– Uważam, że to już jest ten czas, żeby w perspektywie, być może nie miesiąca, być może nie roku, ale najbliższych kilku lat, ten tydzień pracy faktycznie do czterech dni skrócić – mówiła Dziemianowicz-Bąk podczas tegorocznego kongresu Impact’24 w Poznaniu. Ministra podkreśliła, że takie rozwiązanie może wejść w życie wtedy, gdy państwo jest w dobrej sytuacji gospodarczej i przy niskim bezrobociu. W jej ocenie Polska w takim położeniu powinna znaleźć się jeszcze przed końcem dekady.
Czterodniowy tydzień pracy. “Myślę, że do tego dojdziemy”
Nad wypowiedzią Dziemianowicz-Bąk pochylił się Maciej Głogowski wraz ze swoimi gośćmi w programie “EKG – Ekonomia, Kapitał, Gospodarka”. Ekonomista BZ WBK Piotr Bielski i była członkini zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie – dr Lidia Adamska przyznali, że popierają propozycję ministry. Sprzeciw wobec czterodniowego tygodnia pracy wyraziła dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka z Uniwersytetu Warszawskiego.
POSŁUCHAJ AUDYCJI:
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
– Są plusy dodatnie i plusy ujemne, jak to mówią – powiedział Piotr Bielski. – Z punktu widzenia pracownika każdy z nas pewnie by przyklasnął. Natomiast z punktu widzenia gospodarki i jej konkurencyjności, no mamy problem z dostępnością do pracy – zaznaczył ekspert BZ WBK. Dodał, że przy zmniejszeniu liczby dni roboczych do czterech “problemy z dostępnością siły roboczej będą większe”. Mimo to Bielski wyraził nadzieję, że takie plany Dziemianowicz-Bąk mogą się zmaterializować dzięki rosnącemu rozwojowi technologii. – Ja myślę, że pewnie do tego dojdziemy – stwierdził ekspert. – Ale musimy do tego dojść pewnie stopniowo – zaznaczył.
Skrócenie tygodnia roboczego jest “niewykonalne”
Podobne zdanie miała w tej sprawie dr Lidia Adamska. Jak przyznała jej akceptacja dla skróconego tygodnia pracy “bierze się z uwzględnienia czynnika czasu” – To nie ma stać się jutro albo od 1 stycznia 2025 roku. To moje “tak” jest trochę zbliżone w sensie logiki do tego, czy przystąpić do euro, czy nie – powiedziała była członkini GPW. Zaznaczyła, że ani od przyjęcia waluty UE, ani od zmniejszenia liczby dni roboczych “nie ma ucieczki”. Zdaniem Adamskiej za takim rozwiązaniem przemawiają również “doświadczenia krajów bardziej zaawansowanych cywilizacyjnie, kulturowo i światopoglądowo”. – Tak, ale z planem, mapą drogową. Dochodzenie do tego jest nieuniknione, biorąc pod uwagę to, co się dzieje w otoczeniu – przyznała Adamska.
– Jest to po prostu niewykonalne, niemożliwe z bardzo wielu powodów – zaznaczyła z kolei dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek. Jak powiedziała, w dużej części zgadza się ze swoimi przedmówcami, natomiast w jej opinii termin wskazany przez ministrę jest nierealny. – Cały zeszły rok to bardzo niski wzrost gospodarczy, bo 0,2 PKB nam wzrosło – zaznaczyła ekonomistka. – A jednocześnie bezrobocie właściwie prawie się nie zwiększyło, czyli mimo niskiego wzrostu gospodarczego zapotrzebowanie na pracowników wyczerpuje ten potencjał rynku pracy – wyjaśniła Starczewska-Krzysztoszek. Jak przyznała, głównym czynnikiem, który uniemożliwia skrócenie tygodnia roboczego, jest demografia. – Trzeba już teraz zastanowić się, co jest nam potrzebne, żebyśmy docelowo do tego doszli – stwierdziła ekspertka z Uniwersytetu Warszawskiego, mając nadzieję na to, że jednak takie rozwiązanie uda się wprowadzić. – Są prognozy przecież ZUS-u, są prognozy GUS-u, które mówią, że w 2030 roku z rynku pracy ubędzie prawie 700 000 osób – przytoczyła Starczewska-Krzysztoszek, podkreślając, że na ten moment myślenie o zmniejszaniu liczby dni pracujących nie ma jednak większego sensu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS