A A+ A++

Wszystko zależy od zachowań obozu rządzącego. Jeśli te zachowania będą miały swoją dynamikę i będą akceptowalne społecznie, mam na myśli akceptację zdecydowanie przekraczającą ponad 50 proc. politycznie czynnych Polaków, to niewątpliwie te wzbogacanie sondażowe stronnictw opozycyjnych nie będzie następowało. Natomiast jeżeli działania legislacyjne i polityczne obozu rządzącego będą w kontrze do oczekiwań społecznych, to straty PiS-u się ustabilizują na poziomie poparcia poniżej 40 proc.

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Waldemar Paruch, politolog.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ SONDAŻ. PiS sporo traci na sporach wokół ochrony życia, ale zyski opozycji minimalne. Rośnie grupa wyborców niezdecydowanych

wPolityce.pl: Po protestach zwolenników aborcji poparcie dla PiS-u spadło w szeregu sondaży do poziomu około 30 proc. Pana zdaniem to trwały spadek?

Prof. Waldemar Paruch: Kwestia jest bardziej złożona. Z analiz wynika, że wyraźne tąpnięcie sondażowe PiS-u dokonało się przed protestami ws. orzeczenia TK. W dużym stopniu duże spadki PiS wiążą się ze stanem pandemii i „piątką dla zwierząt”. Tym bardziej, że z analiz CBOS wiemy, że ta pierwotna, duża strata PiS dokonywała się w jego typowym elektoracie – to są mieszkańcy wsi, miasteczek, ludzie o niskich dochodach i z niższym wykształceniem. Natomiast protesty ws. orzeczenia TK pogłębiły te spadki. Rozrastająca się pandemia, różne obostrzenia wprowadzane, które z jednej strony nie zatrzymały koronawirusa w świadomości społecznej, bo ilość przypadków dziennych i zgonów wzrasta, jednocześnie z drugiej strony ograniczały znacznie wolności obywatelskie, też się do tego przyczyniły. Orzeczenie TK stało się zapalnikiem, który spowodowały uczestnictwo w tych protestach w skali państwa, jak szacuje policja, około 500 tys. ludzi, co dało dodatkowe spadki.

Jest jakaś formacja polityczna, która pana zdaniem zyska politycznie na tych protestach?

W niektórych badaniach beneficjentem tych przesunięć sondażowych jest ruch Szymona Hołowni, ale poczekajmy 1-2 tygodnie, czy to się ustabilizuje. Z kolei klasyczne stronnictwa opozycyjne nic na tym nie zyskały. Natomiast wyraźnie wzrastają dwie grupy – jedna to ta, która popada w bierność, wyraźnie mówi, że nie ma już na kogo głosować, wzrasta także grupa niezdecydowanych. Przepływy elektoratów między PiS a PO i Lewicą sondażowo nie występują – to są bardzo rozdzielne elektoraty, one się bardzo wyraźnie różnicują. Na to się nakłada skrajnie odmienny stosunek do protestów ws. orzeczenia TK. O ile wyborcy PiS tych protestów nie akceptują, o tyle jest akceptacja dla tych protestów wśród elektoratów wszystkich innych partii politycznych, łącznie z Konfederacją.

Pana zdaniem tak duże poparcie dla tych protestów było do przewidzenia?

Pamiętajmy o tym, że kiedy na początku 2018 roku przeprowadzono badania nt. różnych ważnych kwestii społecznych, to miały miejsce w nich dwa bardzo ciekawe zjawiska. Ponad 70 proc. ówcześnie pytanych popierało utrzymanie kompromisu aborcyjnego z 1993 roku. Postaw radykalnie lewicowych było tam nieznacznie ponad 10 proc., czyli tych, którzy chcieliby wprowadzić chociażby aborcję na życzenie. Także ponad 70 proc. nie chciało żadnych wyraźnych zmian w relacjach między człowiekiem a jego domowymi i gospodarczymi zwierzętami. Moim zdaniem ten rozkład się niewiele do dnia dzisiejszego zmienił. Orzeczenie TK zostało w taki sposób opowiedziane przez wiodące w Polsce media, że zostało odczytane przez znaczną część opinii publicznej jako w ogóle zakaz aborcji. Tutaj zawiodło także komunikowanie polityczne – opinia publiczna nie była przygotowywana na to orzeczenie, a przecież można było antycypować, że ono będzie takie treści, jakiej jest. Znaczna część prawników uważa, iż nie można orzec, że ustawa z 1993 roku jest zgodna z uchwaloną 4 lata później konstytucją. To, że orzeczenie TK będzie takie, a nie inne, można było założyć wiele miesięcy temu. Oczywiście, wybór terminu orzeczenia może być dyskusyjny, a dla wielu analityków to podstawowy błąd polityczny, jaki popełnił Trybunał Konstytucyjny w tym przypadku.

Czy widzi pan jakieś symptomy tego, że nastąpi odbicie sondażowe i wzrost poparcia dla PiS w przyszłości, czy raczej spadek będzie kontynuowany? Od czego to pana zdaniem zależy?

Sprawa jest z jednej strony prosta, z drugiej złożona. Prosta o tyle, że główne instrumenty posiada obóz rządzący po swojej stronie. Owszem, znacznie trudniej będzie ogarnąć sytuację w najważniejszym polu zaniepokojenia społecznego – mam tutaj na myśli pandemię, bo to są pewne zjawiska obiektywne, cała Europa się zmaga z podobnymi problemami. Efekty działań w tej kwestii nie będą szybkie, a one są kluczowe dla nastrojów społecznych. Jeśli społeczeństwo zacznie widzieć efekty obostrzeń, które wprowadza rząd premiera Morawieckiego, to wówczas poziom zaufania dla rządu będzie wzrastał. Pamiętajmy jednak, że dopiero nadchodzą dni, kiedy nastąpi „konsumpcja” efektów protestów w miastach. Epidemiolodzy są zgodni, że ona muszą spowodować wzrost ilości zakażeń. Niektórzy mówią, że już dziś wzrost zakażeń powyżej 24 tys. to efekt tych protestów. Pojawia się tutaj pytanie o odpowiedzialność polityczną za zorganizowanie tych masowych protestów – mam tutaj na myśli polityków stronnictw liberalnych i lewicowych, którzy konsekwentnie na konferencjach prasowych te protesty. Druga kwestia – to po stronie obozu rządzącego jest kwestia „piątki dla zwierząt”. Pytanie, czy pojawi się nowa ustawa, czy problem zostanie „zamrożony”.

Minister Puda zapowiada, że trwają pracę nad nową ustawę w kwestii ochrony zwierząt.

Pytanie, w jakim kierunku te prace będą szły. Zastrzeżenia środowisk wiejskich, małomiasteczkowych są dość klarowne i one zostały wyartykułowane przez rolników w czasie protestów. Bynajmniej w większości one nie dotyczą zwierząt futerkowych – tam chodzi przede wszystkim o inne kwestie. Oczywiście jest też kwestia propozycji ustawodawczej prezydenta Andrzeja Dudy ws. doprecyzowania ustawy o planowaniu rodziny w kontekście przyjęcia takich przepisów, które byłyby zgodne z konstytucją. To wszystko zależy od obozu rządzącego.

W przestrzeni medialnej słychać też, że pomysłem obozu ZP na obecną trudną sytuację może być po prostu przeczekanie obecnych protestów. Czy pana zdaniem to taka strategia może być skuteczna?

Prawdopodobnie te protesty będą wygaszane w warunkach wzrostu pandemii. Można założyć, że za kilkanaście dni przestaną one być na ulicach miast, ale jednocześnie będzie się utrwalała niechęć, brak wiary wobec obozu rządzącego. To nie jest tak, że wraz z rezygnacją z manifestowania na ulicach będzie to oznaczało, że wzrośnie poparcie dla Zjednoczonej Prawicy. Tak ten mechanizm nie działa.

Uważa pan zatem, że wszystkie karty są teraz po stronie obozu ZP?

Tak, ponieważ partie opozycyjne niczego nie przedłożyły. Nie przedstawiły alternatywnego modelu walki z pandemią. Pojawiają się propozycje odnośnie orzeczenia TK typu wpisanie kompromisu aborcyjnego do konstytucji, ale nie wyobrażam sobie dzisiaj nowelizacji konstytucji w Polsce. Ona jest tak napisana, że jest prawie nie do znowelizowania. Potrzebne jest spełnienie kilku bardzo istotnych warunków prawnych, żeby można było tej nowelizacji dokonać. Tutaj zbytnio nie ma  żadnej oferty na stole ze strony opozycyjnej, poza podsycaniem emocji. Zwłaszcza liberałowie popełniają ten sam błąd, jaki zrobiono w grudniu 2016 roku, czyli tzw. puczu sejmowego – podgrzewanie atmosfery, wyciąganie ludzi na ulice i próba destabilizowania systemu politycznego w Polsce. Proszę zwrócić uwagę, że czas tutaj jest nawet zbieżny – wtedy ten bunt nastąpił mniej więcej rok po przegranych wyborach, teraz też mija rok od przegranych przez opozycję wyborów i znowu mamy próbę zdestabilizowania sytuacji w Polsce, ale w warunkach znacznie trudniejszych, bo pandemicznych. Wszystko zależy od zachowań obozu rządzącego. Jeśli te zachowania będą miały swoją dynamikę i będą akceptowalne społecznie, mam na myśli akceptację zdecydowanie przekraczającą ponad 50 proc. politycznie czynnych Polaków, to niewątpliwie te wzbogacanie sondażowe stronnictw opozycyjnych nie będzie następowało. Natomiast jeżeli działania legislacyjne i polityczne obozu rządzącego będą w kontrze do oczekiwań społecznych, to straty PiS-u się ustabilizują na poziomie poparcia poniżej 40 proc.

Rozmawiał Adam Stankiewicz

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzef Valve, Gabe Newell, wyśle krasnala ogrodowego w kosmos
Następny artykułKolejny dzień Strajku Kobiet w Gdańsku