Nie ukrywam, że bardzo cieszą mnie wyniki amerykańskich wyborów prezydenckich. Z wielu powodów.
Ten pierwszy ilustruje grafika – tak, mam nadzieję, że ludy tubylcze nękane Trumpowskimi prowokacjami i decyzjami wreszcie odetchną i że szkodliwe dla nich jego decyzje zostaną po prostu cofnięte. Dotyczy to budowy rurociągów prowadzonych z pogwałceniem prawa przez tereny traktatowe wielu plemion, planów zniesienia obecnego statusu indiańskich rezerwatów, dających im dziś szanse na rozwój gospodarczy, społeczny, ochronę kultur i spraw religijnych, a także rezygnację z ingerencji w ich święte miejsca i będące przy okazji miejscami przyrodniczo cennymi.
Drugi ma charakter ekologiczny: Donald Trump był (jest?) politykiem, który kwestionuje zmiany środowiskowe i klimatyczne i wielokrotnie dawał przyzwolenie do prowadzenia polityki szkodliwej dla środowiska – nie jest to dziś mądra polityka, zważywszy na udział Stanów Zjednoczonych w światowym bilansie zanieczyszczeń.
Trzeci powód jest już bardziej “polski”. Niedobrze było mieć na fotelu przywódcy USA człowieka, który kwestionuje sens istnienia NATO i który miał konotacje do bratania się z przywódcami podejrzliwej konduity, co pośrednio i bezpośrednio uderzało w polskie interesy.
Odchodzi prezydent, który przyzwalał na postawy rasistowkie i antycywilizacyjne. Jego pobłażanie dla wyskoków „białych suprematystów” spod znaków KKK i im podobnych było koszmarnie przykre.
Cieszę się też z tego, że z Trumpem odchodzi upiorny styl polityki oparty na kłamstwie i agresji, które znajdowały naśladownictwo w innych częściach świata.
I naprawdę dziwię się niektórym konserwatywnym komentarzom z sympatią spoglądającym na człowieka, który z “chwytania za cipki” zrobił powód do dumy, a które jednocześnie nie doceniają drugiego w historii tego kraju katolickiego prezydenta.
Aaa, i jeszcze jedno: fascynuje mnie fakt, że wiceprezydentem USA została kobieta. Pierwsza w historii!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS