W niedzielę liczyliśmy na finał z udziałem Igi Świątek w Stuttgarcie, ale miłą niespodziankę zrobiła nam Magda Linette, która w tym tygodniu doskonale radzi sobie we francuskim Rouen w imprezie rangi WTA 250. Trzy pierwsze mecze wygrała bez straty, a w półfinale okazała się lepsza od Anheliny Kalinina (32. WTA) 6:1, 4:6, 6:2. W finale czekała na nią Sloane Stephens (39. WTA), która w ostatnich tygodniach jest bardzo dobrze dysponowana. W Rouen wygrała m.in. z Karoliną Pliskovą czy Caroline Garcią.
Polska tenisistka musiała być bardzo cierpliwa w wymianach przeciwko Amerykance, która nie czuje się najlepiej w grze defensywnej. Niestety tego spokoju w grze Poznanianki brakowało, przez co już w trzecim gemie musiała bronić się przed przełamaniem. Pierwszego break pointa obroniła efektownym bekhendem po linii. Za drugą szansą dla rywalki również wszystko układało się po myśli Linette, ale gdy kort był pusty, a piłka na rakiecie – popełniła banalny błąd.
Sloane Stephens lepiej rotowała tempem wymian. Częściej też przyspieszała akcje, przy czym polska tenisistka prezentowała dość jednostajny tenis. Spora była także dysproporcja w niewymuszonych błędach – aż dziewięć więcej popełniła ich Linette, przez co po 32 minutach rywalizacji była mistrzyni US Open wygrała pierwszego seta 6:1.
Cudowna odmiana Magdy Linette po przegranym pierwszym secie
Mowa ciała Poznanianki nie była najlepsza. Mało radości sprawiały jej wygrane punkty, a te, które lądowały na koncie rywalki, przyprawiały ją o frustrację. Pomocną dłoń w trzecim gemie drugiego seta wyciągnęła Amerykanka. Do tego momentu Stephens była jak skała, ale ze stanu 40:0 dopuściła do break pointa dla Linette. Polka wyczuła, że jest to niespodziewana szansa na powrót do tego pojedynku i rozegrała jedną z najlepszych akcji tego spotkania, która dała przełamanie.
To był punkt zwrotny tego starcia, po którym obie zawodniczki zaczęły prezentować całkowicie inny tenis. Magda grała cierpliwie, agresywnie i częściej trafiała w ostatnie centymetry kortu. “Wszystko zaczęło wychodzić”, “przeszła diametralną zmianę” – mówili Dawid Celt i Bartosz Ignacik komentatorzy Canal+Sport po wygraniu drugiego seta 6:2 przez Magdę Linette. Sloane Stephens wciąż utrzymywała dodatni bilans winnerów do niewymuszonych błędów, ale w kluczowych momentach została zdominowana przez Polkę.
W finałowej partii ponownie trzeci gem przyniósł wielkie emocje i długą walkę na przewagi. Tę decydującą piłkę wygrała jednak serwująca Stephens, dzięki czemu mogła odetchnąć z ulgą. Aż 21 minut zajęło zawodniczkom rozegranie trzech gemów w tym secie, ale w końcu z obu stron był to tenis na najwyższym poziomie. W czwartym gemie znów walka była zażarta. Polka zdołała obronić dwa break pointy, ale minimalna pomyłka przy trzeciej szansie dała Amerykance istotną przewagę przełamania. Kilka minut nieuwagi sprawiły, że rywalka odskoczyła na 4:1.
Z tego stanu wrócić już było bardzo trudno, zwłaszcza że chwilę później Sloane Stephens po raz drugi w finałowym secie przełamała Polkę. 31-latka przy swoim podaniu doprowadziła już do stanu 40:0 i trzech piłek meczowych, ale Magda Linette nie dawała za wygraną. Zdobyła pięć punktów z rzędu, odłamując jeszcze rywalkę. To był jednak jedynie “makijaż wyniku”, jak czasem raczą mówić komentatorzy.
Po ponad dwóch godzinach walki to Sloane Stephens za szóstą piłką meczową wygrała 6:1, 2:6, 6:2 i została mistrzynią turnieju WTA 250 w Rouen. Ale z pewnością Magda Linette może być bardzo zadowolona z tego tygodnia, choć to jej trzeci przegrany finał z rzędu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS