Sensacja ostatnich dni: czarnobrody europoseł z Węgier, goły jak święty turecki, zjeżdża po rynnie z pierwszego piętra domu w Brukseli, bo na gejowską orgię, w której uczestniczył, wtargnęła policja, żeby wręczyć uczestnikom mandaty za naruszenie zasad antycovidowego “dystansu społecznego”. To Jozsef Szájer, polityk o konserwatywnych poglądach i ważny współpracownik premiera Orbána.
Czy ten obraz uciekającego po rynnie europosła – obraz o niepodważalnych walorach komicznych – to jedyna korzyść, jaką możemy wynieść z tej brukselskiej orgii?
Nie.
Prawdziwe korzyści daje nam dopiero zwrócenie uwagi na pewne charakterystyczne elementy tej historii. Uzyskujemy cenne obserwacje.
Okazuje się, że takie gejowskie orgie, to rzecz zwyczajna i codzienna. Jak informuje portal onet, organizator takich orgii, ponoć rodem z Wadowic, opowiada: “Moje imprezy odbywają się w formacie “bareback”. Oznacza to, że nie można na nich używać prezerwatyw, a obecni są wyłącznie mężczyźni. Nie mogą tylko patrzeć, każdy uczestnik musi uprawiać seks.”
Powyższe potwierdza to, o czym piszę od wielu lat: rodzina jako związek kobiety i mężczyzny to wielkie cywilizacyjne wyzwanie, to oszałamiająco ambitny, niezmiennie od tysięcy lat nowoczesny, oświeceniowy, cenny projekt. Oświeceniowy – choć wywodzący się od Mojżesza i ze świętej księgi Żydów – Tory, a upowszechniony przez chrześcijaństwo. Oświeceniowy – bo mądry i racjonalny. To wielki plan, gigantyczne osiągnięcie. To zwycięstwo rozumu w walce z ludzką naturą.
I to jest pierwsza cenna obserwacja, którą możemy wynieść z brukselskiej, gejowskiej orgii.
A naturą jest tu polimorficzna męska seksualność. Naturę, niepoddaną kontroli rozumu, symbolizują właśnie te orgie – są jak najbardziej naturalne i _naturalnie_ bez prezerwatyw. Porażający dowód na skrajną nieodpowiedzialność “nagiego instynktu”. Dostają mandaty za naruszenie zasad antycovidowych, natomiast brak prezerwatyw to warunek uczestnictwa, Choroby przenoszone przez seks nie obchodzą – jak widać – ani uczestników, ani organizatorów orgii, ani brukselskiego odpowiednika sanepidu, ani belgijskiej policji.
W orgiach uczestniczą ponoć ojcowie rodzin, mężczyźni żonaci (co przywieziecie żonom z Brukseli, panowie?). Oto dowód na bałagan, chaos do jakiego męska seksualność ma skłonność. Naturalną. Powściąganą przez kulturowe wzorce. Obecnie intensywnie negowane.
I oto w reakcji na “aferę Szájera” objawia się właśnie ta negacja. “Nowoczesna”, “postępowa” negacja małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny.
Bowiem media jak mantrę powtarzają stwierdzenie, które znajdujemy np. w GW w artykule Bartosza Wielińskiego: “Na Węgrzech Szájer (…) dał się poznać jako gorliwy homofob, obrońca tradycyjnej rodziny. To on wpisał do konstytucji, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny.”
Rozumiecie, o co chodzi wszystkim, którzy to piszą?
Ich przekaz jest czytelny: obecnie, wedle lewicowych mediów, homofob równa się “obrońcy tradycyjnej rodziny”. To już w zasadzie są synonimy. Bronisz tradycyjnej rodziny – automatycznie jesteś homofobem.
Bo to przecież nikt inny tylko homofob wpisuje do konstytucji dyskryminujące, wsteczne paragrafy, pełne nienawiści, czyli uznanie, że “małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny”. “Oburzająca, wyzywająca homofobia”, prawda?
Polska konstytucja także jest – wedle takich kryteriów – homofobiczna. Konstytucję uchwalono za rządów postkomunistycznego SLD – w 1997 roku prezydentem był Aleksander Kwaśniewski, a premierem Włodzimierz Cimoszewicz.
Postkomunistyczni homofobi? Najwyraźniej, tak.
Według obecnie dominującej lewicowej narracji, artykuł 18 polskiej konstytucji (“Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej.”) to musi być “obrzydliwa homofobia”.
Miejmy tego świadomość.
I to jest druga cenna obserwacja, którą możemy wynieść z brukselskiej, gejowskiej orgii.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS