Od profilaktyki do leczenia przez przeróżne wyzwania, emocje, obawy i “porządkowanie głowy” jak nazywa to Michał Figurski. Pytania o zaangażowanie pracodawców w działania na rzecz profilaktyki i wczesnego wykrywania schorzeń u pracowników, o koszty, walkę z nałogami, szkolenia i wyniki najnowszych badań zadawała w czasie Kongresu Zdrowie 360 organizowanego przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców redaktor naczelna portalu cowzdrowiu.pl, Aleksandra Kurowska.
Aleksandra Kurowska, redaktor naczelna portalu cowzdrowiu.pl: Chciałabym zacząć od pani dr Beaty Stefanow. Ma Pani na co dzień kontakt z pacjentami i od wielu lat jest pani zaangażowana w projekty i aktywności, które mają na celu edukowanie chorych w temacie cukrzycy. Prosimy o podzielenie się z nami swoim spojrzeniem, doświadczeniem. Czy w ogóle programy takie mogą być skuteczne? A jeśli tak, to jakie?
Dr n. med. i n. o zdr. Beata Stepanow, Prezes Stowarzyszenia Edukacji Diabetologicznej:
Patrząc na nazwę tego kongresu, cieszę się, że będziemy mogli mówili o zdrowiu, a nie o chorobie. Analizując to, co się dzieje na poziomie systemu opieki zdrowotnej, różnych programów wprowadzanych, jedna inicjatywa to już dzisiaj za mało. To musi być ciężka praca całego naszego społeczeństwa. Jedynym rozwiązaniem, aby to było skuteczne, jest łączenie się długoterminowo i krok po kroku realizowanie działań. W chorobach metabolicznych, zwłaszcza w cukrzycy, powtarzamy, że jest to choroba wymagająca podejścia interdyscyplinarnego. Dzisiaj mówiąc o czynnych zawodowo, powiem o doświadczeniu z poprzedniego miesiąca. Miałam przyjemność pracować z grupą pracowników bardzo dużego zakładu w naszym kraju. Badaliśmy grupę 240 osób, z czego 60% stanowili mężczyźni. I między innymi analizując badania laboratoryjne zaniepokoiły mnie te wyniki. Musieliśmy podjąć interwencję. W jednej z analiz zapytaliśmy, w jaki sposób pracownicy odpoczywają. Jak wygląda ich czas po pracy? Okazuje się, że pacjenci, nasi pracownicy nie śpią. Żyją w permanentnym stresie. Jak starają się odzyskać równowagę? Nie, nie prowadzą aktywności fizycznej. Spożywają przede wszystkim alkohol. Doświadczyłam z wywiadów jednej rzeczy: mam do czynienia z alkoholizmem w bardzo szerokim zakresie. Dużo o tym mówimy w chorobach metabolicznych. Jak alkohol wpływa na nasz organizm. Jechałam do Państwa z Wielkopolski, też przeglądałam bilbordy. Jakże brakuje informacji promujących zdrowie, a nie choroby, nie reklamy produktów spożywczych. Kiedy też analizowałam wyniki ankiet z pracownikami, to ,niestety, wiedzy się nie tylko szuka w mediach społecznościowych, ale również z telewizji. Okazało się, że aktywność jest nawet śmieszna, bo jeśli ktoś z pracowników prowadzi aktywność fizyczną, to pewnie tylko dlatego, że chce uciec od rodziny i wreszcie od niej odpocząć, a nie dlatego, że ma to ogromne korzyści dla zdrowia, nie tylko fizycznego ale i psychicznego. W podsumowaniu mogłabym powiedzieć, patrząc cały czas na nazwę Kongres Zdrowie 360: łączmy się w działaniu, ale nie pojedynczych programów. To musi być edukacja całego społeczeństwa.
Aleksandra Kurowska: Dziękujemy, to była pani doktor Beata Stepanow. Pan profesor Leszek Czupryniak. Panie profesorze, jak to wygląda w liczbach, jeśli chodzi o otyłość? Wydaje mi się, że już to wiemy, że to jest choroba.
Prof. Leszek Czupryniak, diabetolog, Warszawski Uniwersytet Medyczny:
Zanim podam te liczby to odniosę się do tej oczywiście bardzo słusznej i prawdziwej wypowiedzi, bo ja z kolei stoję na drugim biegunie. Uważam mianowicie, że praca jest najważniejsza. Myślę, że na Kongresie organizowanym przez ZPP chyba wypada powiedzieć, że my sobie możemy mówić o wypoczynku, odstresowaniu. Jest głęboki sens tego typu zaangażowania organizacji pracodawców w obszar zdrowia, dlatego, że wielu pracowników podlega okresowym badaniom przez lekarzy medycyny pracy. To jest wielkie pole do działania. Tu już możemy wchodzić w obszar otyłości i cukrzycy. Jeśli mówimy o jakiejkolwiek profilaktyce, to jest to jedyny – według mnie – moment u osób aktywnych zawodowo, kiedy można wyłapać chorobę zanim wystąpią objawy.
Oczywiście, że odstresowywanie się alkoholem jest powszechne. Pracuję w szpitalu na ul. Banacha, Klinika Diabetologii i Chorób Wewnętrznych. Jedna trzecia osób leżących w szpitalu na Banacha leży tam dlatego, że ostro lub przewlekle pije. Pracodawca wyrzuci pijącego z pracy. Koniec. Nie będzie go przecież leczył. Tak, to jest bardzo ciężka choroba, o której się w ogóle nie mówi. Mówimy o otyłości, bo mamy na to leki. W tej chwili to jest temat, który wypłynął. A o piciu wódki? Piwo to nie alkohol. Dr House powtarzał, że wszyscy kłamią. Pytam pacjenta: ile pan pije? Słyszę, że nic. Mówię: ile to jest nic? To jest połówka na dwóch.
Kiedy idziemy do lekarza medycyny pracy, to są zwykle robione solidnie badania profilaktyczne, człowiek jest badany, ma robione EKG, mierzone ciśnienie, pobieraną krew. Glukoza powinna być absolutną koniecznością. Pół miliona ludzi w Polsce chodzi i nie wie, że ma cukrzycę typu drugiego. Część nawet nie wie, że rodzi się też z cukrzycą typu pierwszego. To powinna być ocena masy ciała. Wytłumaczenie, co niosą ze sobą nadwaga lub otyłość. Wielkie pole do popisu.
W diabetologii przeżywamy rewolucję, mamy nowe technologie, monitorowanie glikemii, mamy nowe leki. To znakomite czasy na chorowanie na cukrzycę, jeśli tak mogę powiedzieć. Otyłość jest w zasadzie z naszego punktu widzenia chorobą główną, podstawową. To jest ciężka choroba z tendencjami do nawrotów, bardzo trudna do leczenia, wymagająca leczenia przez całe życie, niekoniecznie farmakologicznego, ale także pewnego myślenia, jeśli chodzi o postępowanie niefarmakologiczne. Dużo trudniejsza do leczenia dlatego, że cukrzyca jest jakby łatwo wykrywalna. W sensie jak się zacznie mierzyć cukier, to się cukrzycę znajdzie. Człowiek ten cukier monitoruje, widzi, że jest wysoki, przejmuje się. Jak ktoś jest otyły to mówi przykładowo tak: to hormony, jestem grubokościsty, a wszyscy w rodzinie byli grubi. Nie będę nic robił. Tak było przez lata. No to mamy w związku z tym epidemię cukrzycy. Można ją jeszcze zawrócić, mamy w tej chwili różne możliwości postępowania. Otyłość “siedzi” w głowie. Pacjent sam musi wiedzieć, sam musi chcieć coś zrobić. Mamy naprawdę dobre narzędzia i to miejsce pracy według mnie jest idealnym miejscem, gdzie można człowieka po prostu uświadomić. Jest głęboki sens takich działań i wywierania na pracodawcę nacisku, a on z kolei na państwo, żeby tu się znalazły środki.
Działania profilaktyczne przynoszą efekt po dekadzie i profilaktyka w wielu krajach jest pozostawiona jakby obywatelom, rodzinom, szkołom. Refundacja jest prosta, ale my wtedy działamy jako lekarze, działa medycyna, a w profilaktyce dużo więcej mogą zrobić pracodawcy. Chodzenie przez kobiety do lekarza nie jest traktowane jako porażka. Chodzą do ginekologa, bo miesiączkują. Dla mężczyzny pójście do lekarza jest porażką. Jeżeli pracodawca to wymusi, on pójdzie, coś zrobi. Nie trzeba go straszyć, trzeba zaproponować rozwiązanie. Ludzie w zdecydowanej większości nie są idiotami i chcą dla siebie dobrze, ale też nie chcą się wstydzić. I to pracodawcy mogą tu zrobić bardzo, bardzo dużo. Równie dużo jest do zrobienia w świadomości społecznej, także pracodawców. Taki kongres, mam nadzieję, to umożliwi.
Aleksandra Kurowska: Rozumiem, że będzie nas przybywać. Nas czyli ludzi z cukrzycą i otyłością będących w wieku produkcyjnym.
Prof. Leszek Czupryniak, diabetolog, Warszawski Uniwersytet Medyczny:
Nie udawajmy, że jest różowo. Pół miliona osób nie wie, że ma cukrzycę. O tym mówi się w kółko. O cukrzycy w mediach jest bardzo dużo. To jest wielka zasługa Michała Figurskiego, on dociera do osób, które w ogóle nie myślą, że coś im może być czyli do ludzi młodych. Organizuje koncerty. Ja też wspieram edukację jak mogę. Staramy się, mówimy: osoba z cukrzycą, ludzie z cukrzycą, życie z cukrzycą. I tak samo będziemy mówić o otyłości: osoba z otyłością, życie z otyłością. W języku angielskim jest takie ładne słowo „condition” czyli pewien stan. który oczywiście jest patologią i nie będzie mówił, że otyłość czy cukrzyca to norma, ale dzięki temu, co możemy zaoferować osobom z cukrzycą, mogą one prowadzić życie prawie normalne, z minimalnymi ograniczeniami, jak to się potocznie myśli w sposób odpowiedzialny. Takie długofalowe postępowanie to jest jak dywidenda: będzie zwrot z tej inwestycji bardzo duży w późnym wieku. Nawet jak trafia do nas w tej chwili pacjent z cukrzycą typu pierwszego, to mówię mu: pan się zdziwi, bo to jest szok, że ludzie 20- czy 30-letni, młodzi, dorośli muszą brać insulinę do końca życia. Najważniejszy jest ten pierwszy kontakt z lekarzem. Przyszedł do mnie parę lat temu 36-latek mający cukrzycę i był bardzo opalony. Pytam, skąd ta opalenizna. Właśnie wróciłem z Kilimandżaro – odparł. Ja mówię: wspaniale i sobie myślę, że mnie coś w życiu nie wyszło, bo nie byłem na Kilimandżaro. On mi powiedział, że jak usłyszał diagnozę to chciał pokazać sobie, rodzinie, że jest zdrowy i wrócił z Kilimandżaro. Biega, ćwiczy. Technologie, które mamy, leki, które mamy, zastępy pielęgniarek, lekarzy, także tworzenie świadomości ma tu bardzo duże znaczenie pozytywne.
Aleksandra Kurowska: Chciałabym teraz skierować pytanie do pana prezesa Instytutu Człowieka Świadomego, pana doktora Janusza Krupy. Panie doktorze, oprócz tego, że jest pan prezesem Instytutu, również jest pan lekarzem rodzinnym. Na pierwszej linii z pacjentami. Tematy otyłości, uzależnienia od papierosów. Jak to w praktyce wygląda i czy w ogóle ma pan jakieś narzędzia, żeby pomóc pacjentowi?
Dr Janusz Krupa, specjalista medycyny rodzinnej, prezes Instytutu Człowieka Świadomego:
Zgadzam się całkowicie z panem profesorem, że tego rodzaju spotkań powinno być więcej. Ja przede wszystkim jestem lekarzem. Codziennie siedzę w przychodni przez kilka godzin i przyjmuję pacjentów. To, co pan profesor powiedział, jest absolutnie słuszne, ponieważ młodych mężczyzn praktycznie się nie widuje. Oni przychodzą z jakiegoś powodu: mają katar czy gorączkę. 37.2 i są ciężko przerażeni. To, że mają kiepskie BMI, mają otyłość, to, że mają nadciśnienie, to ich w ogóle nie rusza. Problemy zdrowotne w Polsce – według mnie – wynikają z niskiej świadomości i muszę się z panem profesorem też całkowicie zgodzić. Nie ma żadnej, naprawdę żadnej systemowej profilaktyki tzw. pierwotnej. Tego nie uczymy dzieci w przedszkolach, nie uczymy w szkołach. Zastanówmy się, jak zmienić nawyki dzieciaków. To dosyć często nie jest robione.
Nie ma profilaktyki otyłości, nie ma profilaktyki alkoholizmu, nie ma profilaktyki palenia papierosów. Mamy fantastyczne dokumenty strategiczne, mamy odezwy, natomiast za tym niestety nie idzie nic. I to jest właśnie najgorsze, że w Polsce niewiele się dzieje. Mój „ulubiony” temat: palenie papierosów. Zgadnijcie, ile jest pełnoprofilowych poradni leczenia uzależnienia. Są trzy poradnie leczenia uzależnienia od tytoniu, wobec czego pacjenci z Gliwic, z Krakowa i z Warszawy mogą powiedzieć, że są uprzywilejowani. A co z Sokołowem Podlaskim? Co z Sokółką? Co z innymi miejscowościami? Nie ma. Musimy wrócić do miejsca, w którym jesteśmy i gospodarze dzisiejszego kongresu, do pracodawców. Przecież ci ludzie najczęściej zaczynają pracę i wydaje mi się, że pracodawca powinien być jednym z tych ogniw w profilaktyce, który zwróci na to uwagę. Badania profilaktyczne w medycynie pracy absolutnie są niewykorzystane.
Temat zespołu uzależnienia od tytoniu. My w styczniu tego roku opublikowaliśmy raport. Główne zagrożenia zdrowia publicznego i numer jeden jeśli chodzi o zabójców w Polsce: palenie papierosów. Od lat to samo. Ten sam czynnik. Dobry ruch: zakaz palenia w restauracjach. W Polsce corocznie umiera 70 000 osób z powodu powikłań chorób odtytoniowych. Powinniśmy natychmiast wdrożyć działania profilaktyczne. Musimy uświadomić jeszcze raz, przypomnieć, że to jest szkodliwe, spowodować, że te osoby pójdą do swojego lekarza albo rodzinnego, albo do kardiologa, albo do tej jednej z trzech poradni. Są już kraje, które sobie z tym lepiej radzą niż Polska, chociażby Szwecja, Wielka Brytania. Tam traktuje się dorosłych inaczej: nie jesteś w stanie rzucić tych papierosów, podejmujesz trzy, cztery, pięć prób. Być może jakimś rozwiązaniem są tzw. alternatywne wyroby nikotynowe. Szwecja, która dosyć liberalne tutaj zastosowała podejście, teraz ma około 5% dorosłej populacji palących. Polska ma 30%.
Prof. Leszek Czupryniak, diabetolog, Warszawski Uniwersytet Medyczny:
Tutaj akurat rola państwa jest spora, dlatego, że tak jak trudno zakazać picia alkoholu w ogóle to papierosy można zakazać. Ograniczenie możliwości palenia w miejscach pracy. Tu akurat jestem dość radykalny. Tu na pewno mogę powiedzieć, że sukces nad taką grupą zawodową, która w dobrą stronę idzie, dotyczy pracowników ochrony zdrowia. Jak ja zaczynałem pracę, wielu lekarzy paliło papierosy. W tej chwili u mnie w pracy palących lekarzy nie ma, a pielęgniarek może ze dwie. Nie wynika to z tego, że nagle lekarze uznali, że palenie szkodzi. Pan podał doskonały przykład, że wiedza nie przekłada się na czyn. Wszyscy wiedzą, że to szkodzi. Medycyna skończyła badania nad paleniem. Nikt tego nie bada. Wiadomo, że to jest szkodliwe, ale siła nałogu jest potężna, bo to też jest choroba. Tutaj państwo i pracodawcy mogliby działać radykalnie.
Dr Janusz Krupa, specjalista medycyny rodzinnej, prezes Instytutu Człowieka Świadomego:
Tak jest. Natomiast to, co pan profesor powiedział uzależnienie jest uzależnieniem. Więc te kraje, które sobie troszkę lepiej radzą, wyszły z tego założenia, bo pacjenci nie są uzależnieni od dymu nikotynowego, tylko od nikotyny. Może warto pomyśleć: używajcie czegoś, co zawiera nikotynę, ale jest mniej szkodliwe. Już teraz wiemy, że zawartość substancji szkodliwych w wyrobach alternatywnych jest kilka rzędów niższa niż w klasycznych. Być może jest to rozwiązanie dla pewnej grupy pacjentów, ale przede wszystkim oni muszą chcieć przyjść i zacząć leczyć zespół uzależnienia od tytoniu. Także mamy tutaj dużo do zrobienia.
Aleksandra Kurowska: Bardzo dziękuję, panie doktorze. Chciałbym teraz skierować pytanie do pani profesor Haliny Car. Jest pani farmakologiem z wieloletnim doświadczeniem i wiedzą dotyczącą programów w innych krajach. Jeśli chodzi o uzależnienia od tytoniu,jaka jest Pani perspektywa i może ocena, który z tych programów uważa Pani, że sprawdziłby się w Polsce? Bo pewnie nie każdy.
Prof. Halina Car, lekarz chorób wewnętrznych, specjalista farmakologii klinicznej:
Powinniśmy sobie uświadomić, że zdrowie zależy głównie od nas samych. Nasza świadomość to jest to, co buduje nasze zdrowie: jak żyjemy, jak się odżywiamy, co robimy w swoim życiu, jak się zachowujemy, co myślimy i tak dalej. W przypadku wszystkich tych sytuacji, które są patologicznymi sytuacjami, bo o tym trzeba powiedzieć. Otyłość, cukrzyca to patologie, która dotykają większości ludzi, o czym się mówi choroby cywilizacyjne. Natomiast trzeba też sobie uświadomić, że to cywilizacja je stworzyła. Ponieważ my zaczęliśmy sobie bardzo folgować i stwierdziliśmy, że my oddamy swoje życie w ręce kogoś, kto w ogóle nie ma pojęcia o tym, co do nas mówi.
Szwecja absolutnie poradziła sobie z problemem uzależnienia od papierosów, ale trzeba pamiętać o tym, że my mamy inne uwarunkowania. Profilaktyka kuleje, o czym wszyscy wiemy. Widzimy jako pracodawcy, że tracimy dobrych pracowników z powodu tego, że chodzą na papierosa, tracą nie tylko czas, ale i zdrowie. Absolutnie należy ich edukować. Edukować trzeba też medyków. Jeżeli nie damy przykładu, to się nie uda.
Zwróćmy uwagę, że nie wszystkie wyroby nikotynowe są szkodliwe w takim samym stopniu. Ja jestem absolutnie zwolenniczką nakłaniania ludzi do tego, żeby wychodzili z nałogu tytoniowego, żeby przestali palić papierosy. Uczestniczyłam w jednej z komisji senackich, potem w obradach komisji parlamentarnej dotyczącej m.in. tego, że choroby związane z paleniem tytoniu niszczą nasze społeczeństwo. Człowiek nie wyjdzie z nałogu sam, chyba, że ma bardzo silną osobowość. Jeżeli się popatrzy, ile razy ktoś wychodzi z nałogu, to jest to zwykle pięć razy. Taka średnia. Dajmy mu alternatywę, pokażmy mu, że jest możliwość wychodzenia z nałogu poprzez mniej szkodliwe produkty i wtedy dopiero kierujmy go na ścieżkę totalnego wyjścia z nałogu nikotynowego. Cała sztuka polega na tym, żeby je dobrze skontrolować, żebyśmy wiedzieli, co one zawierają w sobie, żeby one miały właściwe certyfikaty, ale też o tym muszą wiedzieć lekarze. Pracodawcy też powinni o tym wiedzieć. Jeżeli ktoś pali – szkodzi to jego zdrowiu. On będzie mniej efektywny, on będzie wymagał później leczenia. Tutaj apel do medyków, aby nie mówili: proszę rzucić palenie i kropka. Trzeba wyciągać rękę, trzeba wiedzieć, gdzie ich kierować. I uważam, że komunikacja na różnych poziomach jest kluczowym elementem, który został zaniedbany w Polsce i do tego powinniśmy wrócić.
Aleksandra Kurowska: Redukcja szkód jest jakąś drogą do zdrowia i myślę, że za mało o tym mówimy. Czy to dotyczy stosowania cukru, czy innych substancji. Chciałbym o tę kwestię zapytać panią doktor Adriannę Sobol. Jest pani psychologiem i psychoonkologiem. Jak dużym wyzwaniem dla systemu jest otyłość w Polsce? Czy firmy mogą wprowadzać u siebie zmiany w polityce, kulturze organizacji na rzecz poprawy zdrowia pracowników?
Adrianna Sobol, psychoonkolog, psychoterapeuta, specjalista z zakresu psychologii zdrowia i profilaktyki:
Od trzynastu lat pracuję na oddziałach onkologicznych. Pracuję również z pacjentami chorymi przewlekle. Bardzo mocno się skupiam na grupie pacjentów z chorobą otyłościową i to, co jest istotne, pacjenci przeważnie na pierwszych konsultacjach zadają takie właśnie pytania: jak dalej z moim leczeniem? Co ze mną będzie? Ale jednym z pierwszych pytań jest też to, co dalej z moją pracą? I to jest trochę taka sytuacja, w której od lat obserwowałam również moich kolegów i koleżanki lekarzy, którzy nawet nie rozmawiają z pacjentem o tym, czy chce być aktywny zawodowo, czy też nie. Tylko z miejsca wystawione jest zwolnienie. Co to powoduje? Przede wszystkim dostęp do nowoczesnych form terapeutycznych i w ogóle jakby inaczej funkcjonuje w dzisiejszych czasach pacjent chory przewlekle, który umówmy się w wielu sytuacjach może być aktywny zawodowo. Ktoś powie: fantastyczny temat, świetny, bardzo nam się podoba, ale w naszej firmie nikt nie choruje. I wtedy jeśli mówimy o firmie, w której pracuje np. 10 000 pracowników to mam poczucie, że to ściema. Na chorobę w miejscu pracy nikt nie jest gotowy. Ta sytuacja trochę uległa zmianie przez pandemię. Pandemia, możliwość pracy zdalnej. Ta osoba, która powiedziała mi „w naszej firmie nikt nie choruje”, parę miesięcy później odezwała się z prośbą o wsparcie, bo sama zachorowała na raka. To tylko pokazuje, że będziemy chorować, chorujemy i tak wygląda ta statystyka.
Jeśli chodzi o pracodawców, ja też uważam, że oni mają ogromną rolę zarówno w obszarze profilaktyki, jak i w obszarze wsparcia pracownika w pracy zawodowej z chorobą przewlekłą. Prawda jest taka, że ja, prowadząc różnego rodzaju wykłady, mówiąc o szkodliwości stresu i palenia, dotykam kwestii, że to naprawdę niszczy. Człowiek słucha, myśli, że to ryzykowne, ale „puszcza dymka” bo to przecież sposób na radzenie sobie z emocjami. Człowiek potrzebuje sensu w swoich różnych działaniach. Samo powiedzenie, że palenie szkodzi zdrowiu czy też ruszaj się i będziesz chudszy, nie pomaga. Za to pomaga złapanie sensu i praca bez dwóch zdań jest tym sensem. Praca nas definiuje i nawet jeśli przeklinamy swoją pracę i czasem jej nie lubimy, w obliczu kryzysu tak naprawdę zmienia się nasza optyka, bo to jest możliwość, a przede wszystkim kwestia zarobienia pieniędzy, kontynuacji swojego życia, ale także właśnie tego poczucia kim ja jestem, co mogę zrobić, co mogę zmienić. Dlatego pracodawcy powinni znacznie częściej wprowadzać szkolenia zdrowotne dla pracowników, dostęp do badań profilaktycznych, do budowania wiedzy z tego zakresu.
Sama robię takie szkolenia z zakresu profilaktyki onkologicznej i rzeczywiście przychodzą z wielką chęcią pracownicy, nawet panowie, bo panowie to jest dla nich w ogóle świetna opcja, można posłuchać, a się nie badać, więc już jest w tym rzeczywiście jakaś opcja, ale też inna jest druga kwestia, mianowicie oprócz tego dostępu, budowania idei profilaktyki. Nasz kolega, koleżanka np. siedzące biurko w biurko jest w stanie powiedzieć: słuchaj, coś jest nie tak, martwię się o ciebie. Czasem to jedno proste zdanie, nawet na zasadzie kiedy ostatni raz byłaś na badaniach, może komuś po prostu uratować życie. Choroba czasem paraliżuje, osłabia fizycznie i psychicznie. Tracimy motywację. Trzeba wypracować konkretne regulacje, jak zachować się i jak wesprzeć chorującego pracownika. To jest kwestia zrobienia konkretnych szkoleń z zakresu chociażby komunikacji z osobą chorą przewlekle. Przestańmy też straszyć, bo profilaktyka niejednokrotnie opiera się głównie na straszeniu. Kiedy jest np. październik, mówimy tylko o tym, ile kobiet rocznie umiera na raka piersi. Czy to w jakikolwiek sposób motywuje jakąkolwiek kobietę do tego, żeby poszła na badania? Nie. Musimy mówić o tym, że sytuacja zmienia się przez dostęp do nowoczesnych form terapeutycznych. Zmienia się tak naprawdę nasze leczenie, nasza długość życia. Zdrowie zaczyna się w głowie i jeśli my nie podejmiemy tego działania i nie będziemy jednak wspierać się w tej drodze, to nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Aleksandra Kurowska: Pracodawcy mają sporo do zrobienia. Jest z nami pan Michał Figurski. Panie Michale, słyszy pan te wszystkie bardzo mądre rzeczy, którzy mówią nasi eksperci. Jest Pan prezesem Fundacji Najsłodsi i napisał pan książkę. Jak to wszystko w praktyce wygląda? Czy my możemy realnie, systemowo w jakiś sposób wpłynąć na zdrowie pracownika? Pewnie, że ja jem za dużo albo się za mało ruszam. Tam jest więcej jeszcze tych czynników, ryzyka, które sobie ładujemy.
Michał Figurski, prezes Fundacji Najsłodsi, autor książki “Najsłodszy”:
Moim zdaniem w gabinetach lekarskich głównym problemem jest hipokryzja. Hipokryzja po obu stronach zarówno pacjentów jak i lekarzy oczywiście, którzy z jednej strony straszą i mają taką metodę albo maskują mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Hipokryzja od strony pacjenta wygląda tak, że zapytany, czy pije alkohol, mówi, że lampkę wina do obiadu, a rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Moje zainteresowanie tematyką zdrowotną wynikło z tego, że po trzydziestu latach cukrzycy zaniedbanej, doznałem udaru krwotocznego, który prawie mnie zabił. Ta moja ówczesna pielgrzymka po szpitalach zamieniła się tak naprawdę w rezydowanie w placówkach w roli pacjenta. Oczywiście, ponieważ po wylewie doznałem również niepełnosprawności lewostronnej, z którą cały czas walczę, rehabilituję się. Pojawiło się też mnóstwo leków. Rok później przeszedłem przeszczep nerki i trzustki. Pozwoliło mi się to pozbyć cukrzycy. Mówię to dlatego, żeby naświetlić to, skąd się tutaj w ogóle wziąłem, bo mnie tu nie powinno być.
Mam 51 lat i w zasadzie powinienem być zdrowy. Uważam się za jeszcze dosyć młodego człowieka. Bardzo przepraszam, ale nieskromność to jedna z moich charakterystycznych cech. I tak sobie pomyślałem, że żeby w ogóle mówić o zdrowiu, to należy mówić po prostu prawdę, która bardzo często boli. Prawdę, która jest niepoprawna politycznie. Cukrzyca jest chorobą niewidoczną i bezbolesną, więc bardzo łatwo oszukiwać otoczenie i przede wszystkim siebie, że nic nam nie dolega. Bardzo podobnie jest z wieloma innymi chorobami, więc żyjemy w przekonaniu, że wszystko jest super i wszystko jest ok. Nasza fundacja zwraca uwagę na ludzi młodych, bo moim zdaniem problemy zdrowotne to nie są problemy ministerstwa zdrowia, tylko ministerstwa edukacji. Bo gdyby np. w polskich szkołach wprowadzić taki przedmiot jak dietetyka to pan profesor by poszedł z torbami. To po pierwsze. Gdyby w tych szkołach na poważnie podchodzić do zajęć wychowania fizycznego i nie traktować ich jako lekcji, z których ucieka się przede wszystkim, a traktuje jako coś, gdzie naprawdę można się czegoś nauczyć. Ja skończyłem amerykańską szkołę i tam uciekanie z wuefu było nie do pomyślenia. Po pierwsze była to jedna z najfajniejszych lekcji. Chociaż byłem otyłym dzieckiem i ciężko mi się było ruszać, ale w ogóle nie było takiej możliwości, żeby tak jak w polskiej szkole z tego uciekać. Albo żeby nauczyciel zamieniał np. mecz koszykówki czy piłki nożnej w czyszczenie sali gimnastycznej albo auli. No i wreszcie trzeci element: brak dobrze funkcjonujących gabinetów psychologicznych, właśnie dlatego, że uzależnienie od papierosów i alkoholu obecne w polskiej szkole jest tym samym, co uzależnienie od internetu i telefonów komórkowych, a co za tym idzie uzależnieniem od jedzenia.
Jeżeli my się nie zajmiemy świadomością tych najmłodszych ludzi, a później ewentualnie tych tzw. młodych i nie otworzymy im oczu, że wypicie litra coli na śniadanie to naprawdę zły nawyk. Jaka ilość cukru jest w tej butelce coli, jaka tam jest ilość kofeiny i jak bardzo jest to niezdrowy napój? Właśnie. Podobnie zresztą jak niewinny soczek, który słodzony jest również szklanką cukru na litr płynu. Brak ruchu, na pewno też panowie i panie, zgodzicie się ze mną, jest to kolejny czynnik. Bóg wie, jaka dieta nie pomoże, jeżeli nie wdrożymy wysiłku fizycznego, jeżeli ten organizm nie zacznie spalać kalorii i funkcjonować odpowiednio. No i najważniejsze to jest głowa właśnie. Jeżeli w szkole dziecko nie będzie w żaden sposób uzyskiwało pomocy psychologa i nie będzie mogło się wygadać, zwierzyć i zapytać o możliwą pomoc lecząc swoją głowę, od której ja musiałem zacząć, ponieważ ja przez 30 lat byłem w tzw. trybie samobójczym.
O tym jest moja książka czyli autobiografia pisana kciukiem i kciukiem. Dlatego, że moja lewa ręka nie działa po wylewie i raczej nie wróci do sprawności, więc 350 stron napisałem jak esemesa kciukiem. Natomiast ta pomoc psychologiczna pomogła mi najbardziej. Dopiero w gabinecie psychologicznym dowiedziałem się, dlaczego tak bardzo chcę sobie robić krzywdę. Dlaczego badałem się jako dziecko dochodząc do masy 136 kg w klasie maturalnej i później, kiedy zaatakowała cukrzyca, zjechałem do 63. To są nienormalne wartości dla człowieka, ale to wszystko była głowa. Więc ten gabinet, który najczęściej obchodzimy szerokim łukiem, mówiąc, że psychologowie są dla wariatów albo dla psychopatów, a nie daj Boże jakakolwiek z tym związana farmakologia, dopóty będziemy chorować. Bo ja też jestem zdania, że nasze problemy zdrowotne czy to otyłość, czy też wynikająca z niej cukrzyca, czy trudność w leczeniu jakiejkolwiek choroby to jest głowa. Jesteśmy też bardzo często dyskryminowani w miejscach pracy, albo przynajmniej nam się wydaje, że będziemy bo tak bardzo w tej głowie ta choroba nas zjada i niszczy. Jeżeli my nie otworzymy się na tego typu pomoc i to już od najmłodszych lat, pokazując nasze słabości po prostu, czyli de facto mówiąc prawdę, od której zacząłem. Bo prawda to jest wyświechtane zdanie, ale jakże prawdziwe, fantastycznie wyedukowanie. Jeszcze tylko chciałbym dodać, że właśnie dla tych młodych ludzi jesteśmy w przededniu rozpoczęcia takich kongresów dla młodych. Chcemy się przejechać po największych uczelniach w całej Polsce z Fundacją Najsłodsi pod hasłem „Jak się źle prowadzić, by żyć długo i szczęśliwie”, gdzie będziemy właśnie o tym wszystkim młodym ludziom opowiadać.
Aleksandra Kurowska: Bardzo dziękujemy. Chciałabym prosić o słowo podsumowania każdego z Państwa. Zaczęłabym od pana Michała Figurskiego. Czy faktycznie pracodawca jest w stanie stworzyć program edukacyjny? Taki prozdrowotny do młodych pracowników, który byłby skuteczny. Czy pracownicy „będą żyć wiecznie, będą zawsze zdrowi i nic do nich nie dotrze”?
Michał Figurski, prezes Fundacji Najsłodsi, autor książki “Najsłodszy”:
Jako pracownik korporacji od razu powiem, że zostanie to źle odebrane. To jest bardzo trudna kwestia. Ktokolwiek faworyzowany w miejscu pracy np. w korporacyjnym środowisku, czyli de facto mówimy o osobie chorej, której udziela się pomocy, nie będzie miał lekko. To jest bardzo trudny proces, wydaje mi się, który bardzo analitycznie i psychologicznie należałoby przygotować, żeby nikomu nie zrobić krzywdy. Można taką niedźwiedzią przysługę komuś sprawić. Ja się ukrywałem z moją chorobą przez 30 lat we wszystkich miejscach pracy myśląc o tym, że będę pracownikiem drugiej kategorii, że będę też łatwym celem dla osób, które nie sprzyjają mi w takim miejscu, a wiadomo, że niestety tak się dzieje. Takie są realia. Oczywiście jest wiele normalnych miejsc pracy. Uwierzcie mi, radio takim nie jest. Telewizja jeszcze bardziej nie.
Aleksandra Kurowska: Bardzo dziękujemy. Oby jak najwięcej było tych normalnych miejsc pracy. Panie profesorze, prośba o słowo podsumowujące.
Prof. Leszek Czupryniak, diabetolog, Warszawski Uniwersytet Medyczny:
Padły mądre słowa i bardzo prawdziwe. Mam nadzieję, że chociaż paru pracodawców nas słucha. Ja myślę, że można jeszcze jeden przykład przywołać, bo tu parę razy padła Szwecja. Są kraje, gdzie ta kultura pracy jest bardzo rozwinięta. To są kraje skandynawskie, to jest Dania w diabetologii na przykład. My cały czas my mamy dużo grubsze problemy, mogłoby się wydawać ważniejsze niż troska o pracownika, ale jakby się zaadaptowało te rozwiązania, które są w tamtych krajach stosowane, to bardzo dużo by się mogło zmienić. Czasy drapieżnego kapitalizmu z lat 90. minęły. Mówi się teraz, że cały czas mamy już rynek pracobiorcy bardziej niż pracodawcy, a praca obiektywnie jest najważniejsza. Tu się w pełni zgadzamy, bo ona właśnie daje ten sens. To jest poczucie przydatności i odczucie, że komuś jestem potrzebny, bo jednak tak to jest po prostu. Jest jeszcze taki jeden problem, o którym żeśmy nie powiedzieli. To jest cała sfera problemów psychicznych w społeczeństwie. Chodzi o samotność. I ta samotność dotyczy często młodych ludzi, to są trudności w nawiązaniu kontaktów, zakładaniu rodzin itd. Więc bycie w pracy daje to poczucie przynależności, a jak człowiek jest sam, to chociaż w tej pracy przynależy, będzie przydatny, jak będzie miał chorobę przewlekłą. Nie musi się bać, że ją straci. Nawet nie chodzi o jakąś wielką pomoc czy faworyzowanie, ale zrozumienie. Ostatnio wpadło mi w ręce takie opracowanie: zapytano kilku filozofów XXI wieku, ale takich na głębokiej emeryturze, co uważają, że jest w ogóle najważniejsze, jak ludzie mają między sobą się zachowywać w relacjach? I najczęściej wymienianym słowem po angielsku stało się „kindness” jako wzajemna dobroć i życzliwość. Wiem, że to brzmi strasznie trywialnie, ale obiektywnie do tego się to sprowadza.
Aleksandra Kurowska: Wierzymy w tę efektywność i sprawczość pracodawców.
Adrianna Sobol, psychoonkolog, psychoterapeuta, specjalista z zakresu psychologii zdrowia i profilaktyki:
Od lat prowadzę szkolenia w firmach z zakresu właśnie troski o chorego pracownika i z zakresu profilaktyki. Te spotkania są oceniane przez pracowników bardzo wysoko, bo one dają tylko jeden sygnał, że w tę firmę warto jest inwestować. I myślę, że znowu odnosząc się do finansów, do pragmatyzmu dla pracodawców jest bardzo istotne, żeby nie mieć ciągłej rotacji i nowego szukania pracownika. Za tym stoją pieniądze. W związku z tym każdemu się opłaca w tej układance inwestować po prostu w zdrowie. Potrzebujemy tej motywacji, takiej i finansowej i zawodowej, która nadaje naszemu życiu sens. Drodzy pracodawcy, naprawdę do dzieła, wy podchodzicie do tego tematu z dużą ostrożnością, myśląc też często, że nie macie na to wpływu. A jest zupełnie, zupełnie odwrotnie.
Aleksandra Kurowska: Bardzo dziękujemy, podpisujemy się pod tym apelem.
Prof. Halina Car, lekarz chorób wewnętrznych, specjalista farmakologii klinicznej:
Myślę, że każdy lubi wiedzieć, co się dzieje w danym czasie. Wobec powyższego tak zwana wiedza, która powinna być stale uzupełniana o takie możliwości, jak Państwo powiedzieliście, jest tą podstawą. Można pisać książkę, można zrobić akcję, żeby ta komunikacja i te informacje docierały, jak powinny docierać do środowiska medycznego i pacjenckiego. Nie stójmy w miejscu, bo się cofamy. Szukajmy możliwości rozwiązań problemów cywilizacyjnych, bo one nie są obok nas. One po prostu dotyczą nas. Jeżeli chcemy mieć wydajnych pracowników, jeżeli chcemy mieć dobrych ludzi wokół siebie, to po prostu musimy o nich zadbać. Twórzmy takie środowisko, które będzie sprzyjało wszystkim, również państwu, którzy dajecie pracę.
Aleksandra Kurowska: Bardzo dziękujemy. Pan doktor Janusz Krupa.
Dr Janusz Krupa, specjalista medycyny rodzinnej, prezes Instytutu Człowieka Świadomego:
Wydaje mi się, że ogromna jest rola pracodawców, ale nie przerzucałbym całej odpowiedzialności tylko na nich. Państwo jest też odpowiedzialne za losy swoich obywateli. Politycy mają czteroletnią kadencję, więc pewnie tak nie myślą, ale to my ich wybieramy. Proszę państwa, my możemy wywierać nacisk, więc liczę, że także pracodawcy w tej dziedzinie wykażą się skutecznością.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS