– Białorusinów z kraju wygania beznadzieja: nie ma dobrze płatnej pracy, wolności, perspektyw, że będzie lepiej. Ludzie mają dość i uciekają od lat. To nie jest tak gwałtowna emigracja jak Ukraińców po Majdanie – mówi Alek, rocznik 1975. W Polsce od 2006 roku.
– To prawda, ale znaczny wzrost emigracji notujemy od 2-3 lat, od kiedy Białoruś musi kupować od Rosji droższą ropę, przez co nie starcza pieniędzy na rozwój kraju. Rośnie inflacja, słabnie siła nabywcza rubla białoruskiego. O ile w 2017 r wciąż największym krajem białoruskiej emigracji zarobkowej była Rosja, to dziś jest nim Polska – mówi Mariusz Hoszowski, szef agencji Smart Work.
Kto przyjeżdża do Polski? Głównie dwie grupy. Młodzi ciekawi świata, ale niewykształceni. Oni chcą zobaczyć trochę Zachodu, którym jesteśmy dla Białorusinów, przeżyć przygodę, godnie pożyć. Drugą grupą są wysoko wykwalifikowani fachowcy (spawacze, ślusarze, operatorzy obróbki cyfrowej, specjaliści z branży IT), którzy nie mogą znaleźć tam pracy w zawodzie, a nie godzą się na prace zastępcze. Bo na Białorusi praktycznie nie ma bezrobocia, ale dławi się je sztucznie, dając niskopłatne prace „zastępcze”, takie jak sprzątanie. Kiedyś specjaliści jeździli do Rosji, teraz częściej wybierają Polskę.
Młodzi mężczyźni w Polsce pracują głównie w przetwórstwie, przemyśle, magazynach i na budowach. Białorusinki znajdują zatrudnienie w usługach, przemyśle włókienniczym, odzieżowym oraz spożywczym. Pracownice z zagranicy zajmują się także sprzątaniem oraz opieką nad starszymi osobami. Białorusini mają bardzo dobre opinie wśród polskich firm: zdyscyplinowani, punktualni, dobrze wychowani, pracowici. Ale ta laurka ma też swoją ciemniejszą stronę. Pracodawcy wykorzystują fakt, że migranci z Białorusi mają jeszcze niewielkie doświadczenie w Polsce, nie czują się tutaj zbyt pewnie, nie znają prawa pracy.
– I dlatego bardziej się starają od Ukraińców, którzy emigrują do nas masowo od 10 lat, jest ich ponad milion i doskonale się orientują w polskich warunkach pracy – mówi Hoszowski. Mówiąc wprost: Białorusina łatwiej polskiemu przedsiębiorcy wykorzystać.
– Poza tym wychowani w systemie niemal totalitarnym. Mają wielki szacunek dla przełożonych, są bardziej prostolinijni, lojalni, mobilni i chętni do pracy w godzinach nadliczbowych. I to się polskim menadżerom podoba – uważa Hoszowski.
– Ukraińcy są już zbyt roszczeniowi dla polskich pracodawców. Żądają coraz więcej pieniędzy, lepszych warunków. Białorusini godzą się na niższe stawki – Cezary Wieliczko z agencji Impuls Job relacjonuje rozmowy z szefami firm. – Oglądając w telewizji protesty z Mińska, zapamiętałem jak demonstranci zdejmowali buty, żeby stanąć na ławce. I tacy są Białorusini. Bardziej europejscy niż nam w Polsce się wydaje.
15 zł za godzinę
Oto kilka liczb. W 2015 roku mieliśmy zarejestrowanych 5,6 tys. pozwoleń dla obywateli Białorusi na pracę krótkoterminową (6 miesięcy), 2016 – 23 tys., 2017 – 58 tys., a w 2019 – 66 tys. Rosną też statystyki pozwoleń o pracę długoterminową (3 lata). 2016 – 5 tys., 2017 – 10,5 tys., 2018 – 20 tys., 2019 – 27 tysięcy.
Kto przyjeżdża? Jak podaje Urząd do Spraw Cudzoziemców, obecnie ok. 59 proc. Białorusinów posiadających ważne zezwolenia na pobyt w Polsce to osoby w przedziale wiekowym 20 – 39 lat, 23 proc. w przedziale 40 – 59 lat, a ok. 14 proc. poniżej 20. roku życia. Głównie mężczyźni. Większość pracuję na umowę zlecenie, ale coraz częściej dostają też umowę o pracę.
Średnia płaca na Białorusi to 180-200 euro, ale koszty utrzymania są niewiele niższe niż w Polsce. Tutaj zarabiają ok. 15 zł za godzinę, najczęściej spędzają w firmach 240 godzin co daje 3600 zł zarobku, czyli ok 900 euro. Jeżeli pracują dzięki agencjom pośrednictwa, które zapewniają im również zakwaterowanie, muszą za nie zapłacić ok 200 zł. Reszta zostaje w ich kieszeniach.
– Skończyły się czasy, że pojawiały się ogłoszenia: „Przyjmę do pracy” i nie wiadomo nawet, za ile. Teraz od razu musi być konkretna stawka – mówi Cezary Wieliczko z agencji Impuls Job. – Na Białorusi praca na jeden etat nie gwarantuje godnego przeżycia. Wielu musi dorabiać, brać drugi etat. To wegetacja A w Polce stać ich na zakup samochodu, swobodne życie. Traktują nas jak Zachód.
Szacuje się, że w Polsce pracuje legalnie ok. 100 tys. Białorusinów, co plasuje ich jako drugą (po Ukraińcach) pod względem wielkości grupę zarobkowych emigrantów. Czy wymaga się od nich znajomość języka polskiego?
– Kiedyś pracodawcy jej wymagali, ale to przeszłość. Jak w firmie jest jeden, dwóch Białorusinów, to przetłumaczą reszcie, co trzeba robić – mówi Cezary Wieliczko, który prowadzi agencję Impuls Job. – Poza tym jest takie zapotrzebowanie, że gdybym miał 1000 Białorusinów, to branża budowlana zatrudniłaby ich od zaraz.
– Już nie pamiętam, kiedy rekrutowałem Białorusina, który mówił po polsku – śmieje się Hoszowski, szef agencji Smart Work. – W każdym zakładzie, gdzie umieszczamy pracowników, jest nasz przedstawiciel, który jest również tłumaczem.
Zarobić i wrócić
Większość Białorusinów traktowało pracę w Polsce jak przygodę i zarobek, po której wracali na Białoruś.
– Ukraińcy zostają, bo tam panuje poczucie chaosu, wojny, korupcji, braku zaufania do państwa. Na Białorusi, jeżeli nie masz politycznych aspiracji, możesz spokojnie żyć, państwo działa, panuje stabilizacja. I większość ludzi potrafi się w niej odnaleźć. Dlatego wracała. A jak będzie teraz? Niezależnie co się stanie w Mińsku, na pewno będzie coraz więcej chętnych do pracy w Polsce. Jeżeli utrzyma się Łukaszenka, przybędzie emigrantów politycznych. Jeżeli upadnie, pogłębi się zapaść ekonomiczna – twierdzi Mariusz Hoszowski ze Smart Work.
Zdaniem Agnieszki Kulesy z Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych Białorusini nie traktowali Polski jako kraju tranzytowego w drodze na Zachód Europy. – Może czują się jeszcze niepewnie, żeby jechać dalej. Jesteśmy jednak dla nich krajem dość bliskim kulturowo i geograficznie, a emigracja zarobkowa jest w przypadku tego państwa jeszcze stosunkowo świeża. Ukraińcy już tutaj zapuszczają korzenie, coraz więcej bierze ślub, posyła dzieci do polskich szkół. Białorusini jeszcze o tym nie myślą, ale to się powoli zmienia – twierdzi Kulesa.
Czy sytuację zmienią ostanie protesty? – Na pewno migracja zarobkowa będzie rosła, ale ważne, żeby zaopiekować się też tymi osobami, które są w opozycji do reżimu Łukaszenki. W pakiecie ogłoszonym przez premiera Morawieckiego jest łatwiejszy wjazd do Polski i dostęp do rynku pracy.
Irina kończy studia w Polce i nie zamierza wracać na Białoruś. Chce otworzyć tutaj swój salon kosmetyczny. – Ale wielu moich kolegów podpatruje jak robić biznes w Polsce i wraca na Białoruś, żeby założyć swój – mówi.
1 marca Niemcy otworzyły rynek pracy dla osób spoza UE. Były obawy, że Ukraińcy uciekną i na ich miejsc przyjadą Białorusini.
– Ale to się nie stało. Po pierwsze pandemia, zmniejszyła możliwości migracji. Po drugie, Niemcy wprowadzili warunek znajomości języka i potwierdzenia kwalifikacji. A to jednak utrudnia możliwość wyjazdu – mówi Kulesa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS