A A+ A++

Premier nie użył broni atomowej, jaką jest weto do budżetu Unii Europejskiej. W zamian Unia zgodziła się odroczyć wprowadzenie mechanizmu warunkowości „pieniądze za praworządność”.

Politycy PiS mówią: „sukces rządu”, opozycja: „jaki sukces, jak wszystko zostaje, jak było, tylko nikt już nas nie lubi”, ale najciekawsze jest to, co mówią koalicjanci. Nie ma żadnych wątpliwości, że wynik negocjacji nie jest po myśli Solidarnej Polski.

„Właśnie uroczyście oddaliśmy suwerenność pod rządy obcych państwa – z uśmiechem, oprawą PRową i ku radości tych, którzy nigdy Polski nie mieli w sercu” – dramatycznie napisała Beata Kempa, posłanka do Parlamentu Europejskiego, od dziewięciu lat politycznie związana ze Zbigniewem Ziobro. Poseł Janusz Kowalski, wiceminister w resorcie aktywów państwowych, najbardziej waleczny w ostatnich tygodniach, ograniczył swój komentarz do „…” i zamilkł. Milczy też Patryk Jaki. Ci, którzy jeszcze coś próbują tłumaczyć, mówią, że cała narracja „weto albo śmierć” to hiperbola. Raczej nikt nie spodziewał się, że panowie używają tej frazy w dosłownym znaczeniu, te tłumaczenia mają raczej na celu przekonanie obserwatorów polskiego życia politycznego, że ogłaszanie ich politycznej śmierci jest przedwczesne.

Trzy scenariusze

W tej chwili wydaje się – po rozmowach z politykami SP i PiS – że możliwe scenariusze są trzy. Pierwszy: „zostajemy, ale się nie cieszymy”, drugi: „my zostajemy, ale Morawiecki odchodzi” i trzeci: „wychodzimy”. Wariant drugi opisaliśmy już w czwartek. Pozostałe są w dyskutowane w Solidarnej Polsce. Jedno wyjście zakłada, że Solidarna zostaje w koalicji, ale jej politycy nadal będą głośno kontestować ustalenia szczytu i sukces premiera. To raczej nie do zaakceptowania dla polityków PiS.

– Nie możemy dopuścić do tego, żeby nam rozwalali całą narrację. Jeśli członkowie naszego rządu mają cały czas podawać w wątpliwość nasze ustalenia, to nigdzie nie zajedziemy – słyszymy w PiS.

I tu otwiera się pole do negocjacji dla ziobrystów. Owszem, mogą zamilknąć, ale musieliby w zamian coś dostać. Zaczniemy zatem kolejny sezon serialu o koalicyjnych negocjacjach. Jednak w tej chwili emocje w Solidarnej Polsce są tak duże, że najczęściej padają słowa o wyjściu z koalicji i negocjowaniu nowej umowy z PiS-em. Tutaj jednak na przeszkodzie stoją posłowie związani z Pawłem Kukizem i coraz częstsze informacje o ewentualnej koalicji PiS-u z PSL-em. Politycy SP nie mają pewności, czy jeśli opuszczą koalicję, to ich miejsc nie zajmą inni.

– Będziemy rozważali za i przeciw tego scenariusza – mówił już rano oficjalnie w Radio Puls Michał Woś, wiceszef Solidarnej Polski.

W weekend ma się spotkać zarząd partii, żeby przedyskutować wszystkie możliwe rozwiązania.

PiS tłumaczy partnerom sukces

Politycy PiS oficjalnie i nieoficjalnie ogłaszają sukces. Mówią, że premierowi udało się ograniczyć działanie rozporządzenia i sprowadzić je do kwestii korupcyjnych. W dodatku wejdzie ono ze sporym opóźnieniem, a to dobry znak.

– Tylko chyba nie wszyscy policzyli, kiedy u nas jest kampania – słyszymy. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to sprawa wróci akurat w kampanii przed wyborami w 2023 r. Politycy SP odpowiadają też swoim koalicjantom, że w lipcu też miał być sukces, a jak się skończyło, wszyscy widzą. To oni – Solidarna Polska – pokazywali, że uzgodnione w lipcu rozporządzenie wprowadza mechanizm warunkowości, a PiS odpowiadało, że nie da się go wprowadzić bez zgody Polski. Dało się.

Czytaj też: Premier wie, że zawiódł Kaczyńskiego. W Sejmie nie bronił prezesa, bronił siebie

Ale i Solidarna Polska, i niektórzy politycy PiS wciąż ostrzegają, że będzie tak samo. Konkluzje nie oznaczają prawa. Skoro nie zmieniono treści rozporządzenia, to właściwie nic się nie zmieniło.

– Mamy wojnę na temat interpretacji tego, co się wydarzyło wczoraj, polityka jest sztuką realizowania możliwości. Jakie one były, to widzieliśmy w ostatnich tygodniach i one zostały zrealizowane. Więcej chyba nie można było ugrać – mówił w radiu Wnet Witold Waszczykowski, szef dyplomacji w rządzie PiS i europoseł tej partii. – Walczyliśmy o to, żeby te ograniczenia były jak najbardziej ograniczone i to udało się wprowadzić do konkluzji (…) Problem jest tylko taki, że konkluzje nie są prawem europejskim. Są pewną wytyczną dla instytucji europejskich i dla państw członkowskich.

Podobnie mówił inny pisowski ekspert Jacek Saryusz-Wolski, którego z kolei cytują politycy Solidarnej Polski.

– Wszystkie sukcesy, które są teraz ogłaszane, odnoszą się wyłącznie do konkluzji. A czym są konkluzje Rady Europejskiej? To bardzo proste. Na pewno zgoda – to stanowisko Solidarnej Polski i Zbigniewa Ziobry – na rozporządzenie takim, jakim było, bez zmiany ani przecinka, bez prawnych zabezpieczeń jest błędem. Pewnie prędzej czy później to się okaże (…) – mówił Michał Woś. – Nie ma entuzjazmu wśród wielu osób. Konkluzje RE, czyli ogłaszany sukces, to nie jest żaden sukces. To jest po prostu błąd. Zgodziliśmy się na świstek deklaracji politycznych, na kawałek papieru.

Gowin wygrał

Na wygranej pozycji zawczasu ustawił się Jarosław Gowin. Wystarczająco wcześnie przewidział, że weta nie będzie i teraz może spokojnie mówić, że to Porozumienie było siłą, która od początku przekonywała, że warto rozmawiać.

Czytaj też: „Bo uważam, że nie”. PiS latami flirtował z antyszczepionkowcami, teraz zapłaci za to cenę

– Kompromis został zaakceptowany przez wszystkich liderów zjednoczonej Europy. To rozwiązanie bardzo korzystne dla Polski. Pod względem gospodarczym z kolejnego budżetu oraz m.in. Funduszu Odbudowy Polska uzyska blisko 800 mld złotych. Jako minister odpowiedzialny za gospodarkę mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że te środki są nam bardzo potrzebne. Nie tylko po to, by jak najszybciej przezwyciężyć kryzys, ale po to, by dokonać kolejnego skoku cywilizacyjnego – mówił na konferencji prasowej lider Porozumienia, a kolegom z Solidarnej Polski zalecał większą powściągliwość. –Alternatywą dla naszego rządu są przedterminowe wybory. A one nie byłyby dobre ani dla Polski, ani dla Solidarnej Polski. Liczę na to, że w momencie, gdy opadną emocje, dojdziemy do wspólnego stanowiska.

Zmiana narracji

Teraz będziemy coraz częściej słyszeć, ile z unijnego tortu przypadnie Polsce. Znacznie mniej będzie mowy o mechanizmie warunkowości. Premier bardzo wyraźnie już przestawia narrację z weta na kwoty.

– Powiódł się nasz planu uzyskania wyjątkowego budżetu unijnego – mówił Mateusz Morawiecki po powrocie z Brukseli. – Pieniądze, które rząd PiS wynegocjował w Brukseli, są ogromnym impulsem dla polskiej gospodarki.

Tylko że ten budżet już był wynegocjowany. O tym, ile z niego przypadnie Polsce, rozmawiamy od tygodni. Ostatnio przedstawiciele rządu mówili, że bez tych pieniędzy też sobie poradzimy. Mechanizm jest jednak dość prosty – wyborcy jako grupa nie rozumieją, na którym z unijnych szczytów co zostało zaplanowane i wynegocjowane. Dość łatwo teraz przenieść ciężar na 770 mld i większość z wyborców uzna, że o to toczyła się walka premiera. Że tak długo naciskał na unię, aż udało się te pieniądze wynegocjować. Sprawa praworządności wróci nie wcześniej niż za 1,5-2 lata, a wtedy Mateusz Morawiecki raczej nie będzie już premierem.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŚwiąteczne pierniki – Kaszubskie Gotowanie
Następny artykułKonkurs pt. ,,List do św. Mikołaja w języku angielskim” rozstrzygnięty!