Gdy na miejscu, jak wówczas myślano, wypadku strażacy przed godz. 2 w nocy oświetlali teren, trwały też ciągle czynności policyjne, bracia Adrian i Sebastian G. przechodzili obok. – Co wy tu robicie? – zapytał zdziwiony strażak z Ochotniczej Straży Pożarnej w Sorbinie (powiat skarżyski), widząc znajomych mu z okolicy młodych chłopaków przechadzających się obok wozu strażackiego i policyjnego radiowozu. Odpowiedzieli, że wracają do domu. Faktycznie, strażak zwrócił uwagę, że poszli w stronę sąsiedniej wsi, Nowek, gdzie mieszkali. Była noc z 3 na 4 lutego 2020 r.
Trzy tygodnie później policjanci zatrzymali obu braci. Okazało się, że rowerzysta zginął nie od wypadku, a dlatego, że zadano mu kilka ciosów nożem. W tym dwa w udo, które okazały się śmiertelne. Ze sprawą powiązano Adriana i Sebastiana G.
Chodzili razem do klasy
Tamtego wieczoru jeszcze przed godz. 21 bracia poszli do sklepu przy drodze. Spotkali tam 34-letniego Marcina. Znali się. Sebastian G. chodził z nim nawet do jednej klasy. Właścicielka zamykała już sklep, ale Sebastian zdążył jeszcze wrócić i kupić osiem piw „Kuflowych” w puszce. Pozamykała interes, wyszła tylnymi drzwiami.
Tamci trzej, mówili ludzie, jeszcze zostali przed sklepem i pili piwo. Potem udali się w stronę Nowek. 34-latek miał przy sobie rower, bracia szli obok. Przy skrzyżowaniu dróg, przy ostatnich zabudowaniach, doszło do szarpaniny. Najpierw między Marcinem a Adrianem G. Potem dołączył się Sebastian G., który uderzył 34-latka pięścią. W pewnym momencie Adrian G. wyjął nóż. Zadał nim kilka ciosów, w tym dwa – w udo – okazały się śmiertelne. Marcin wykrwawiał się. Bracia zostawili go.
Mężczyznę leżącego na drodze na plecach zauważył kilkanaście minut po północy kierowca jadącego tamtędy samochodu. – Lekarz stwierdził zgon. Poinformowałam o tym dyżurnego. Zapytał o przyczynę. Lekarz powiedział, że nastąpił zgon i że wystąpiły złamania, bodajże nogi – mówiła w sądzie policjantka, który była na miejscu.
Bracia Adrian i Sebastian G. na ławie oskarżonych Grzegorz Walczak
Tyle tylko że rower nie miał śladów potrącenia. Sekcja zwłok wykazała rany od ostrego narzędzia.
W marcu proces może się zakończyć
Włodek, który z Marcinem widział się tamtego wieczora, wspominał, że pił z nim wcześniej piwo. Potem spotkali się przypadkiem. – Powiedział, że jedzie rowerem po wódkę na Sorbin. Dałem mu 24 zł, aby kupił też mi i znajomemu – opowiadał. – Ani flaszki, ani jego już nie widziałem – mówił. O tym, że Marcin nie żyje, dowiedział się na drogi dzień rano w sklepie. – Nie wierzyłem, że go ktoś zabił – przyznawał.
Obaj bracia przekonywali podczas śledztwa, że to ich znajomy był znacznie bardziej agresywny. I że to jego zachowanie doprowadziło do szarpaniny. – Ich było dwóch, a on jeden. Nawet jeśli przyjmiemy, że całą sytuację zapoczątkował pokrzywdzony, to we dwóch mogli go obezwładnić bez używania niebezpiecznych narzędzi – mówił nam prokurator Tomasz Rurarz, szef skarżyskiej prokuratury.
5 marca kielecki sąd wysłucha jeszcze biegłego patomorfologa. Prawdopodobnie tego samego dnia proces się zakończy, a strony wygłoszą mowy końcowe.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS