Dotychczasowe losy Sebastiana Walukiewicza to jeden z największych rollercoasterów polskiej piłki ostatnich lat. W pewnym momencie wydawało się, że chłopak lada chwila trafi do naprawdę dużego europejskiego klubu, ale potem problemy zdrowotne mocno go wyhamowały. Początkowo prawie nikt o tych problemach nie wiedział, bo młody Polak nadal grał, lecz w końcu musiał zmierzyć się z rzeczywistością. Dziś Walukiewicz poprzez Empoli zamierza wrócić na miejsce, w którym już był i potem ruszyć jeszcze wyżej.
Tempo jego rozwoju w seniorskim futbolu było oszałamiające. Latem 2017 Pogoń Szczecin wyciągnęła go z Legii Warszawa, w której nie miał realnych szans na szybkie zaistnienie w pierwszym zespole. „Portowcy” zachęcili go tym, że od razu miał być brany pod uwagę do gry w Ekstraklasie. W premierowym sezonie poprzestał na trzech występach, w następnym był już pewniakiem do wyjściowego składu. Nic dziwnego, że szybko do konkretów przeszły kluby z lig zachodnich. W połowie rozgrywek sfinalizowany został transfer do Cagliari za rekordowe dla Pogoni 4 mln euro, a piłkarz jeszcze przez pół roku kontynuował pobyt w Szczecinie.
Do włoskiej elity Walukiewicz wdrażał się przez jedną rundę. W styczniu 2020 zadebiutował z Juventusem. Jego zespół przegrał 0:4, ale on sam nie sprawił złego wrażenia. Przez następne tygodnie stanowił element rotacji, a po przerwie covidowej na stałe wywalczył sobie plac.
20-letni stoper regularnie grający w Serie A? To nadal rzadkość, możni piłkarskiej Europy musieli to widzieć. I widzieli. W kontekście zainteresowania padały takie nazwy jak Liverpool, Borussia Dortmund czy Sevilla.
Sezon 2020/21 do pewnego momentu był pójściem za ciosem. W międzyczasie Walukiewicz zadebiutował w seniorskiej reprezentacji, grając towarzysko z Finlandią i Ukrainą oraz z Włochami w Lidze Narodów. Z nim na boisku biało-czerwoni nie stracili wtedy ani jednego gola.
Jaka jest sytuacja Sebastiana Walukiewicza w Empoli?
– To dla mnie chyba największa zagadka jeśli chodzi o Polaków we Włoszech. Jego losy są zaskakujące. Po krótkim okresie aklimatyzacji zaistniał w Cagliari i wyglądał naprawdę dobrze. Myślę, że nawet Jakub Kiwior nie miał takich notowań jak on. Wydawało się, że wielki klub jest przed nim, a później nastąpiło jakieś nieprawdopodobne załamanie: i indywidualne, związane w dużej mierze z kontuzją, i zespołowe – mówi nam ekspert od włoskiej piłki Tomasz Lipiński, którego możecie oglądać w Kanale Sportowym i C+ oraz czytać w tygodniku „Piłka Nożna”.
Nieszczęsne biodro
Walukiewicz w trakcie drugiego sezonu zaczął popełniać więcej błędów, ale w gruncie rzeczy wszystko co złe zaczęło się w lutym 2021, gdy stery w Cagliari przejął Leonardo Semplici. Trener ten postawił na doświadczonych zawodników, młodzież poszła w odstawkę. Semplici wykonał zadanie, wywalczył utrzymanie, a w jego miejsce przyszedł Walter Mazzari. On z miejsca zaufał Polakowi, tyle że ten dość szybko musiał się poddać i wreszcie położyć się na stole operacyjnym. Z bólem biodra nie mógł już wygrać.
– Od dziecka miał tę nieszczęsną narośl na biodrze. To było pewne, że kiedyś będzie musiał iść pod nóż. Zanim poddał się zabiegowi, przez pół roku grał z tą kontuzją i nie grał dobrze. Nie chciał się operować, bo wiedział, że jest to niebezpieczne, ale prawda jest taka, że się męczył. Gdy lekarze go „otworzyli”, okazało się, że ta narośl mu się w biodrze oderwała. Musiał grać z gigantycznym bólem. To z nim najpierw walczył na boisku, dopiero potem z rywalem – przyznaje agent zawodnika Tomasz Suwary.
I dodaje: – To, że wrócił do piłki po takiej kontuzji, to naprawdę duża rzecz. Bez charakteru i solidności Sebastiana nie byłoby to możliwe. Wielu na jego miejscu po operacji biodra już by nie grało.
Dużo ofert latem
Ligowa przerwa Walukiewicza trwała od 26 września 2021 do 3 kwietnia 2022. Ponad pół roku. Do końca poprzedniego sezonu dwa razy wszedł w Cagliari na parę minut, pozostałe sześć spotkań przesiedział na ławce.
Mogłoby się wydawać, że spadek drużyny z Sardynii to z perspektywy Polaka wcale nie była tragiczna wiadomość, bo mógłby się spokojnie odbudować na drugim szczeblu. Sam zainteresowany jednak był zdecydowany na odejście. Nie było „klimatu” do jego pozostania w Cagliari.
– Od początku stawiał sprawę jasno: chce odejść po spadku do Serie B. Trener Fabio Liverani nie był chętny do pozbywania się go, chciał na nim budować skład, ale w końcu musiał ustąpić. Sebastian chciał znów być w Serie A, żeby z czasem wrócić do reprezentacji – tłumaczy Tomasz Suwary.
Ofert nie brakowało i wcale nie chodziło o Legię, która nie była poważnie brana pod uwagę, mimo medialnych spekulacji. – Do końca okna transferowego mieliśmy dla niego trzy dobre kluby, mimo że wiedziały, iż nie będzie od razu w pełni zdrowy. Miał tam ten czas dostać. Chciało go Rennes, które pewnie jest lepszym klubem niż Empoli, ale woleliśmy nie zmieniać mu ligi i nie wrzucać w takich okolicznościach w nieznane środowisko i nowy język. Były też opcje z FC Kopenhaga i słabszymi klubami z Niemiec. Empoli było jednak najrozsądniejszym wariantem, aby w spokoju doszedł do pełni sprawności – podkreśla agent.
Pełnia sił dopiero od dwóch miesięcy
No właśnie, wyszło bowiem, że sam fakt powrotu Walukiewicza do meczowej kadry nie oznaczał jeszcze, że jest on już gotowy do wejścia na najwyższe obroty. Proces ten okazał się znacznie dłuższy, o czym przekonaliśmy się w czerwcu, gdy piłkarz nie dokończył meczu z Niemcami w kadrze U-21 (uznał, że więcej już w tym dniu zespołowi nie da), a później zamiast na zgrupowanie u Czesława Michniewicza wrócił do domu.
Suwary: – Empoli wzięło go jeszcze nie w stu procentach zdrowego. Uznało, że to okazja na rynku, z której warto skorzystać. Chłopak tak naprawdę w pełni doszedł do siebie na przełomie października i listopada. W końcówce sezonu zdążył zaliczyć dwa występy, a latem kontynuował rehabilitację w Polsce. Potrzebował jeszcze kilku miesięcy po teoretycznym wyleczeniu, żeby być naprawdę gotowym do gry. I to się udało.
Nie znając tego kontekstu, można było zacząć się niepokoić, patrząc z boku. Cztery kolejki na ławce, 12 minut z Torino, dwie kolejki na ławce, połówka z Atalantą, znów dwa mecze w roli obserwatora i dopiero w ostatniej kolejce przed mundialem nasz rodak zaliczył wreszcie pełny występ. Empoli pokonało Cremonese 2:0, a Walukiewicz znalazł się nawet w jedenastce kolejki na statystycznym Sofascore, choć Suwary uważa, że wcale nie zagrał rewelacyjnie.
Empoli zdecydowane na wykup
Po MŚ jednak przełom nie nastąpił. Walukiewicz z Udinese i Lazio znów zasiadł wśród zmienników. Czy to powód do niepokoju? – Drużyna dobrze funkcjonuje z dwójką doświadczonych stoperów, więc na tę chwilę trudno uznać, że skład wymaga zmian. Sebastian jednak na pewno będzie tu potrzebny. Empoli już się określiło, że wykupi go z Cagliari, taką informację dostaliśmy z klubu od prezydenta i dyrektora sportowego – zdradza nam Tomasz Suwary.
Pewne postępy można odnotować. Podstawowy duet stoperów Empoli tworzą będący nieraz kapitanem Sebastiano Luperto i reprezentant Albanii Ardian Ismajli. Gdy ten drugi wypadł na większość października z powodu urazu mięśniowego, w jego miejsce wskoczył Belg Koni De Winter. Kiedy jednak w listopadzie z Cremonese za kartki musiał pauzować Luperto, trener Paolo Zanetti postawił już na Walukiewicza, a nie De Wintera (wszedł na ostatnie pięć minut). Wniosek? Nasz rodak awansował o jedno miejsce w klubowej hierarchii środkowych obrońców.
– Patrząc realnie, wiosną powinien grać – może nie co tydzień, ale liczymy, że tych szans będzie więcej – podkreśla Suwary.
– Na pewno Walukiewicz z najlepszego czasu w Cagliari z każdym z tych zawodników jest w stanie wygrać rywalizację, łącznie z najbardziej doświadczonym Ismailim. Kwestia tego, ile mu dziś brakuje do formy sprzed mniej więcej dwóch lat – komentuje Tomasz Lipiński.
– Pokazał już, że na ten poziom pasuje. Docelowo można zakładać, że Empoli to dla niego coś za małego, ale widzimy, jak dziwnie się te kariery potrafią układać. Kto rok czy dwa lata temu sądził, że Żurkowski i Drągowski pójdą do Spezii? Drągowski przecież był podstawowym bramkarzem Fiorentiny, a Żurkowski w Empoli mocno się wyróżniał. I nagle, bach, bach, zejście poziom niżej. Nie powiem ani „tak”, ani „nie” w temacie tego, czy trzeba się martwić o Walukiewicza. Nie wiem, w którą stronę to pójdzie. Czekam. Myślę, że chłopak jeszcze ma trochę czasu i nadal wiążą z nim nadzieje we Włoszech – kontynuuje.
Jeszcze nie jest za późno
Były junior Legii w tym roku skończy 23 lata. Pytanie, czy wiek jest jeszcze jego atutem. – Włosi nieco inaczej niż większość Europy rozumieją pojęcie „młody piłkarz”. Nadal powszechne jest przekonanie, że zawodnik mniej więcej do 25. roku życia może uchodzić za obiecującego. Trochę się ten pogląd zaczął zmieniać, ale wciąż w mniejszym stopniu niż gdzie indziej. Od strony wiekowej Walukiewicz na pewno nie jest spalony – uważa Lipiński.
Tomasz Suwary: – Myślę, że w ciągu najbliższego roku Sebastian wykona największy progres z grona środkowych obrońców, których wymienia się dziś jako przyszłość reprezentacji. On wie, gdzie są jego wady, nad czym musi pracować i to robi, a nie tylko o tym mówi.
Pozostaje trzymać kciuki, żeby Walukiewicz po dwóch trudnych latach faktycznie poszedł do góry, bo polska piłka nie narzeka na nadmiar stoperów o takim potencjale jak on. Czas tym bardziej odpowiedni, że akurat teraz nasiliły się oczekiwania związane z wymianą pokoleniową w reprezentacji, a jedną z bardziej palących pozycji w tej kwestii jest środek obrony.
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
Fot. FotoPyK/Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS