I tak, i nie. Tak, bo wycena diamentu faktycznie wymaga specjalistycznej wiedzy. Nie, ponieważ istnieją certyfikaty uznanych, ponad stuletnich firm jak GIA, HRD oraz IGI – to są trzy najlepsze pod tym względem na świecie firmy – i one się znają za nas. Jedyne co my musimy zrobić, to może znaleźć kogoś takiego jak mnie i poprosić, żeby nam pokazał ten certyfikat i wskazał, jakie kamień ma parametry i jak je odnieść do cennika kamieni szlachetnych. Bo taki cennik istnieje – tylko nie należy mylić go z kursem giełdowym. Natomiast u nas, na giełdzie w Antwerpii, jest od ceny „katalogowej” zniżka, z której mogą skorzystać i inwestorzy indywidualni, i ci, którzy kupują instytucjonalnie, np. jubilerzy.
Natomiast przewaga inwestycyjna diamentów nad złotem jest piorunująca, ponieważ wytyczną ceny złota jej w 99 proc. spekulowalność i giełda — dlatego, że 99 proc. obrotu złota odbywa się na giełdzie, a 1 proc. w formie fizycznej, czyli fizyczne czynniki mają tylko 1 proc. wpływu na cenę złota. To tyle, co nic.
Tymczasem w przypadku kamieni szlachetnych 100 proc. wpływu na cenę mają czynniki fizyczne, tj. koszty wydobycia, energii elektrycznej, pracowników, transportu, szlifowania. A te tylko rosną. I to jest przyczyna częstego zdziwienia moich klientów, bo żyjąc w świecie giełdy, jesteśmy przyzwyczajeni, że wykres wartości idzie raz w górę, raz w dół — a wykres wartości diamentów idzie cały czas w górę. I kiedy ktoś zadaje mi pytanie, kiedy diamenty zaczną spadać, odpowiedź brzmi: nigdy, ponieważ koszty nigdy nie maleją.
A jednak możemy wyobrazić sobie ustabilizowanie inflacji, spadek cen energii itd. Czy wtedy diamenty by nie staniały?
Odpowiem panu pytaniem: kiedy pieniądze nie tracą na wartości? Przypomina pan sobie taki okres?
Nie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS