A A+ A++

W porównaniu do długiego majowego weekendu (praktycznie bez turystów) ten czerwcowy, zbiegający się z Bożym Ciałem, był dla krakowskiej branży turystycznej troszkę lepszy. – Ze strony właścicieli apartamentów na wynajem słyszę, że coś drgnęło i pojawiły się rezerwacje. Znacznie gorzej jest w hotelach, gdzie zajęto tylko pojedyncze pokoje – mówi Elżbieta Kantor.

Dyrektorka magistrackiego wydziału turystyki jest w kontakcie z branżą turystyczną, która najbardziej ze wszystkich ucierpiała przez pandemię koronawirusa. Jak twierdzi, wybór apartamentów kosztem hoteli to efekt zagrożenia epidemicznego – mieszkania na wynajem mają z reguły własną kuchnię i pozwalają na wypoczynek w izolacji.

Kraków był pełen ludzi

Danych, ilu dokładnie turystów przyjechało do Krakowa w długi weekend, nie ma, ale wszyscy z branży, również restauratorzy, mówią, że coś wreszcie się ruszyło – goście to oczywiście turyści krajowi, bo dotąd granice były zamknięte. Turystów było mniej, niż się spodziewano, bo większość wybrała góry, jeziora czy morze, a nie wielkie miasta.

Julien Hallier, przedsiębiorca z branży turystycznej, członek Krakowskiej Izby Turystyki: – Kraków był pełen ludzi. Trudno oczywiście powiedzieć, jaki procent z nich to przyjezdni, bo mamy tylko turystów krajowych, a więc wszyscy mówią po polsku. Mam niestety wrażenie, że najwięcej wśród gości to przyjezdni z okolicznych województw, np. ze Śląska, którzy nie nocują w Krakowie. Bo jeśli chodzi o rezerwacje w hotelach czy pensjonatach, wciąż jest kiepsko.

Hallier dodaje: – Słyszę od znajomych, że widzieli już zagranicznych turystów. Ale to nieprawda. Mówiący w obcych językach to cudzoziemcy, którzy na stałe mieszkają w Krakowie, np. pracownicy korporacji czy studenci Erasmusa, którzy zdecydowali, że przeczekają epidemię w Polsce. Kraków jest przecież wielokulturową metropolią.

Julien Hallier ma jeszcze jedno spostrzeżenie: – Wieczorami na Kazimierzu było w ostatnich dniach głośno jak za dawnych czasów. W mediach społecznościowych mieszkańcy znów skarżą się na hałas, głośne rozmowy w ogródkach, picie alkoholu, zakłócanie ciszy nocnej. To problem, ale zarazem dowód na to, że to nie zagraniczni turyści są jedyną przyczyną tego, że w centrum trudno żyć. Widać, że problem głośnych barów czy imprez nad Wisłą jest zakorzeniony w samym mieście – to my, krakowianie, bywamy na mieście, siedzimy w barach, przyczyniamy się do tego, że jest głośno. Cicho było tylko podczas lockdownu, gdy wszyscy musieli być w domu.

Turystyka bardziej zrównoważona

Głośne wieczory minionego weekendu to też efekt sprzyjającej pogody i tego, że stęsknieni za miastem krakowianie wyszli na zewnątrz, a także znak, że jeśli turystyka po pandemii ma być – jak wszyscy postulują – bardziej zrównoważona i przyjazna dla mieszkańców, trzeba jak najszybciej zająć się wypracowywaniem nowych zasad.

W krakowskim magistracie prace są zaawansowane. Bartłomiej Walas, ekspert z branży turystycznej, pracownik Urzędu Miasta Krakowa, zwraca uwagę, że tej nowej strategii miasto nie może nikomu narzucić. – Zasad zrównoważonej turystyki nie można wypracować inaczej niż podczas dyskusji z wszystkimi zainteresowanymi, bo interesy różnych grup są często sprzeczne, np. przedsiębiorców turystycznych i mieszkańców centrum – wskazuje Walas. Zapowiada, że magistrat chce pod koniec miesiąca zająć się badaniem konfliktów w turystyce – ma to być pierwszy krok w wypracowywaniu nowej polityki turystycznej.

Fot. Jakub Włodek / Agencja Gazeta

KOMENTARZ. Ludzki turysta

Powszechne jest teraz – wśród ekspertów, socjologów i mieszkańców miast – przekonanie, że pandemia to świetny moment, by turystyka stała się bardziej zrównoważona, skoro ta dotychczasowa, masowa, prowadziła m.in. do wyludniania się centrów miast. Zjawisko nasiliło się zwłaszcza w ostatnich kilkunastu latach, gdy podróżowanie stało się prostsze i tańsze. Można się spodziewać, że Unia Europejska przyjmie regulacje, które nakażą portalom rezerwacyjnym, by umieszczały na swych stronach tylko legalne oferty.

Ale samego zjawiska overtourismu to nie zmniejszy – będziemy wiedzieć jedynie, jaka jest skala apartamentów na wynajem w poszczególnych miastach. Eksperci nieoficjalnie przyznają, że nikt nie zna cudownego leku na to, by turystyka była zrównoważona, i że za populistyczne można uznać dziś hasła (pojawiające się w niektórych europejskich metropoliach), że samorządy będą odkupywać od korporacji mieszkania na wynajem. Polskich miast na pewno nie będzie na to stać, bo ledwo dyszą w związku z kryzysem finansowym związanym z pandemią. Poza tym muszą wspierać branżę turystyczną, która podczas lockdownu praktycznie zamarła. Nie jest to więc najlepszy moment na limitowanie dostępu do najpopularniejszych atrakcji.

Wygląda więc na razie na to, że koniec końców w skali całej Europy jakość turystyki będzie zależeć od nas samych. Po pierwsze, od tego, jak sobie ruch turystyczny w naszych miastach zorganizujemy i czy będziemy egzekwować wprowadzane zasady, np. te dotyczące ciszy . Po drugie, wiele będzie zależeć od tego, na ile odpowiedzialnymi turystami będziemy my sami, np. jakie cele podróży wybieramy (czy te najpopularniejsze?), w jakich okresach i gdzie podróżujemy, na ile, jakim środkiem transportu i wreszcie jak traktujemy centra innych miast.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCzterdziestka Hamlina
Następny artykułDzień dobry Katowice. Budynki Nowego Nikiszowca zostaną wykończone inaczej niż planowano