Port produkcji opracowany na hybrydowy sprzęt to interesujący eksperyment, trzeba jednak wiedzieć o najważniejszym: pomimo trzech odświeżonych przygód Crasha, Najwyższy czas działa na innym silniku niż odrestaurowana trylogia. Teraz deweloperzy wykorzystali Unreal Engine 4, z którym Nintendo Switch sobie radzi, co więcej, nowsza technologia pozwoliła na wyraźne podkręcenie oprawy. Dlatego też chciałem przekonać się na własnej skórze, jak recenzowany Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas będzie działać i wyglądać na konsoli Nintendo… I muszę zaznaczyć, że twórcy wywiązali się z zadania, jednak nie zabrakło pewnych kompromisów.
Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas oferuje znaną zawartość
Na początku listopada miałem okazję przedstawić naszej społeczności swoje wrażenia z Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas na PlayStation 4 – wtedy wspomniałem, że jest to „najlepsza i najtrudniejsza odsłona serii”, która zaskoczyła mnie wysokim poziomem trudności, znakomicie zrealizowanymi poziomami oraz nowymi mechanikami oferującymi spore odświeżenie znanych platformowych sekwencji… Na Nintendo Switchu ponownie otrzymacie identyczne atrakcje. Gracze jeszcze raz mogą zapoznać się z 43 podstawowymi poziomami, do których dodajmy 43 mapy w wersji N. Verted (zmiana grafiki i kolorów) oraz 21 Flashback Levels, a na pierwsze ukończenie gry powinno się przeznaczyć około 9 godzin.
Zespół w żaden sposób nie zmodyfikował oferowanej wcześniej zawartości, co jest pewną przestrogą dla entuzjastów platformówek, którzy mają już tytuł za sobą, a jednocześnie gwarancją dobrej zabawy dla osób, które jeszcze nie miały okazji poznać ostatniej przygody jamraja. Gra ponownie może pochwalić się bardzo dużą regrywalnością, więc wspomniane 10 godzin to raczej podstawa, a wierni fani gatunku lub uniwersum niechybnie spędzą przy pozycji znacznie więcej – jak wiadomo twórcy zachęcają do ponownego odwiedzania poziomów, na których podejmiemy się dodatkowych wyzwań.
W grze ponownie możemy wcielić się w inne postacie, a opracowany system zachęca do zabawy na jednej kanapie – choć nadal nie możemy marzyć o sieciowej rozgrywce, do której zaprosilibyśmy znajomych. Wydarzenia nie zostały rozbudowane, nie dorzucono dodatkowych poziomów i niestety można żałować, że deweloperzy nie zdecydowali się na choćby małe DLC (5 map?), które na pewno okazałoby się dobrym wabikiem dla najwierniejszych fanów uniwersum.
Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas na Nintendo Switch z ograniczeniami
Twórcy Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas wrzucili produkcję na nowy silnik, więc już na PlayStation 4 i Xboksie One platformówka wyglądała naprawdę dobrze. Gracze biegali po efektownie wyglądających i szczegółowych poziomach, tymczasem wersja na Nintendo Switcha była pewnym wyzwaniem i mogliśmy spodziewać ograniczeń. A te są widoczne niemal gołym okiem, gdyż pozycja na dużym ekranie działa w około 720p, natomiast w zaledwie 540p na małym wyświetlaczu konsoli. Studio, mając do dyspozycji platformę o ograniczonej mocy, wykorzystało dynamiczną rozdzielczość, więc w bardziej widowiskowych momentach nie możemy liczyć nawet na 540p – to „cel” deweloperów, którego w niektórych wariantach nie uświadczymy.
Dodatkowe ciecia zostały poniekąd wymuszone, jednak z czego konkretnie zrezygnowano? Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas ma mniej szczegółowe tekstury, usunięto motion blur oraz zdecydowano się na mocne przycięcie oświetlenia – jest to szczególnie widoczne na drugim planie. W konsekwencji recenzowany Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas na Nintendo Switchu wygląda gorzej od wersji na PlayStation 4 i Xboksa One (nie wspominając o edycji na najnowsze platformy), natomiast w niektórych sytuacjach już na małym ekranie można dostrzec niską rozdzielczość.
To jednak nie koniec zmian, jakie odczują szczególnie gracze, którzy mieli przyjemność poznać tę przygodę na mocniejszych platformach poprzedniej generacji. Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas w wersji na PlayStation 4 Pro i Xboksie One X działał w 60 fps (przy odpowiednim trybie), tymczasem już na PlayStation 4 i Xboksie One S otrzymaliśmy 30-50 klatek – wszystko uzależnione było od dynamicznych wydarzeń na ekranie. Na Nintendo Switchu otrzymujemy stałe 30 fps i ta płynność utrzymana jest we wszystkich sytuacjach, co nie będzie stanowiło atutu dla odbiorców, którzy pokonywali przeszkody w znacznie lepszych warunkach.
Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas na Nintendo Switch to… Nadal bardzo dobra gra
Japońska konsola oferuje mnóstwo najróżniejszych produkcji, dlatego od początku miałem nadzieję, że w pewnym momencie recenzowany Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas trafi również na ten sprzęt. Mam trylogię Crasha na PlayStation 4 i Xboksie One, jednak właśnie na Switchu zdarzyło mi się maksować poziomy, gdyż urządzenie było znacznie przyjemniejsze w użytkowaniu podczas krótkich sesji na 2-3 poziomy.
Z tego powodu wiedziałem, że pod względem rozgrywki Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas powinien na sprzęcie Nintendo zaoferować oczekiwane atrakcje, nie zapominając o nowych mechanikach. Pomimo rozbudowy gry, tytuł nie zawodzi i nawet przy najbardziej wymagających poziomach, Switch nie ma problemów z płynną rozgrywką i dobrym odczytywaniem naszych ruchów – otrzymujemy tutaj tylko 30 fps, ale musimy pamiętać, że Crash jest dość spokojną pozycją, w której znacznie ważniejsze jest, by płynność animacji była stała. Po uwzględnieniu tego aspektu możemy być pewni, że bohater odczyta nasz ruch w wyznaczonej chwili – a w tej kwestii deweloperzy nie zawiedli. Nie musicie się też obawiać o rozgrywkę na Joy-Conach, ponieważ sprzęt Japończyków już nie raz udowodnił, że nadaje się nawet do dynamiczniejszych pozycji. Jeśli natomiast posiadacie Nintendo Switch Pro Controller, to zdecydowanie lepiej wykorzystać go chociażby do platformówek.
W głównej mierze Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas ogrywałem w wersji przenośnej i właśnie w takich warunkach mogę najbardziej polecić produkcję Toys For Bob. Pamiętajmy, że mając możliwość uruchomienia gry na dużym telewizorze za pomocą innego sprzętu, otrzymacie zdecydowanie lepsze doświadczenie. Jestem jednocześnie przekonany, że posiadacze Nintendo Switchów, którzy nie mają innych konsol lub zależy im na wykorzystaniu hybrydowych możliwości platformy, będą zadowoleni, przedzierając się przez kolejne poziomy. Nie możemy zapomnieć, że podstawowe założenia są znakomite.
Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas jest na Nintendo Switchu bardzo grywalny, a pomimo pewnych ograniczeń, takich jak chociażby niższa rozdzielczość i płynność, zapewnia satysfakcjonującą zabawę – nie możemy w tym miejscu mówić o problemach, jakie doświadcza debiutujący ostatnio Apex Legends.
Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas na Nintendo Switch – kto powinien zainteresować się grą?
Recenzowany Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas pojawił się na platformie Nintendo z dużymi cięciami, które negatywnie odczuje część graczy – szczególnie jeśli poznaliście ten tytuł już na PlayStation 4 Pro, Xboksie One X lub teraz poznajecie na PlayStation 5 i Xboksie Series X|S. Różnica w płynności jest znacząca, a grafika została mocno ograniczona, by tytuł mógł zostać uruchomionu na konsoli Big N.
Jeśli więc macie sprzęt Sony lub Microsoftu w domu, a najnowszą opowieść Crasha zamierzacie poznać na dużym telewizorze, to wersja na Nintendo Switcha nie jest dla Was. Już PS4 Pro i XOneX zapewni lepszą jakość obrazu przy płynniejszej rozgrywce. Jeśli jednak liczycie na zabawę „w każdym miejscu”, to… W zasadzie nie macie wyboru. Tylko hybryda Big N zapewnia takie atrakcje, ale w tym wypadku pamiętajcie o ograniczeniach sprzętu.
Czy jednak będziecie źle się bawić? Absolutnie. Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas na Nintendo Switchu pomimo pewnych redukcji gameplayowo oferuje zabawę na kapitalnym poziomie, która może wymęczyć nawet największych entuzjastów gatunku. Ja chętnie wróciłem do tej pozycji i na pewno będę ponownie sięgał po wydanie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS