A A+ A++

Co dziesiąty Polak podróżował w ostatnim roku transportem publicznym bez biletu, a co czwarty został w swoim życiu ukarany mandatem za jazdę na gapę.

Polacy są najbardziej zmotoryzowanym narodem w Unii Europejskiej

Liczba samochodów na 1000 mieszkańców jest u nas najwyższa – przekracza 600 i rośnie najszybciej spośród wszystkich krajów unijnych. Jeździmy dużo i nie planujemy tego zmieniać.

  • 58 proc. zbadanych na zlecenie BIG InfoMonitor Polaków nie zmieniło w ciągu ostatniego roku sposobu korzystania z samochodu, a 3 proc. korzysta z niego nawet częściej.
  • Chęć zwiększenia aktywności fizycznej oraz rosnące koszty używania samochodu sprawiają jednak, że 39 proc. respondentów deklaruje, że ogranicza prowadzenie samochodu na rzecz chodzenia pieszo (16 proc.), jazdy na rowerze lub hulajnodze (13 proc. na własnym, a 3 proc. na wypożyczonym) czy transportu publicznego (13 proc.).
  • Kolejne 13 proc. po prostu rezygnuje z wyjazdów, które nie są konieczne.

Wybierając alternatywne środki transportu, mężczyźni częściej niż kobiety podają jako przyczynę swoich decyzji wysokie koszty życia i wysokie ceny paliw oraz chęć zwiększenia ilości ruchu. Kobiety częściej motywowane są natomiast kwestiami ekologicznymi, czy chęcią uniknięcia korków.

powody ograniczania korzystania z auta

Niezależnie od płci, w porównaniu z wynikami badania z 2022 roku, znaczenie czynników ekonomicznych zmalało, a znaczenie czynników pozaekonomicznych – takich jak zdrowie, ekologia, czy czas podróży – wzrosło.

Zmiana nawyków zdecydowanie częściej dotyczy mieszkańców miast niż obszarów wiejskich. Do samochodu bardzo przywiązane są też osoby w wieku 45-54 lata. Aż 81 proc. z nich korzysta z auta równie często jak wcześniej.

Samochodem albo wcale

Na autobus, tramwaj czy pociąg najchętniej przesiadają się osoby do 25 r.ż. oraz mieszkańcy wielkich miast, gdzie dostęp do komunikacji zbiorowej jest duży a czas przejazdu często porównywalny lub nawet krótszy niż samochodem.

W małych miastach i wsiach wielu mieszkańców nawet gdyby chciało, nie może korzystać z komunikacji publicznej, bo jest ona bardzo ograniczona lub nieosiągalna. Wykluczenie transportowe dotyczy już nawet 15 mln Polaków. Według Stowarzyszenia Ekonomiki Transportu, do 20 proc. miejscowości w Polsce nie dojeżdża transport publiczny. W latach 2014-2020 liczba tras obsługiwanych przez przewoźników zmalała o połowę[2]. Nie można się więc dziwić, że zaledwie 8 proc. zapytanych mieszkańców wsi zwiększyło częstotliwość korzystania z komunikacji publicznej – wyjaśnia Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.

wykres

Bez biletu prosta droga do… rejestru dłużników

Jak wynika z badania przeprowadzonego dla BIG InfoMonitor, 77 proc. Polaków w ostatnim roku podróżowało komunikacją zbiorową.

Jednocześnie co dziesiąty badany przyznał, że korzystając z transportu publicznego, nie zapłacił za bilet, a 7 proc., że jeździć na gapę zdarzało im się w przeszłości.

Rzetelność pasażerów wzrasta wraz z wiekiem.

Wśród najmłodszych ankietowanych (18-24 lata) gapowicze stanowią aż 1/4. Wśród seniorów (65+), do jazdy bez biletu przyznaje się zaledwie 3 proc., trzeba jednak zaznaczyć, że wielu przewoźników oferuje najstarszym pasażerom darmowe przejazdy.

wykres

Jazda bez biletu to sprawa dość ryzykowna, bo często kończy się karą finansową. Co czwarty spośród respondentów badania nt. korzystania z samochodów i komunikacji zbiorowej zadeklarował, że przynajmniej raz w życiu została nałożona na niego kara za jazdę bez biletu.

  • Zdecydowana większość z nich (80 proc.) opłaciła mandat w terminie.
  • 12 proc. gapowiczów uregulowała zobowiązanie po terminie, a 8 proc. nigdy go nie opłaciło, bo kara została anulowana.

Kary za jazdę bez biletu nie warto lekceważyć. Podobnie jak każde inne zobowiązanie, najlepiej opłacić je w terminie. W przeciwnym razie przewoźnicy mogą i często to robią, wpisać pasażera, który nie uiścił w terminie opłaty dodatkowej do rejestru dłużników. W bazie BIG InfoMonitor zarejestrowanych jest prawie 208 tys. gapowiczów, a ich łączny dług sięga blisko 274 mln zł. Każdy z nich ma średnio 1 318 zł kary do spłacenia – zaznacza Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.

Na ociągających się z rozliczeniami mobilizująco działa wpis do rejestru dłużników BIG, bowiem obecność w bazie dłużników zmniejsza wiarygodność płatnika i może odebrać mu szansę na realizację wielu planów. Przed nawiązaniem współpracy np. banki, firmy pożyczkowe czy dostawcy usług telekomunikacyjnych weryfikują potencjalnego klienta w BIG.

Dlatego, już sama groźba dopisania informacji o długu do rejestru, do którego tak często zaglądają banki i inne przedsiębiorstwa, powoduje, że część dłużników przed upływem 30 dni od otrzymania wezwania spłaca zobowiązanie. Praktyka pokazuje, że wiele osób ignoruje wpis o długu do momentu, gdy zaczyna im to przeszkadzać np. w zaciągnięciu kredytu, zakupach ratalnych, zakupie abonamentu telekomunikacyjnego czy podpisaniu umowy na telewizję kablową – przypomina Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolicja w Bytomiu prowadzi akcję „Bezpieczny Cyklista”
Następny artykułStaruje Sztuka w obejściu – cykl spotkań ukazujący zakamarki warmińskiego świata