Dzięki uprzejmości wyd. Zysk i S-ka i publikujemy fragment książki “Kryzysy. Punkty zwrotne dla krajów w okresie przemian” Jareda Diamonda, która ukazała się na polskim rynku.
Amerykańskie wydanie mojej książki o kryzysach ukazało się w maju 2019 roku, a polskie w marcu 2021 roku. To oznacza, że moja chronologia była jednocześnie fatalna i znakomita. Fatalna dlatego, że ani ja, ani nikt inny nie przewidzieliśmy światowego kryzysu, który miał na nas ściągnąć COVID.
Znakomita dlatego, że teraz dokładnie widać, jak dobrze moje ramy pojęciowe stosują się do kryzysów, które jeszcze się nie materializowały w czasie powstawania tej książki. Sprawdźmy, w jakim stopniu moje ramy pojęciowe pasują do koronawirusa, przeanalizujmy, co w tym kryzysie jest nowe, a co stare, i wreszcie powiedzmy sobie, dlaczego ta straszna tragedia na dłuższą metę napawa nadzieją.
Ramy pojęciowe, które przedstawiam w rozdziale 1, tak dobrze pasują do kryzysu COVID-owego, że możecie u mnie podejrzewać dar proroctwa (nie posiadam go). Pomyślcie, jak wiele spośród czynników związanych z rezultatami kryzysów, które moja żona, Marie, wymieniła na podstawie swoich obserwacji kryzysów osobistych, stosuje się do tegorocznego kryzysu!
Pierwszym czynnikiem prognostycznym skutecznego zażegnania kryzysu jest zgodne przekonanie narodu, że znajduje się w kryzysie; drugim czynnikiem prognostycznym jest akceptacja odpowiedzialności narodu za podjęcie jakichś działań, zamiast obwiniania innych i bezczynności; trzeci czynnik prognostyczny to uczciwa samoocena. Prezydent mojego kraju, Donald Trump, do perfekcji opanował negowanie kryzysów, odpychanie od siebie odpowiedzialności, obwinianie innych, nieuczciwość i bezczynność, skutkiem czego Stany Zjednoczone zajmują obecnie pierwsze miejsce na świecie pod względem liczby obywateli zakażonych koronawirusem.
W rankingu ślepoty niewiele ustępują Trumpowi prezydent Brazylii Jair Bolsonaro i premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson (Johnson przejrzał trochę na oczy, kiedy sam zaraził się koronawirusem). Stany Zjednoczone, Brazylia i Wielka Brytania kontrastują zatem z Wietnamem, Nową Zelandią i innymi krajami, które uznały istnienie kryzysu, wzięły na siebie odpowiedzialność za jego rozwiązanie i uczciwie przyjrzały się faktom, dzięki czemu uratowały prawie wszystkich swoich obywateli.
Czynnik prognostyczny numer 4, uzyskanie pomocy od innych narodów, czasami znajduje swoją ilustrację, aczkolwiek nie tak często, jak byśmy sobie życzyli. Chiny pomogły Stanom Zjednoczonym, produkując i sprzedając Amerykanom maseczki ochronne: moja żona pozyskała setki chińskich maseczek do ochrony lekarzy na izbach przyjęć w Los Angeles. Czynnik prognostyczny numer 8, doświadczenie wcześniejszych kryzysów, znajduje frapującą ilustrację w Finlandii: wojenny kryzys (rozdział 2) nauczył Finów, że muszą być przygotowani na każdą katastrofę, dysponowali zatem zapasami maseczek (jak również zboża, paliwa, leków, chemikaliów i innych niezbędnych środków).
Czynnik prognostyczny numer 9 to cierpliwość, gotowość do eksperymentowania z różnymi rozwiązaniami, kiedy pierwsze próby się nie powiodą, co obecnie ilustrują Szwecja i Australia. Takie analizy nie są może zbyt przyjemne, ale sami możecie sprawdzić, w jakim stopniu czynniki prognostyczne wyliczone przeze mnie w rozdziale 1 stosują się do Polski, Korei i innych krajów, których sytuację znacie.
