O tym miejscu już trzy lata temu zrobiło się głośno. O skajbockim przystanku stylizowanym na klimatyczną wiejską kuchnię mówili wszyscy: prasa, radio, telewizja. Każdy chciał mieć tam zdjęcie. Teraz pojawiła się okazja, żeby przypomnieć o nim znów.
Podczas, gdy w „normalnym świecie” wszystkie kwiaty już prawie przekwitły, a kolory lata zostały już dawno rozpędzone przez wichury i rozmyte przez deszcze, na przystanku w Skajbotach barwne malwy nadal zaglądają do okien, trawa się zieleni, na łąkach pasą się sarny i krzyczą żurawie. Jak to możliwe? To jakaś bajka? Tak, to bajka, która nadal dzieje się na przystanku w Skajbotach. Niesamowita lokalna historia, której pomysłodawczynią była mieszkająca tu wtedy artystka Ewa Legeżyńska, doczekała się swojej kontynuacji.
Przypomnijmy, artystka przed trzema laty namówiła goszcząca u niej młodzież z olsztyńskiego „plastyka”, żeby pomalowali szary i brudny skajbocki przystanek. Pomysł został szybko zrealizowany, a efekt końcowy zdumiewał. Na punkcie przystanku oszalała cała Polska, a nawet Europa.
— Niemiecka telewizja przyjeżdżała tu robić reportaż. Ciepło i urok ciekawie zaaranżowanego przystanku nikogo nie pozostawiały obojętnym. Mieliśmy tu też mnóstwo turystów — wspominają mieszkańcy podbarczewskiej miejscowości.
Ale czas i pogoda nikogo i niczego nie oszczędzają. Po kilku latach coś, co kiedyś było wizytówką wsi, zaczęło bardziej straszyć niż zachwycać.
— Farba zaczęła się łuszczyć, tynk sypać, wilgoć przenikała mury. Nie wyglądało to już zbyt ładnie. Trzeba było szybko działać, żeby nie stracić renomy, żeby nikt nie powiedział: „Pani Ewa ze Skajbot wyjechała i cała magię ze sobą zabrała” — podkreślają mieszkańcy.
Decyzja o tym, że miejsce trzeba poddać kolejnej renowacji zapadła już wiosną, ale słynny przystanek dopiero przed tygodniem dostał nową twarz.
— Latem ciężko było nam się zorganizować. Ludzie wyjeżdżali, mieli sporo pracy w swoich ogródkach. Wczesna, sucha jesień była idealnym, a przy okazji ostatnim momentem, aby wspólnie zrealizować plan — opowiada Edyta Duda, koordynatorka działań.
Jednego popołudnia grupa mieszkanek zebrała się i do późnego wieczoru skrobała starą farbę. Zniknął namalowany na murze zegar oraz umieszczone na lewym skrzydle okno. Następnego dnia ściany pokryła niosąca nadzieję zieleń.
— Ludzie przychodzili i mówili, że mają nadzieję, że to jeszcze nie koniec, że to nie zostanie tylko takie zielone. Pytali się o dodatkowe zdobienia. Wszystkich uspokajałyśmy, że to dopiero początek naszego remontu — śmieje się pani Edyta.
Grupa odnowicieli kompleksowo podeszła do zadania: przed przystankiem pojawiły się kamienne utwardzenia, sama podłoga przystanku też została na nowo wylana. Odświeżono podniszczone meble, na ścianie zawisł obraz w okiennej ramie — to te na początku wspomniane zwierzęta, pastwiska i kwiaty autorstwa lokalnej malarki Agnieszki Sołtys.
— Na co dzień gdzieś tam się przystanek mija, czasem na chwilę na niego zajrzy. Podczas prac musieliśmy tam spędzić wiele godzin. Jak wielkim szokiem było to, że ludzie z zewnątrz wciąż tam zajeżdżają i nadal — mimo że nie był już tak piękny jak kiedyś — chcą tam spędzać czas i zrobić sobie zdjęcie. Świadomość, że miejsce w pamięci ludzi wciąż żyje, bardzo motywowało nas do pracy — podkreśla pani Edyta.
Efekty prac już można podziwiać na żywo, można też wejść na facebookowy profil „Przystanek Skajboty” i tam przyjrzeć się pracy mieszkańców wsi.
— Tylko proszę napisać, że to jeszcze nie koniec. Na dniach przybędzie tam stylowa warmińska tablica korkowa z ogłoszeniami, żyrandol i taki specjalnie zabezpieczony, bo tym razem zewnętrzny obraz autorstwa naszej malarki. Co na nim będzie? Nie powiem, proszę do nas przyjechać i samemu sprawdzić — zaprasza pani Edyta.
— Kto wie, może ktoś tu kiedyś pięterko dobuduje i ciekawe, co wtedy się tu jeszcze zmaluje? — żartują mieszkańcy Skajbot.
Agnieszka Porowska
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS