Barbora Strycova jest dziś dopiero 623. tenisistką światowego rankingu WTA. Ale liczby generalnie nie grają, a te nie grają szczególnie. Na pewno nie grają z tym, co Czeszka wciąż potrafi pokazać na korcie.
Po ponad dwóch latach i po przerwie na macierzyństwo 37-letnia Strycova wróciła, żeby jeszcze trochę pograć i pożegnać się inaczej niż poprzednio – w pandemii, bez kibiców na trybunach. Mecz z Magdą Linette w drugiej rundzie Wimbledonu był dopiero dziewiątym, jaki ona rozegrała w tym sezonie. W pierwszej rundzie Czeszka pokonała w dwóch setach 88. w rankingu WTA Marynę Zanevską. Zrobiła to szybko – w godzinę i 23 minuty. Po takim meczu miała wielką ochotę rozpędzić się jeszcze bardziej. A kto wie, może nawet przypomnieć sobie półfinał Wimbledonu z 2019 roku i zwycięstwo w tamtej edycji w deblu. Ale Magda Linette jej na to nie pozwoliła.
Druga najwyżej notowana Polka (24 WTA) od początku częściej kończyła wymiany winnerami (40 kończących uderzeń w całym meczu po 25 takich Czeszki) i rzadziej się myliła (34 niewymuszone błędy Magdy przy 42 Barbory). Ale Strycova cały czas trzymała się blisko, bazując na swoim sprycie, na wyczuciu, jakie ma dzięki temu, że przez lata była wybitną deblistką. Kiedyś nawet najlepszą na świecie. Strycova trzy razy w tym meczu przełamała serwis Linette. Ale sama swojego podania nie utrzymała w pięciu gemach. Obie tenisistki przez pół meczu grały falami, w końcu obie ustabilizowały poziom i dawały naprawdę dobre widowisko, a finalnie u Polki widać było lepszy rytm.
To jest rok Magdy Linette. Niech to trwa
Linette nie wraca po przerwie, tylko kontynuuje najlepszy sezon w karierze. Mecz ze Strycovą był jej już 36. w tym roku. I 20. wygranym. Sama Magda czuje, że po półfinale Australian Open trochę zabrakło jej następnych spektakularnych wyników, ale z pewnością gra na solidnym poziomie, z którego teraz odbiła się do kolejnego bardzo wartościowego wyniku.
“Trzymaj to!” – krzyknęła Linette do siebie, gdy w decydującym secie wyszła na prowadzenie 3:1. Wtedy na tablicy obok wyniku wyświetlała się informacja, że mecz trwa już dwie godziny i 29 minut. Polka to utrzymała – maraton zakończony po dwóch godzinach i 58 minutach Linette wygrała, pokazując dużą dojrzałość i na pewno wytrzymałość fizyczną oraz mentalną. Warto podkreślić, że pierwszego meczbola miała już godzinę wcześniej – w tie-breaku drugiego seta. Na drugiego musiała popracować jeszcze naprawdę długo, ale zrobiła to i go wykorzystała.
Nagrodą może być mecz z Igą Świątek. I coś więcej
To jest 32. wielkoszlemowy turniej Linette w karierze i jej siódmy awans do trzeciej rundy. Tylko raz – na tegorocznym Australian Open – Magda poszła dalej. Teraz takie pójście dalej pewnie oznaczałoby mecz z Igą Świątek w czwartej rundzie.
Iga, światowa numer jeden, jest zdecydowaną faworytką meczu z Petrą Martić (29 WTA) w trzeciej rundzie. Linette zmierzy się z Belindą Bencić (14 WTA) albo z Danielle Collins (52 WTA). Zadanie przed nią niełatwe, bez względu na to czy zagra ze Szwajcarką, czy Amerykanką. Ale nagroda byłaby duża. I już nawet nie chodzi o ten ewentualny polski mecz w czwartej rundzie. Ta czwarta runda, ten drugi tydzień, to by było coś, co Magda wywalczyłaby sobie drugi raz w karierze i drugi raz w tym jednym roku. A więc roku naprawdę wyjątkowym.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS