To odświeżona wersja artykułu, który pojawił się na Sport.pl 3 stycznia 2021 roku, podczas 69. Turnieju Czterech Skoczni.
To jeden z najbardziej charakterystycznych widoków w historii skoków narciarskich. Bergisel, góry, panorama Innsbrucka, a tuż obok skoczni bazylika Wilten i słynny cmentarz. Słynny, bo wiele razy wspominany w rozmowach ze skoczkami, którzy w większości twierdzą, że nie myślą o cmentarzu przed czy podczas skoku. Choć niektórzy przyznają, że trudno im od niego uciec wzrokiem. Teraz znów mają go przed sobą – trwają zawody w ramach 70. Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku. Trzeci konkurs w Innbsrucku zaplanowano na godzinę 13:30 4 stycznia, ale jest przesuwany i może się nie odbyć. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE. Transmisja w Eurosporcie, TVN i w Playerze.
Małysz: Ma się wrażenie, że cmentarz to miejsce lądowania. Specyficzne uczucie
– Kątem oka, gdy siedzimy na belce, zawsze się tam spojrzy – mówił w 2018 roku dla TVP Sport Stefan Hula. – Cmentarz leży tuż za przeciwstokiem. Więc siedząc na belce, ma się wrażenie, że to miejsce lądowania. Z jednej strony wiadomo, że tak nie jest. Z drugiej to jednak specyficzne uczucie – mówił Adam Małysz cytowany kilka lat temu przez portal malysz.pl.
Wilten Friedhof to jeden z osiemnastu cmentarzy w Innsbrucku, ale akurat tutaj leżą głównie osoby z dzielnicy Wilten. Ta jeszcze na początku XX wieku była oddzielnym małym miasteczkiem. Najpierw istniał tu klasztor i kościół, a od 1665 roku pojawiła się bazylika. A obok niej cmentarz, na którym obecnie znajduje się 7,6 tysiąca grobów. Wrażenie robi widok z cmentarza na oddaloną o kilkaset metrów skocznię, świetnie widoczną nad niemal każdym grobem. Wyjątkowy jest ten o oznaczeniu F-18-18. Spoczywa tam jeden z założycieli Turnieju Czterech Skoczni, Emmerich “Putzi” Pepeunig.
“Putzi” – założyciel Turnieju Czterech Skoczni
Pepeunig urodził się w 1920 roku w Innsbrucku. Od dziecka fascynował się sportami zimowymi, bo były popularne wśród lokalnej młodzieży. Został skoczkiem i osiągał małe sukcesy. Rywalizował z najlepszymi w Austrii – na skoczniach w Innsbrucku i Bischofshofen, ale także w Garmisch czy na normalnym obiekcie w Planicy. Jego najlepszym przyjacielem był legendarny Sepp “Buwi” Bradl, pierwszy zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni i mistrz świata z 1939 roku z Zakopanego. Na Pepeuniga wołał “Putzi”. – To przydomek, który niejako nadała mu jego ciotka. Z jakiegoś powodu tak go nazywała i zawsze głośno wykrzykiwała “Putzi!”, gdy po swoim skoku w Garmisch pojawiał się przy widzach na odjeździe. Potem to przylgnęło, już nikt nie nazywał go inaczej – mówił Sport.pl syn Emmericha, Gerhard Pepeunig.
Emmerich Pepeunig Archiwum prywatne Gerharda Pepeuniga
“Putzi” dość szybko skończył karierę zawodnika ze względu na kontuzje. Został działaczem – przewodził tyrolskiemu związkowi sportowemu i zaczął zarządzać obiektem w Innsbrucku. Był także wyszkolony do roli delegata technicznego i sędziego na zawodach. W niemieckich mediach piszę o nim, jako o “pionierze”. Jaki miał wpływ na powstanie Turnieju Czterech Skoczni w latach 50.? “W 1949 roku wspomniano o tym po raz pierwszy podczas letnich spotkań w Garmisch-Partenkirchen. Niemcom właśnie zniesiono zakaz udziału w zawodach międzynarodowych, a już wcześniej zawodnicy objeżdżali miasta w Bawarii podczas konkursów. Odbywały się też tradycyjne zawody noworoczne w Ga-Pa czy konkursy w Innsbrucku w trakcie ferii świątecznych, choć nigdy pod egidą oficjalnych konkursów, a już w szczególności prestiżowego Turnieju. Ale inne kluby w kraju zaczęły organizować konkursy z wyjątkowymi nagrodami takimi, jak fabryczne ubrania czy naczynia z porcelany. Wówczas Emmerich Pepeunig powiedział do przyjaciół Franza Rappengluecka i Heliego Zieglera: Zakładamy niemiecko-austriacki turniej w skokach narciarskich” – czytamy w materiale z grudnia 2001 roku na łamach “Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
“W 1952 roku podczas nocnych skoków w Seegrube podpisano pierwsze dokumenty. Główną część Turnieju stworzyły tradycyjne noworoczne skoki w Ga-Pa i Innsbruck. Później dodano także miejsca, w których trenowali najpopularniejsi wówczas skoczkowie, więc Bischofshofen i Oberstdorf” – opisywali dziennikarze. – To prawie moment, kiedy się urodziłem, bo przychodziłem na świat w 1953 roku. Z dzieciństwa pozostały mi wspomnienia taty zabierającego mnie na obóz treningowy austriackich skoczków do Hochkoenig, żebym mógł poznać “Buwiego” Bradla. Skakała tam cała kadra – wskazywał Gerhard Pepeunig.
Pepeunig odbudował Bergisel. Szkolił króla Norwegii, w domu gościł Nykaenena
Pepeunig został dyrektorem Turnieju, a później jego honorowym prezesem. Koordynował przede wszystkim zawody w Innsbrucku, choć jako pierwszy załatwił też dużego sponsora dla zawodów w skokach – firma Intersport zainwestowała na wiele lat we wsparcie dla Turnieju Czterech Skoczni. To on doprowadzi także do odbudowy skoczni Bergisel po zbombardowaniu w czasach drugiej wojny światowej i zmianach pod kątem igrzysk olimpijskich w 1964 roku. Wtedy obok większego obiektu istniał nawet drugi, nieco mniejszy. – Zawsze chciał, żeby stały tam trzy skocznie: jedna duża i dwie mniejsze. Nie pozwoliło mu na to miasto – zdradził nam wnuk Emmericha, Marc Pepeunig. Oprowadził nas też po okolicach skoczni i mówił o miejscu, gdzie jego dziadek widział możliwość zbudowania mniejszych skoczni, dla młodzieży. Wskazał też dwa zielone budynki w dzielnicy Wilten. W jednym z nich było biuro tyrolskiego związku, gdzie pracował “Putzi”, a w drugim jego mieszkanie. A na pokazywanych przez niego zdjęciach widać Emmericha Pepeuniga nadzorującego prace na trybunach stadionu na Bergisel.
Skocznia Bergisel przed przebudową (górne zdjęcie po lewej stronie i to po prawej) i po przebudowie (dolne zdjęcie po lewej stronie) Archiwum prywatne rodziny Pepeunigów
Marc z pasją opowiadał też przed grobem swojego dziadka o tym, ile znaczy dla miasta. – Kiedyś mówił burmistrzowi, żeby cały teren wzgórza był podporządkowany skoczni. Żeby tam nie było domów. Nie posłuchał i przez to wąskie drogi zawsze korkują się, gdy na górę zmierza kilkanaście tysięcy kibiców. Mówił też, żeby nie wycinać drzew, bo będzie wiało na tyle mocno, że wiatru nie zatrzymają siatki. Nic sobie z tego nie zrobiono – smutno przyznawał wnuk Emmericha Pepeuniga.
– Tata mówił o skokach, od kiedy pamiętam. Był na wszystkich skoczniach świata, bo po skończonej karierze został delegatem technicznym FIS, a także dyrektorem skoków. Był nim podczas mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich w 1964 i 1976 w Innsbrucku, ale także w 1968 roku w Grenoble oraz 1972 roku w Sapporo. Mówił o tym tak dużo, że w wieku 8 lat zacząłem trenować i byłem nawet dobrze zapowiadającym się juniorem. Tata pomógł mi ze sprzętem, który miałem od Norwegów i DDR. W swojej kategorii wiekowej mogłem być naprawdę dobry. Ale w wieku dwunastu lat zdecydowałem się na hokej. Grałem w Bundeslidze dla Innsbrucka przez 15 lat. Byłem powoływany do kadry i zagrałem nawet na mistrzostwach świata dywizji B w Hiszpanii, w których zdobyliśmy srebro – opisywał Gerhard Pepeunig. – W FIS-ie był też odpowiedzialny za szkolenie młodych sędziów. Gdy pojawił się na zawodach na słynnej Holmenkollen w Oslo, jednym z kandydatów był król Norwegii, Harald V, który fascynował się skokami. Zdał u mojego taty test z wyróżnieniem. W Turnieju też zawsze miał do czynienia z największymi postaciami. W kilku edycjach, gdy zawodnicy przenosili się z Ga-Pa do Innsbrucka, w naszym domu nocował wielkiego Mattiego Nykaenena. Moja mama gotowała kolację i wspólnie jedliśmy. Zawsze był wyjątkowo przyjacielskim i miłym gościem – wspominał. – Nykaenen po pierwszych skokach w Innsbrucku w 1983 roku przyszedł do nas na obiad i skończył, spędzając noc w naszym domu. Dzień później wygrał, a moja mama brzdękała go w nos, jak małe dziecko. On się tylko uśmiechał i grzecznie dziękował za przyjęcie dzień wcześniej. I odjechał podstawionym samochodem – dodał Marc Pepeunig.
Zapomniana legenda TCS. “Co roku na jego grobie świeczkę zapala Andreas Goldberger”
Emmerich Pepeunig prowadził także wielką kronikę turniejową, którą sam spisywał. Robił to do swoich ostatnich dni. W 1998 roku zrezygnował jednak ze wszystkich swoich oficjalnych funkcji. Dwa lata później w wieku 79 lat zmarł ze względu na niewydolność nerek. – Pochowano go na tym słynnym cmentarzu niedaleko skoczni. Głównie ze względu na to, że leżą tam jego rodzice, ale także na zasadzie hołdu dla tego, w jakim stopniu był związany z Bergisel i ile dla niej zrobił. Co roku na jego grobie świeczkę zapala Andreas Goldberger – mówił nam Gerhard Pepeunig.
Grób Emmericha Pepeuniga na cmentarzu Wilten Friedhof Marc Pepeunig
A organizatorzy Turnieju zapomnieli o założycielu wydarzenia i jego rodzinie. – Cóż, rok po śmierci taty zostaliśmy zaproszeni całą rodziną jako honorowi goście na 50. edycję, ale od tego czasu już nikt o nas nie pamięta. Jeśli chcę zaprosić znajomych na konkurs na Bergisel, sam organizuję bilety. Najwyraźniej “co z oczu, to i z serca” – wskazał Gerhard Pepeunig. Marcowi robimy zdjęcie pod wejściem na skocznię. Denerwuje się, gdy widzi, że znajomi działacze z austriackiego związku wchodzą na obiekt bez problemu, a on nie może, bo o jego dziadku – legendzie TCS – niestety nikt tutaj nie pamięta.
Marc Pepeunig, wnuk Emmericha, założyciela Turnieju Czterech Skoczni, na tel Bergisel w Innsbrucku Sport.pl
Sam Pepeunig był jednak spełniony, a teraz spoczywa blisko miejsca, które wpisało się w jego życie jako jedno z najważniejszych. Jego syn i wnuk odwiedzają jego grób, patrzą na Bergisel nad tablicą z jego nazwiskiem i wspominają pełne pasji historie “Putziego” o skokach.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS