stała w miejscu, gdzie pojawiał się jej znacznik.
Wersje na stare konsole dobijają też crashe. Gra potrafiła się wywalić nawet 3 razy podczas jednej misji, co nie tylko skutkowało koniecznością ponownego załadowania stanu gry, ale również utratą części progresu. Biorąc pod uwagę znacznie dłuższe loadingi i konieczność czekania na załadowanie save’a stawało się to za każdym razem coraz bardziej irytujące. Co najgorsze – początkowo wydawało mi się, że wyrzucanie do menu związane jest z ogromnymi spadkami animacji i tym, że gra w pewnym momencie po prostu nie wyrabia. Niestety w późniejszej fazie gry crashe zdarzały się również w sytuacjach spokojnych, gdy przebywałem w swoim apartamencie czy chodziłem po menu ekwipunku. Jakby tego było mało crashe zmieniały samoistnie moje ustawienia, włączały ponownie wspomniane filtry graficzne czy zmieniały opcje dubbingowe.
W kulminacyjnym momencie, który ostatecznie sprawił, że darowałem sobie dalszą przygodę z wersją na PS4 była misja, w której przestał działać autosave, a gra nie pozwalała mi zapisać stanu gry manualnie informując o błędzie. Tym samym straciłem ponad godzinę zabawy. Grając w wersję na PS4 cały czas w myślach miałem wręcz obawę, czy wszystko faktycznie zadziała dobrze, czy gra zaraz się nie wywali, więc co chwila wchodziłem do menu, by zapisywać stan gry. Tak na wszelki wypadek. Nie tak to powinno działać. Decyzja Sony o usunięciu gry z PS Store jest więc racjonalna, bo granie na starych konsolach częściej irytuje niż bawi i naprawdę szkoda psuć sobie zabawy z jedną z ciekawszych gier wydanych na tę generację. Lepiej zainwestować w wersję na PC lub… odpalić grę we wstecznej kompatybilności na next-genach.
Night City i PlayStation 5
Gdy odpalimy tę samą kopię gry na PS5 można doznać lekkiego szoku. Mimo iż mamy do czynienia teoretycznie tylko ze wsteczną kompatybilnością okazuje się, że grając w produkcję CD Projekt RED na next-genach można naprawdę wciągnąć się w klimat Night City i… świetnie się bawić. Choć wciąż nie jest poziom wypasionego peceta.
Oświetlenie nie robi już takiego wrażenia, a cienie są gorszej jakości. Gra chodzi jednak na PS5 naprawdę płynnie. W przeciwieństwie do XSX nie mamy tutaj dwóch trybów graficznych do wybory stawiających na “wydajność” oraz “jakość obrazu”, ale uwolniono grę z blokady na 30 klatkach. Przez większość czasu, nawet podczas ostrych wymian ognia czy przemierzania Night City w aucie, tytuł trzyma 60fps-ów. Zwolnienia do około 50 klatek mają miejsce sporadycznie gdy np. jedziemy bardzo szybko autem. Tym samym można bez problemu wsiąknąć w fabułę i klimat, zwłaszcza, że nie uświadczyłem też żadnych błędów podczas cut-scenek.
Miasto na PS5 prezentuje się naprawdę ładnie. Kolorystyka jest soczysta, efekty świetlne mogą się podobać, a modele postaci i wygląd wnętrz wielu obiektów i aut potrafi zachwycić. Ogromne wrażenie robią wszelkie panoramy miasta czy neonowe lokacje nocą, a przecież jak wspomniałem tytuł nie wspiera nawet ray-tracingu i nie działa w 4K. Nie mamy też problemów z doczytywanie się tekstur tuż przed naszymi oczyma (choć obiekty na linii horyzontu i cieniowanie czasami się nie dogra), a i crashe zdarzają się dużo rzadziej niż na PS4. A gdy już mają miejsce, dysk SSD pozwala błyskawicznie wczytać nam stan gry i kontynuować zabawę bez czekania na to, aż misja się dogra.
Nie oznacza to jednak, że konsolowy Cybepunk nagle pozbył się bugów. Tych jest niestety wciąż od zatrzęsienia. Lewitujące sylwetki wrogów, postać fabularna przechodząca przez zamkniętą windę, koszulka, która przy większym rozmiarze piersi odsłania je zamiast przylegać (zapewne dla niektórych nie będzie to bug a fajny ficzer;), brak nagrody za wykonaną misję, spadający z nieba samochód czy trupy, które w momencie agonii zaczynają jakiś dziwny taniec wyginając się jak zjawy z japońskich horrorów.
W moim przypadku nie były to jednak krytyczne bugi, które zniechęciły mnie do śledzenia historii i czyszczenia miasta z questów. Częściej więc uśmiechałem się na ich widok niż irytowałem. I o ile wersji na stare konsole nikomu nie polecam, tak jeśli macie już PS5 i XSX odpalenie gry we wstecznej kompatybilności to najlepsza alternatywa dla pecetowej wersji. Osobiście mimo bugów bawię się naprawdę dobrze, bo samo Night City jest naprawdę znakomicie zaprojektowaną miejscówką, pełną easter eggów, sekretów i misji pobocznych, które często napisano lepiej niż te główne.
Pomijając bugi i problemy ze wspomnianą wydajnością drażni mnie kilka rzeczy. Spędziłem ponad 40 minut szukając w mieście fryzjera, aby zmienić fryz. Okazuje się, że w metropolii, w której możesz modyfikować swoje ciało, dłonie czy oczy nie ma przybytku, który przyciąłby ci grzywkę czy brodę. To już w Wiedźminie w zabitych dechami wsiach oferowano takie usługi. Cyberpunk 2077 nie może też pochwalić się zaawansowanym SI, o czym zresztą mówiłem już przy okazji pierwszych pokazów i playtestów.
I tyczy się to zarówno przeciwników, z którymi dochodzi do wymiany ognia, jak i policjantów. Czasami można jednak zapomnieć na fali pędzącej krytyki, że gra CDP RED to nie GTA i większy nacisk kładzie na elementy RPG, których z kolei próżno szukać w produkcji Rockstar. Mimo wszystko gdy mierzę do kierowcy auta bronią, powinien on jakoś zareagować…
Podsumowując – jeśli planujecie zagrać na starych konsolach na ten moment szczerze to odradzam, bo więcej będziecie się frustrować niż bawić. Można wprawdzie czekać na stosowną łatkę, ale wydaje mi się, że ciężko będzie to odratować. Na pewno sytuacja lepiej wygląda to na PS4 Pro i Xbox One X, co zresztą potwierdza kilku moich znajomych, którzy grają na tych sprzętach, ale w przypadku konsol najlepsze doświadczenie oferują next-geny, gdzie tytuł odpalimy we wstecznej kompatybilności mogąc czerpać z gry znacznie większą przyjemność i niejako eliminując największe bolączki „past-genów”.
A myślę, że po nadchodzących łatkach i wyeliminowaniu bugów będzie to wrażenie bliskie temu z pecetów. Zresztą zobaczcie screeny w galerii jaka przepaść już teraz dzieli PS4 i PS5. Najlepiej więc poczekać na kolejne aktualizacje i dopiero wtedy zacząć przygodę w Night City. Możemy bowiem, całkiem słusznie, wytykać CDP RED tragiczną optymalizację wersji na konsole, ale jak pokazuje wersja na PC, pod technicznymi ułomnościami kryje się jedna z najlepszych gier tego roku.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS