Wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia. Każdy je ma lepsze lub gorsze. Ja mam jedno z Wielkanocnych wspomnień, które swego czasu nawet spisałem. I idąc w ślady mojego ulubionego blogera publikuje po raz wtóry. Bo po to ma się dorobek blogerski – mawia mój ulubiony bloger – by z niego korzystać. Bo blogerowi wolno więcej, i czego nie wypada powiedzieć lub napisać właścicielowi sklepu, to blogerowi zawsze wypada.
W Wielką Sobotę żona wysłała mnie do polskiego sklepu po chrzan. Kiedy dzieci dorosną i wyfruną z domu, życie człowieka – szczególnie w okresie przedświątecznym – zaczyna być niewygodne, bo nie ma się kim wysługiwać. Dlatego musiałem iść sam do tego sklepu. Wielkanoc bez chrzanu to jak 22 lipca bez przemówienia Władysława Gomułki : coś takiego nie istniało. W drugiej połowie XX wieku chrzan na nasz stół dostarczała babka żony, ktora od dobrych 25 lat nie żyje i teraz musimy posiłkować się chrzanem ze sklepu. Choć prawdę powiedziawszy, gdyby nawet babka żyła to i tak wwożenie tego chrzanu do Wielkiej Brytanii byłoby niemożliwe. Wszystkie cocker spaniele z manchesterskiej brygady antynarkotykowej, po obwąchaniu bagażu, traciłyby węch na co najmniej dwa lata. Jaki to był chrzan ! ! Ktoś nieuprzedzony o jego sile już po 5 sekundach wiedział, że dla zaostrzenia smaku lepiej było połknąć dwie żyletki. Włosy stawały dęba, nos dymił jak nozdrza byka z Toledo i gdyby czaszka nie była obciągnięta skórą pewnie babciny chrzan wywaliłby potylicę. Opowiadano nawet przy świątecznym stole jak to babka w czasie wojny w pociągu relacji Rawa Ruska – Lwów załatwiła swoim chrzanem Bahnschutza. W Wielki Czwartek 1942 roku szmuglowała babka z Rawy Ruskiej, w wagonie III klasy, chrzan, kiełbasę wędzoną i baleron parzony. Chcąc udobruchać Bahnschutza poczęstowała go chrzanem i kiełbasą. Niemiec jak to Niemiec, łapczywy był. Wyjął z Diensttaschy łyżkę z napisem ” Hargestellt fur Wehrmacht ” poluzował klamrę z napisem ” Gott mit uns ” i chapnął kiełbasy na pięć palców, po czym nabrał łyżkę chrzanu żeby sobie smak wyregulować. Po pięciu sekundach leżał w konwulsjach na podłodze wagonu III klasy, a po następnych 3 minutach już nie żył. Prawdopodobnie udławił się na zwrotnicy. Stan torów i punktualność pociągów w czasie okupacji nie była tak dobra jak obecnie. Nie gwarantuję, że ta historia jest prawdziwa, chcąc ją zweryfikować, ustaliłem w dostępnych źrodłach, że wiosną 1942 roku w okolicach Rawy Ruskiej rozpoczął działania oddział GL pod dowództwem por. Bazylego Parzydły pseud. ” Ćwikła ” Nie wiadomo do końca kto załatwił Bahnschutza, babciny chrzan czy por.” Ćwikła ” Trochę się zagalopowałem, przecież nie będę pisał o wojnie bo każdy wie jak jest na wojnie, dobrze nie jest. W polskim sklepie zastałem sprzedawczynię Agnieszkę, margarynę Kasię i Paolę, taki sok. Były batony Grześki i Pawełki, napój Zbyszko, gulasz myśliwski Bronek, chałwa Mieszko, bombonierka Goplana, olej Kruszwica i chyba ocet Krzywousty (??) niby głupi sklepowy regał, a ile można się dowiedzieć o początkach polskiej państwowości. Lubię takie personifikacje w sklepie, to takie sympatyczne, ludzkie. Znowu się zagalopowałem. Nie będę przecież pisał jak jest w sklepie, bo każdy był w sklepie i wie jak teraz jest w sklepie, jest dobrze. Notka na salonie nie może być arkuszem spisu z natury. Dość powiedzieć, że sklep był lepiej zaopatrzony niż kantyna w KC PZPR przed 22 lipca. Bo kapitalizm to jedyny system, w którym mogą ziścić się nieziszczalne marzenia komunistów o pełnych półkach sklepowych. W sklepie oprócz mnie był jeszcze Etiopczyk z Addis Abeby, który chyba rozumiał polski ( może studiował w Polsce ) co robił Etiopczyk w polskim sklepie ? nie mam pojęcia, może szukał blondynki. Przy regale z chrzanem stał mężczyzna lat ok 50 + extra 15 lat za przebywanie w warunkach szkodliwych dla zdrowia, w zbyt bliskim sąsiedztwie korków od butelek. Mężczyzna okazał się sympatycznym Polakiem ze Szczecina. Na regale z chrzanem, pośród 5 gatunków chrzanu, do przodu najbardziej wysforował się chrzan ” Polonez ” miałem, więc dylemat, który wybrać ?
– Panie najlepszy jest ” Polonez ” – szepnął konfidencjonalnie Rodak
– Ale który panie, z silnikiem 1,5 L benzynka, czy 2,0 L dieselek ? – zażartowałem
Rodak na chwilę zastygł, spojrzał dziwnie. Po chwili jednak zauważyłem w oku iskierkę, załapał. Pracowaliśmy na jednej fali.
– Tylko 2,0 L benzynka, ten to miał panie pierdolnięcie – powiedział uśmiechając się nostalgicznie.
– Nie wiem panie, ja miałem Ładę, przy otwartej drugiej gardzieli te 140 też poleciała, ale tylko między Zakroczymiem a Łomiankami, na dwupasmówce, gdzie indziej się bałem. Bo ruskie auto panie to przy 150 mogło się zamienić w samolot.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS