A A+ A++

Stanem rzek w Polsce zajmuje się szereg instytucji. Od Ministerstwa Klimatu i Środowiska, przez Ministerstwo Infrastruktury, gospodarstwo Wody Polskie, główny i wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska, głównego konserwatora przyrody, straż rybacka, wędkarze, lokalne samorządy i organizacje społeczne – a jednak od stwierdzenia śnięcia ryb w Odrze do podjęcia istotnych działań w tej sprawie upływają nie godziny czy dni, ale wręcz tygodnie.

Przebieg wydarzeń

Pierwsze śnięte ryby zauważono w Odrze we wtorek 26 lipca.

Dwa dni później, w czwartek 28 lipca ich obecność odnotował dolnośląski Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, który poinformował o tym nawet w komunikacie. Pobrano próbki wody i zarządzono codziennie powtarzanie ich pobierania. 

Samymi znaleziskami zajęli się wędkarze, z lokalnych kół, zbierający i przekazujący do utylizacji padłe ryby.

Na tym minął weekend i pół kolejnego tygodnia. Dopiero w następną środę zaniepokojony Główny Inspektor Ochrony Środowiska do dolnośląskiego WIOŚ z pytaniem o sprawę zwrócił się Główny Inspektor Ochrony Środowiska. Tu mała uwaga:

Inspektorat wojewódzki wcale nie musi informować GIOŚ

Tak ułożono system. Szefowie WIOŚ-ów powinni jednak współpracować z wojewodami, zresztą także im a nie centrali podlegają. Jeśli dzieje się coś złego – powinni informować wojewódzkie centra zarządzania kryzysowego, właściwe do podjęcia odpowiednich kroków.

Tego samego 3 sierpnia mimo braku takiego obowiązku dolnośląski WIOŚ zdał jednak centrali relację ze swoich działań. Zgodnie z sugestią GIOŚ przekazał informację o płynących Odrą śniętych rybach i poza podwyższonym PH i zwiększonej przewodności elektryczne – wynoszącym 80 proc. prawdopodobieństwie jej zatrucia mezytylenem. Także zgodnie z prośbą GIOŚ przekazał tę informację do województw w dole rzeki oraz dodając, że na bieżąco wymienia się danymi z Wojewódzkim Centrum Zarządzania Kryzysowego.

Nie-kryzys?

Podlegające wojewodzie centrum nie uznało jednak sytuacji za kryzysową. Gdyby tak się stało, zapewne ostrzegłoby przed korzystaniem z Odry mieszkańców i przekazałoby sygnał Rządowemu Centrum Bezpieczeństwa. Ono z kolei zapewne poinformowałoby premiera, resort klimatu i być może, ponieważ Odra jest rzeką graniczną – także władze położonych po jej drugiej stronie Niemiec. Nic takiego się jednak nie stało.

Nieznany czynnik pokonywał kolejne dziesiątki kilometrów, przekraczał granice województw, wędkarze i okoliczna ludność wyciągali z rzeki tony śniętych ryb.

Ostrzeżeń nie było

Ani lokalnych, ani regionalnych, ani z użyciem systemu alarmowego RCB, ani międzynarodowych.

Minął kolejny tydzień wyławiania martwych ryb z drugiej co do wielkości polskiej rzeki.

W czwartek 11 sierpnia, a więc po ponad dwóch tygodniach od stwierdzenia śnięcia ryb, premier oświadczył na Facebooku, że “wszystkie państwowe służby działają w tej sprawie z najwyższą intensywnością”. 

Tego samego dnia wiceminister infrastruktury Grzegorz Witkowski zachęcał matki z dziećmi do korzystania z rzeki.

A wieczorem wojewoda dolnośląski najpierw wydał dziwaczny komunikat, przypominający, że “na całej długości rzeki nie znajduje się kąpielisko lub miejsce okazjonalne wykorzystywane do kąpieli, które jest nadzorowane przez Sanepid i gwarantuje bezpieczne wejście do wody i kąpiel”.

Dwie godziny później ten sam wojewoda wydał kolejny komunikat – tym razem z apelem o niewchodzenie do rzeki, niewprowadzanie do niej zwierząt i całkowitym zakazie połowu ryb w Odrze.

Następnego dnia premier odwołał zarówno prezesa Wód Polskich, jak szefa GIOŚ – tego samego, który domagał się przekazywania informacji o katastrofie ekologicznej przez dolnośląski WIOŚ, który mu nawet nie podlega.

Przyczyn tego, że z Odry trzeba było zebrać ponad 100 ton martwych ryb, czy doszło do zatrucia rzeki, kiedy, czym i przez kogo – nie wyjaśniono.

Kwestia kilkutygodniowego nieinformowania obywateli o możliwym zagrożeniu zdrowia nie została w żaden sposób rozwinięta.

W całej akcji, do której z czasem dołączyła prokuratura nie ucierpiał żaden wojewoda, sztab antykryzysowy, centrum bezpieczeństwa ani zachęcający do kąpieli w Odrze wiceminister.

Być może to nie rzeka jest zatruta.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWyspa Sobieszewska na wyjątkowej mapie
Następny artykułKolejna tragedia na j.Wdzydzkim