Pandemia nie jest oczywiście zjawiskiem nowym – nowy jest tylko sam COVID, który uzupełnia jednak długą listę kryzysów spowodowanych przez choroby. Czternastowieczna pandemia dżumy, zwana czarną śmiercią, przetoczyła się przez Eurazję, osłabiła największe w dziejach imperium lądowe (mongolskie) i zabiła jedną trzecią ludności Europy. Jeszcze gorsze były epidemie odry, ospy i innych euroazjatyckich chorób niechcący zawleczonych przez europejskich odkrywców do Nowego Świata, gdzie nieznane tam wcześniej patogeny zdziesiątkowały rdzenną ludność obu Ameryk, a tym samym ułatwiły Europejczykom podboje. Stało się tak dlatego, że dzięki wcześniejszej styczności z tymi chorobami Europejczycy mieli wrodzoną i nabytą odporność na wywołujące je patogeny, podczas gdy organizmy rdzennych Amerykanów były wobec nich bezbronne.
W porównaniu do niektórych innych epidemii niebezpiecznych chorób COVID jest relatywnie “łagodny”. Zabija “tylko” około 2 proc. zarażonych, podczas gdy dla ospy i odry odsetek ten wynosi około 30 proc., dla wirusów Eboli i Marburga do 70 proc., a dla AIDS i choroby szalonych krów 100 proc. Dlaczego zatem ta “łagodna” choroba zbiera tak wielkie żniwo i dlaczego tak bardzo jej się dzisiaj boimy?
Z trzech powodów. Po pierwsze, na świecie mieszka dzisiaj 7,7 miliarda ludzi, znacznie więcej niż w czasach wcześniejszych pandemii, a zatem odsetek zgonów na poziomie 2 proc. oznacza, że liczba ofiar koronawirusa potencjalnie może wynieść 154 miliony osób. Po drugie, koronawirus SARS-CoV-2 jest nowy: żadna populacja ludzka nie miała wcześniej kontaktu z tym wirusem, w związku z czym nikt nie jest na niego odporny i wszyscy znajdują się w grupie ryzyka. Po trzecie, odrzutowce rozprzestrzeniają wirus po całym świecie szybciej, niż konne i piesze podróże rozprzestrzeniły siedemset lat temu czarną śmierć i szybciej niż parowce rozprzestrzeniły w latach 1918–1919 pandemię grypy.
Nad koronawirusem przypuszczalnie uda się zapanować przy użyciu szczepionek. Na razie jednak patogen ten wywołuje ogromne zaburzenia w naszych zachowaniach społecznych, handlu i gospodarce. Skupia obecnie na sobie uwagę świata. To paradoksalne, ponieważ COVID nie stanowi zagrożenia dla cywilizacji i egzystencji ludzkości. Nawet gdyby wirus zabił 154 miliony ludzi, 7546 miliardów pozostałoby przy życiu: to znacznie więcej, niż potrzeba, aby gatunek ludzki przetrwał. Handel wróci do wcześniejszych poziomów. Prawdziwe zagrożenia dla cywilizacji stanowi nie COVID, lecz zmiany klimatyczne, kurczenie się zasobów i globalne nierówności (…). Procesy te już teraz uderzają w nasz standard życia i stwarzają obciążenie dla naszej przyszłości.
Dlaczego COVID skupia na sobie o wiele więcej uwagi niż te naprawdę poważne zagrożenia? Odpowiedź jest oczywista: COVID zabija swoje ofiary szybko i jednoznacznie. Jeśli umrzesz na koronawirusa, przyczyna zgonu nie będzie budziła wątpliwości, a nastąpi on w ciągu kilku dni do kilku tygodni od zakażenia.
Tymczasem zmiany klimatyczne, kurczenie się zasobów i nierówności zabijają nas powoli, a przyczyna zgonu nie zawsze jest oczywista. Na przykład zmiany klimatyczne zabijają nas w ten sposób, że sprzyjają suszy, zanieczyszczeniu powietrza, spadkowi produkcji żywności, rozprzestrzenianiu się chorób tropikalnych na strefy umiarkowane, zalewaniu nadmorskich terenów nizinnych, zniszczeniu raf koralowych, które chronią nasze wybrzeża przed tsunami i innymi groźnymi zjawiskami. Jeśli ktoś umrze z niedożywienia, zarazi się w Japonii tropikalną dengą czy utonie podczas tsunami, jego bliscy nie powiedzą: “Zmarł od zmian klimatycznych, którymi zaraził się sześć dni temu”. Powiązanie ze zmianami klimatycznymi w ogóle się nie pojawi. A przecież to właśnie zmiany klimatyczne, kurczenie się zasobów i nierówności, a nie COVID stanowią wielkie zagrożenia, z którymi musimy się zmierzyć.
Tymczasem to COVID skupia naszą uwagę. Dzieje się tak dlatego, że po raz pierwszy w dziejach ludzkości dla mieszkańców całego świata staje się oczywiste, że stoimy wobec globalnego kryzysu wymagającego globalnego rozwiązania. Ani Polska, ani żaden inny kraj nie rozwiąże problemu COVID-owego samodzielnie. Gdyby Polsce udało się wyeliminować koronawirusa w obrębie swoich granic, lecz przetrwałby on w Albanii, Szwecji i gdziekolwiek indziej, prędzej czy później patogen powróciłby do Polski. Żaden kraj nie będzie bezpieczny, dopóki wszystkie kraje nie będą bezpieczne.
Jak świat zareaguje na koronawirusa? Na tym etapie odpowiedź nie jest jeszcze oczywista. W najgorszym scenariuszu, jaki przychodzi mi do głowy, poszczególne kraje skoncentrują się na zamykaniu granic, kraj, który pierwszy opracuje szczepionkę, egoistycznie zachowa ją dla siebie, a jego mieszkańcy lekkomyślnie zapomną, że wirus z pewnością do nich powróci z krajów niezaszczepionych.
W scenariuszu optymistycznym ludzie uświadomią sobie, że COVID jest zagrożeniem globalnym i że nie ma innego wyjścia, jak tylko zabezpieczyć przed koronawirusem cały świat. Jeśli narody świata będą ze sobą współpracowały w walce z globalnym zagrożeniem COVID-owym, być może wyciągną z tego doświadczenia ogólniejsze wnioski i będą ze sobą współpracowały również w walce z globalnym zagrożeniem w postaci zmian klimatycznych. (A także kurczenia się zasobów i nierówności). Tak jak Polska nie może pozbyć się koronawirusa, eliminując go tylko w obrębie własnych granic, tak nie może się ochronić przed zmianami klimatycznymi metodą obniżenia emisji dwutlenku węgla do atmosfery wyłącznie na własnym terytorium. Atmosferyczny dwutlenek węgla szybko rozchodzi się po całym świecie, zupełnie jak koronawirus SARS-CoV-2.
Tak przedstawiają się okrutne fakty. Polska mogłaby dać światu przykład, walcząc nie tylko z koronawirusem, ale również ze zmianami klimatycznymi, kurczeniem się zasobów i nierównościami na całym świecie. Byłoby to dobre dla świata, ale również dla Polski, ponieważ tylko w ten sposób Polska – i każdy inny kraj – może pozostać bezpieczna i dostatnia. Jeśli koronawirus pomoże nam sobie to uświadomić, tragedia COVID-owa może nam pomóc ocalić świat.
Powyższy fragment pochodzi z książki “Kryzysy. Punkty zwrotne dla krajów w okresie przemian” Jareda Diamonda, która ukazała się nakładem wyd. Zysk i S-ka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS