Martyna Łukasik uderzyła piłkę po bloku z lewego skrzydła i od razu ruszyła zbijać piątki z koleżankami – tak zakończyło się zwycięskie, trzysetowe spotkanie Polek z Dominikaną. U zawodniczek trenera Stefano Lavariniego nie było wybuchu szczęścia i wielkich celebracji, ale to zrozumiałe – w końcu to tylko sparing. Choć miały z czego być zadowolone – wygrały pewnie, grając spokojnie, ale i przez cały mecz z uśmiechem. To dobrze, bo to początek nastrajania się na to, co przed nimi: pierwszy wyjazd na igrzyska olimpijskie od 2008 roku.
Do pierwszego meczu Polek na igrzyskach w Paryżu pozostało dwanaście dni. Dokładnie 28 lipca zagrają z Japonkami i wrócą na turniej olimpijski po szesnastu latach przerwy i to już ostatnia prosta przygotowań do najważniejszej imprezy czterolecia. Kadra trenera Stefano Lavariniego ostatnie sparingi przed wylotem do Francji rozgrywa w Mielcu podczas Memoriału Agaty Mróz-Olszewskiej, zmarłej w czerwcu 2008 roku znakomitej reprezentantki Polski i mistrzyni Europy z 2003 oraz 2005 roku. W ramach tego towarzyskiego turnieju Polki miały zaplanowane mecze z Dominikaną, Serbią i Francją.
W pierwszym spotkaniu mierzyły się z drużyną z Ameryki Południowej. Ponowny mecz z tą drużyną w Polsce mógł przynieść na myśl wspomnienie o porażce z domowych mistrzostw świata sprzed dwóch lat – w fazie grupowej Dominikanki wygrały wówczas w czterech setach w trójmiejskiej Ergo Arenie. Teraz była okazja, żeby wyrzucić tę przegraną z pamięci kibiców i zastąpić ją dobrymi wrażeniami tuż przed igrzyskami.
Lavarini nie oszczędził najlepszych. Od Polek czuć było pewność siebie
Stefano Lavarini już kilka dni temu, zgodnie z oficjalną procedurą, podał skład, który poleci z nim na igrzyska. Dlatego nie dziwiło, że od początku pierwszego sparingu nie zdecydował się na eksperymenty i nie oszczędzał najlepszych zawodniczek. Na boisko wyszły Magdalena Stysiak w ataku, Joanna Wołosz na rozegraniu, Magdalena Jurczyk i Agnieszka Korneluk w roli środkowych, Natalia Mędrzyk i Martyna Łukasik na przyjęciu i Aleksandra Szczygłowska jako libero.
W zapełnionej niemal do ostatniego miejsca hali MOSiR w Mielcu od pierwszych piłek kibice mogli mieć uśmiechy na ustach. W secie otwierającym mecz Polki nie przegrywały nawet przez chwilę. Szybko zdobyły sześciopunktową przewagę (9:3) i narzuciły rywalkom swój styl gry. Te nie były w stanie ich złamać już do końca partii, a Polki jeszcze powiększyły dystans dzielący je od Dominikanek do siedmiu punktów (20:13). Taka różnica utrzymała się już do końca pierwszego fragmentu meczu – skończyło się 25:18. Czuć było bijącą od Polek pewność siebie.
Po przerwie zawodniczki Lavariniego wróciły na boisko bez zmian w składzie. W grze też nie zmieniło się wiele – rywalki starały się utrzymywać mniejszą stratę do grających znacznie lepiej Polek. Najpierw były to cztery (8:4), a potem pięć punktów (12:7). Wreszcie przyszedł jednak także lepszy moment gry Dominikanek, a Polki nie mogły sobie ułożyć zagrywki. Nieźle funkcjonował blok, solidnie atak, ale w polu serwisowym pojawiało się sporo błędów. Zespół z Ameryki Południowej dwukrotnie doszedł Polki na jeden punkt (17:16, a potem także 19:18), ale wtedy biało-czerwonym pomogła czteropunktowa seria. Odskoczyły przeciwniczkom i już nie dały się złapać – wygrały tego seta 25:19.
W trzeciej partii Polki miały najwięcej problemów z Dominikankami. To one prowadziły i narzucały tempo gry. W zespole Lavariniego mnożyły się błędy, a dzięki nim przewaga rywalek rosła – najpierw do trzech (3:6), a następnie do czterech punktów (7:11). Potem Polki przycisnęły jednak Dominikanki i odrobiły straty. Przez chwilę grały z nimi na równi, ale zyskały przewagę z podwójną zmianą Katarzyny Wenerskiej za Joannę Wołosz i Malwiny Smarzek za Magdalenę Stysiak. Końcówkę spotkania Polki grały już jednak w wyjściowym ustawieniu. I choć Dominikanki walczyły o zachowanie szans na przedłużenie spotkania, jak tylko mogły, to przegrały 21:25 tego seta i 0:3 całe spotkanie. Na wyróżnienie za ten mecz zasłużyły przyjmująca Martyna Łukasik, która zdobyła 14 punktów i atakowała z 61-procentową skutecznością, a także Agnieszka Korneluk, która zgromadziła tylko o jeden punkt mniej, atakując z aż 90-procentową skutecznością i dokładając do tego jeszcze cztery bloki – najwięcej w drużynie.
Stenzel wróciła do gry w kadrze. Ale Lavarini tym ruchem mógł zaskoczyć
W każdej z partii Lavarini wprowadzał na boisko powracającą do reprezentacji libero Marię Stenzel. W zeszłym sezonie była jedną z gwiazd drużyny, jej podstawową zawodniczką, ale przez dotychczasową część sezonu nie było jej w kadrze ze względu na rehabilitację po operacji wyrostka robaczkowego. Siatkarka we wtorkowym meczu wcale nie grała jednak na swojej nominalnej pozycji – włożyła białą zamiast czerwonej koszulki i stawała do przyjmowania kolejnych piłek.
To zaskakujące, ale Lavarini już kilka dni wspominał, że właśnie na takie okoliczności w kadrze na igrzyska przewidział miejsce dla dwóch libero, choć to w świecie siatkówki uchodzi za dość nietypowe rozwiązanie. – Na bazie doświadczenia z poprzednich sezonów uznałem, że dla zachowania balansu w naszej drużynie przeważnie potrzebna jest taka opcja wsparcia linii przyjęcia i obrony. W wielu imprezach graliśmy w ten sposób, w ważnych momentach wielu kluczowych turniejów jedna z libero była w gotowości w “normalnej” koszulce, by wejść za inną zawodniczkę. Uważamy, że ta taktyczna opcja jest bardzo ważna dla wspomnianego balansu. Może nawet być decydująca – mówił wówczas włoski szkoleniowiec.
Nie ma co już oceniać, czy w tym konkretnym spotkaniu ta zmiana zdała egzamin. Stenzel przyjęła kilka piłek i zrobiła to w dobrym, znanym już nam stylu z poprzednich lat gry w kadrze. Najważniejsze, żeby zdążyła nabrać pewności siebie, którą pozostałe zawodniczki wypracowały sobie poprzednimi meczami w tym sezonie. To najważniejsze zadanie przed nią na te trzy spotkania w Mielcu. W pierwszym pokazała, że nic się u niej nie zmieniło – wie, co i jak ma zrobić, żeby być w pełni gotową na grę w Paryżu.
I tak samo jest z całą polską kadrą. Pewnie, że w tym meczu jej gra była jeszcze momentami niechlujna i ogółem nie zachwycała. Były błędy, gubienie tempa akcji, czy słabsze momenty na zagrywce, ale to wszystko może mieć miejsce na kilkanaście dni przed igrzyskami. Zwłaszcza że, biorąc pod uwagę, jak ciężki trening w ostatnich tygodniach Polki mają teraz za sobą, i tak wyglądały bardzo świeżo. Te mecze to chwila na dotarcie się, wejście w odpowiedni rytm i nastawienie się na walkę w Paryżu. A z polskimi kibicami na trybunach nie powinno być z tym żadnych problemów.
Kolejne spotkania podczas Memoriału Agaty Mróz-Olszewskiej w Mielcu zaplanowano na czwartek i piątek. W pierwszym z nich Polki zmierzą się z Francją, a w kolejnym z Serbią. Oba odbędą się o godzinie 18:30.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS