– Wyglądałem o wiele młodziej. Wyobraź to sobie: z wielkiej międzynarodowej korporacji przyjeżdża do ważnego ministra nie Peter z USA, ale Piotr z Polski. W dodatku o urodzie ledwie pełnoletniego dzieciaka. Ale udało mi się wynegocjować współpracę – opowiada Piotr Ciepiela, gdy siedzimy w niewielkiej sali konferencyjnej na 14. piętrze warszawskiego wieżowca EY. Eleganckie, nowoczesne biuro na nikim dziś nie robi wrażenia, w okolicznych pracują dziesiątki tysięcy ludzi.
CZYTAJ TEŻ: Intel wstrzymuje na dwa lata projekt budowy fabryk w Niemczech i Polsce. Wicepremier Krzysztof Gawkowski w wywiadzie dla „Forbes”
Na 20-letnim studencie w garniturze z sieciówki, z listem poleconym z zaproszeniem w kieszeni, który całą noc jechał pociągiem ze Szczecina na pierwszą „poważną” rozmowę o pracę – takie biuro musiało jednak robić wrażenie.
– Pociąg przyjechał do Warszawy o ósmej, ja rozmowę miałem o czternastej. Po całej nocy w pociągu kolejne godziny na schodach pod Pałacem Kultury. Byłem trochę wymięty. Pani z HR-ów powiedziała, że przecież mogłem zadzwonić, to przesunęlibyśmy rozmowę. Jakoś sobie tego wtedy nie wyobrażałem – śmieje się Piotr Ciepiela.
Na tę rozmowę zaprowadził go zresztą przypadek.
„Było normalnie, bez krawata. No to wysłałem zgłoszenie”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS