Początkowo uważano, że SARS-CoV-2 przenosi się drogą kropelkową i można się nim zarazić od zakażonej osoby, która kaszle, kicha, a nawet mówi. Jeśli zawiesina z wirusem dostanie się do nosa, oczu lub ust, to może rozwinąć się infekcja. Naukowcy ze szpitala Uniwersytetu Narodowego w Singapurze wykazali właśnie, że ryzyko przedostania się wirusa SARS-CoV-2 do górnych dróg oddechowych poprzez łzy jest jednak niewielkie. Badacze pobrali łzy od 17 pacjentów chorujących na COVID-19 w różnych momentach rozwoju choroby i w próbkach nie stwierdzili obecności koronawirusa.
Czy szczepionka przeciwko gruźlicy chroni przed koronawirusem?
Naukowcy z Holandii wysnuli hipotezę, że szczepionka przeciwko gruźlicy BCG może pobudzić układ odpornościowy także do walki z koronawirusem. W pierwszej kolejności zamierzają ją podać lekarzom i pielęgniarkom, którzy są najbardziej narażeni na infekcję. Badanie zostanie przeprowadzone w taki sam sposób, jak testuje się nowe leki – połowa osób otrzyma szczepionkę BCG, a połowa placebo.
Najświeższe informacje o pandemii koronawirusa znajdziesz tutaj
Skąd pomysł, aby wykorzystać szczepionkę BCG do ochrony przed koronawirusem? Wiadomo, że szczepionki nie tylko chronią przed chorobą, na którą zostały opracowane, ale także uodparniają na wiele innych infekcji oraz zmniejszają ryzyko nowotworów. Już na początku XX wieku zauważono, że niemowlaki, które niedługo po urodzeniu zostały zaszczepione przeciwko gruźlicy, miały dużo większą szansę przeżycia pierwszego roku niż dzieci niezaszczepione, bo albo w ogóle nie chorowały na gruźlicę, albo słabiej ją przechodziły. Były także silniejsze, zdrowsze i bardziej odporne na wszelkie infekcje. Podobną zależność zaobserwowali naukowcy po II wojnie światowej i w latach 50. Dzieci, które zostały zaszczepione przeciwko gruźlicy, umierały rzadziej z powodu najróżniejszych chorób zakaźnych niż dzieci, które takiej ochrony nie dostały. Nie ulegało zatem wątpliwości, że szczepienie przeciwko gruźlicy wzmacnia układ odpornościowy.
Czy COVID-19 może powodować dolegliwości żołądkowe?
Koronawirus powoduje wysoką gorączkę, kaszel, trudności w oddychaniu, bóle mięśni, zmęczenie. U osób ciężko chorych rozwija się zapalenie płuc, zespół ostrej niewydolności oddechowej i wstrząs septyczny, które mogą prowadzić do śmierci. Ale nie tylko. Grupa naukowców z Chin opublikowała artykuł w „American Journal of Gastroenterology”, w którym czytamy, że COVID-19 może także powodować brak apetytu i biegunkę. Na tego typu dolegliwości skarżyła się prawie połowa pacjentów, przyjętych do szpitala, u których wykryto koronawirusa. Naukowcy zwracają uwagę, aby lekarze nie lekceważyli u pacjentów objawów ze strony układu pokarmowego, bo mogą być one pierwszą oznaką zakażenia SARS-CoV-2.
Czy powstał już polski test na obecność koronawirusa?
Tak. Opracowali go naukowcy z Instytutu Chemii Bioorganicznej Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu (ICHB PAN). Test przygotowali, wykorzystując odczynniki polskich firm i wytworzone przez nich samych. Już wiadomo, że test jest czuły i daje wiarygodne wyniki. – Trzonem testu są fluorescencyjne sondy, które służą do specyficznego wykrywania genów wirusowych – tłumaczył prof. Marek Figlerowicz, dyrektor Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu.
Naukowcy z ICHB PAN od tygodnia wspomagają poznańską Wojewódzką Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w diagnostyce koronawirusa. W WSSE wirus jest dezaktywowany. Tak przygotowane próbki trafiają do laboratorium ICHB PAN, gdzie naukowcy sprawdzają, czy znajduje się w nich koronawirus. Codziennie są w stanie przeprowadzić 270 badań diagnostycznych. Jednocześnie naukowcy z ICHB PAN optymalizują własny zestaw diagnostyczny. Na początek planują wyprodukować ok. 20 tys. testów. – Ale jesteśmy w stanie wyprodukować dowolną liczbę testów jeżeli będzie taka trzeba. Potrzebujemy tylko wsparcia finansowego. Wszystko, co dotychczas zrobiliśmy, przeprowadzając zarówno testy diagnostyczne jak i opracowując prototyp własnego testu, wykonywaliśmy jako wolontariusze – mówi prof. Figlerowicz
Czy joga pomaga w czasach kwarantanny?
Badań na ten temat naukowcy nie przeprowadzili, ale z poprzednich analiz wynika, że joga i medytacja uspokajają oraz łagodzą stres, a ich pozytywny wpływ na organizm jest dużo większy, niż się powszechnie uważa. Ćwiczenia wywodzące się z Dalekiego Wschodu modyfikują bowiem pracę genów, których nadmierna aktywność sprzyja chorobom i depresji, wykazała kilka lat temu Ivana Buric z brytyjskiego Coventry University. Techniki pracy z ciałem i umysłem chronią przed dziesiątkami chorób – od zaburzeń psychicznych (np. depresję), poprzez schorzenia sercowo-naczyniowe i neurodegeneracyjne (np. demencję) oraz niektóre nowotwory (chłoniaki i rak piersi) po choroby autoimmunologiczne, jak astma czy zapalenie stawów. Nic tylko ćwiczyć! A można to robić, także siedząc w domu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS